Kiedy skończyła się ceremonia koronacji Lissy, udałam się z Dymitrem do jego pokoju.
Nareszcie mogłam się cieszyć z każdej chwili spędzonej razem, jednak miałam pewne obawy dotyczące spotkania mojego ukochanego z moją matką i ojczulkiem.
-Strasznie się denerwuję - powiedziałam z pewną nutą niepewności w moim głosie.
-Czym się tak denerwujesz ?? Jeżeli chodzi o moje spotkanie z twoimi rodzicami, to możesz być pewną, że wszystko pójdzie jak po maśle, zobaczysz.- odpowiedział mi szybko Dymitr, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Nigdy nie wiadomo co strzeli do głowy mojemu tatusiowi. Wiesz, że nie chcę cię puszczać na to polowanie z nimi. Boję się, że może ci coś zrobić. Nie chcę cię kolejny raz stracić, nie wytrzymałabym tego - zaczęłam płakać.
-Dobrze wiesz, że twój ojciec po prostu się o ciebie martwi.To normalne- oznajmił mi bez żadnego zawahania. W tym momencie nasze usta się spotkały w bardzo namiętnym i pełnym uczuć pocałunku.
-Kocham cię, Roza- szepnął mi do ucha.
- Ja ciebie też - powiedziałam delikatnie, a przecież chciałam to wykrzyczeć, ale wiedziałam, że mógłby nas ktoś usłyszeć i pomyśleć, że zbliża się zagrożenie.
Po paru minutach namiętnych pocałunków Dymitr zaniósł mnie na swoje łóżko i powoli zaczął zdejmować moją bluzkę, zrobiłam dokładnie to samo tylko, że z jego koszulą. Po chwili leżeliśmy już na łóżku tyle, że bez żadnych ubrań i zaczynaliśmy naszą "grę".
Kiedy skończyliśmy ogarnęła mnie senność. Nawet nie zdążyłam się zorientować, kiedy zasnęłam.
Ten sen był najlepszy od kiedy pamiętam, a pokazywał mój ślub i przyszłości z Dymitrem.
Na ołtarzu, w czarnym garniturze stał mój ukochany. Wyglądał oszałamiająco, ale kiedy zobaczyłam jego wzrok na sobie, zorientowałam się w co ja jestem ubrana. Własnym oczom nie mogłam uwierzyć. Była dość prosta, nie miała ramiączek. Dół był dość szeroki, ale na biodrach był biały pasek, a na jego boku białe kwiaty storczyka. Leżała na mnie jak ulał. Przyznam nieskromnie, że wyglądałam w niej zabójczo (zdjęcie butów i sukienki na koniec rozdziału). Obok mnie stał mój ojczulek, który prowadził mnie do ołtarza. Nigdy nie byłam tak zdenerwowana, myślałam tylko o tym, żebym się nie potknęła. Kiedy doszłam do ołtarza i pastor zaczął prowadzić ceremonię, zamarłam. Niestety nie przywiązywałam uwagi do tego co mówi pastor, ponieważ byłam zbyt wciągnięta w podziwianie mojego ukochanego w garniturze.
-Roza, obudź się. Proszę cię wstawaj!!
- No po co ten cały pośpiesz, mam dziś wolne !! - wykrzyknęłam
-Jesteś mi potrzebna w kuchni. - odparł spokojnie słowa Dymitr.
- Dobra, za 5 minut będę na dole.
Wchodząc do łazienki wyciągnęłam pierwsze lepsze ubrania z mojej torby, której nie zdążyłam rozpakować po powrocie do akademii.
- Musiałeś mnie tak brutalnie budzić ?!- zapytałam go, po czym szybko dałam mu całusa w policzek.
-Tak, chciałem abyś zjadła razem ze mną śniadanie, które czeka od jakiejś godziny.
- To w takim razie, która jest godzina ???
- W pół do drugiej - odparł z uśmiechem
-Aaa , przepraszam jeszcze się nie przestawiłam na tryb dla moroji.
Tym razem nic nie powiedział tylko wstał i mnie przytulił. Tak tęskniłam za jego dotykiem, za ciepłymi słowami, gorącymi pocałunkami. Naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi . Dymitr odsunął się, aby otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu stała w nich zapłakana Lissa.
i jak może być pierwszy rozdział ????
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz