poniedziałek, 27 czerwca 2016

Rozdział 16

Rose :

- Mamo ... - nów zaczęłam mieć łzy w oczach. Musze się z tym uspokoić. - Dymitr ma raka wątroby. Proszę cię przyjedz do akademii z rodziną. Lissa postara się żebyście dostali wygodny transport. On nas teraz potrzebuje. 
- Jjaaaak to ?? - Olena zaczęła płakać -przecież to jest zdrowy strażnik. Jemu nic nie ma prawa być. Dymitr mój synek, mój kochany chłopiec. Już się pakujemy. Innym powiem jak będziemy na miejscu o tym co spotkało Dymitra. Rose, dziękuję za informację. 
- On z tego wyjdzie. Nie ma innej opcji. Będzie zdrowy zobaczysz. Spokojnie.
- Wierze ci Rose. Muszę już iść się pakować. Do zobaczenia.
- Do widzenia mamo. 
Ale to był dla nich cios. Przede wszystkim dla Oleny. Inni na razie nie wiedzą i może dobrze. Niech nie wpadają w panikę lub histerię. Pójdę o wszystkim powiedzieć Lissie. Za dużo czasu nie mam. Jutro Dymitr zaczyna leczenie. Chce być przy nim w tych trudnych chwilach. Szłam dość szybko i jak to zwykle bywa z moim szczęściem, wpadłam na kogoś. Była to Lily. 
- Strażniczko Rose, jak strażnik Bielikov się czuję. Co mu jest ?? Myślałam, że tylko zrobiło mu się słabo i tyle. A tu proszę nie przychodzi na zajęcia?? Wszycy w grupie się martwimy.
- Widzisz... strażnik Bielikov ma raka. Wykryto go trzy dni temu. Mamy nadzieję, że wyjdzie z tego. Od jutra zaczyna leczenie. 
Oczy Lily były całe we łzach. Wiem, że cała ich grupa związała się z moim mężem. 
- Co jak to ??? Dlaczego ?? To nie może być prawda. My go tak lubimy. Jest naszym mentorem. Zawsze nie pokonany. Teraz też nie może się dać. Musi walczyć. - rozpłakała się na dobre. Wiedziałam, że cierpi. Kto by nie cierpiał.  Uciekła. W sensie pobiegła chyba w stronę swojego pokoju, ale nie yla tego, aż tak pewna. Musi sobie poradzić. Jest twardą dziewczyną. Wierzę w nią. Sama teraz musze się skupić i iść do Lissy, a później pójść na spotkanie z rodziną mojego ukochanego. Zadzwoniłam do mojego taty. 
- Abe słucham
- Tato, musisz mi załatwić transport dla rodziny Dymitra. Na już. Proszę
- Córa, to nie jest takie proste
- Dla ciebie nie ma rzeczy nie możliwych. - takie teksty zawsze na niego działały. Podziałały i tym razem.
- Dobrze, załatwię to. Dla mojej córeczki wszystko co najlepsze.- o matko znowu zaczyna.
-Tak tato, dziękuję. Jesteś normalnie cudowny. Wiedziałam, że dasz radę mi to załatwić. Muszę już lecieć. Papa
-Do zobaczenia.
Kurcze, mam tyle spraw do załatwienia. Mam nadzieję, że zdążę.  Na pewno wszystko się ułoży. Jestem tego pewna. Dymitr wyzdrowieje i na reszcie będziemy żyć w spokoju. Bez zmartwień. Będziemy chodzić do naszej ulubionej pracy i cieszyć się życiem. Musimy ...


Dymitr :

Powiem wam, że nudno w tym szpitalu. Podobno Roza dala mamy popis w recepcji. Zawsze jak ona jest to nigdy nie jest nudno. Jakaś akcja gwarantowana. Rozrywka 24h na dobę. Kocham ją. To taki mój mały wariat. A raczej wariatka ☺😊. Choroba nam stanęła na drodze, ale ja ją pokonam. Bo jak nie ja to kto ?
Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Jak moja mam to przyjęła. Na pewno nie było jej łatwo.  Chciałbym, aby tu była i czekała razem ze mną.  Tak bardzo ją kocham. Skończyło czytać moje wszystkie książki i powiem szczerze nie mam co robić. Jestem dobrej myśli, mam nadzieję, że nie długo stąd wyjdę. Moja Roza musi to wszystko znosić. Jest dzielna. Nie mogę tak siedzieć bez czynnie. Muszę coś zrobić, bo oszaleje.
Za chwilę zacznę śpiewać, a lepiej żeby nikt tego nie słyszał, bo ogłuchnie. Wiem. Zadzwonię do wiki, jestem ciekawy jak zareaguje jak do niej zadzwonię.
Pierwszy sygnał,a ona nic .... drugi... trzeci.. czemu nie odbiera, przecież nastolatki nie rozstają się ze swoimi telefonami. Pilnują ich lepiej niż czegokolwiek innego. Ooo... hurra, odebrała.
- Cześć młoda, co tam u ciebie ??  -starałem się aby zabrzmiało jak najbardziej radośnie, aby niczego nie wyczuła w moim głosie.
- Cześć, wiesz co ?! Mama powiedziała, że będę się uczyć w Akademii. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Właśnie do ciebie jedziemy. Wszyscy są tacy radośni. Nie możemy się doczekać aż cię zobaczymy. Jak tam u ciebie ?? Podobno uczysz w Akademii. Super ...
- Czuję się super. Jak będziesz tutaj to daj mi znać. Teraz muszę już lecieć. Papa, kocham cię siostra.
- No cześć
Teraz już pozostało mi czekanie na rodzinę. Ciekawe co tam Rose porabia. Muszę się chyba przespać.

Olena :

Co??!! Jak to?! Pakowałam się szybko, myśląc dlaczego to spotkało akurat jego. Nie mogłam pokazać dzieciom, że płaczę, więc ciągle się uśmiechałam. Zajęłam się rozmową, ale nadal w głowie miałam Dymitra. Jechaliśmy juz samochodem do Akademii. Podróż samolotem była wyjątkowo przyjemna. Wiktoria spała tak samo jak Karolina. Nie wiem ile jeszcze czasu zostało, ale z każdym kilometrów coraz bardziej się denerwuje.  Uff... dojechaliśmy. Wysiadłam z wozu, nie chciałam obudzić dziewczyn. Czekała na mnie Rose. 
- Witaj mamo, lepiej abyśmy porozmawiały w moim pokoju.
Tak, więc poszłyśmy...






I jak rozdział?? Podoba się... nie wyrabiam się z pisaniem. Mam tyle pomysłów. Proszę o komentarze😘💋💋❤❤

niedziela, 26 czerwca 2016

Rozdział 15

Dymitr :

- Niestety, ale ma pan ... - tu się lekarz znowu zawahał- nowotwór wątroby. Jest on złośliwy. Proszę się aż tak nie martwić, wykryliśmy go dość wcześnie, wiec jest 80 % szans zna to, że pana wyleczymy. 
W tej sekundzie Roza zaczęła płakać, chyba jej się słabo zrobiło, bo upadła na moje łóżko . Ja sam byłem w wielkim szoku. Przecież nie piję, nie palę. Prowadzę zdrowy tryb życia, poza tym jestem dampirem, one prawie nigdy nie chorują. No cóż trzeba walczyć do samego końca.
- Jaka metodą będę leczony??- zapytałem ze stoickim spokojem. 
- Tego jeszcze nie wiemy, ale jutro pan się wszystkiego dowie. Teraz zostawię państwa, abyście mogli porozmawiać. Wyszedł.
- Roza spokojnie, wszystko się ułoży.-zacząłem powoli i spokojnie. - Lekarze przecież są dobrej myśli.
-Jak ty możesz tak mówić !!! Jesteś śmiertelnie chory. Co ty do mnie mówisz. Martwię się o ciebie. Możesz umrzeć, nie pozwolę na to. - krzyczała, nie byłem w stanie jej uspokoić. Ciągle płakała, nie wiedziałem co robić. - Ty musisz z tego wyjść, nie możesz odejść.
- Rose- powiedziałem ostrzej. - Uspokój się. Nigdzie nie odejdę. Przestań. Weź się w garść. Jesteś najlepszą strażniczką. Na spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Idź do domu kochanie i się połóż. Spokojnie. Będziesz musiała przejąć moja grupę na treningach. Mam nadzieję, że dasz sobie radę.
- Dobrze pójdę odpocząć, ale przyjdę wieczorem.

Rose :

Wyszłam ze szpitala, cała zapłakana. Dlaczego nas to spotkało... Dampiry nie chorują, mamy świetne zdrowie. Musiało paść na Dymitra. A może to jest próba dla nas ??  Nie wiem, jakoś nie mam teraz głowy do zastanawiania się nad tym. Sięgnęłam po telefon o zadzwoniłam do Lissy. Proszę odbierz
- Cześć Rose, co tam u ciebie ? - zapytała bardzo pogodnie 
- Dymitr jest poważnie chory. - znowu się rozpłakałam. - Ma raka. Lissa tak mi słabo. Nie wiem co mam robić. To dla mnie bardzo duży szok. 
- Postaram się przyjechać jak najszybciej. Powiedz czego ci potrzeba, a to przywiozę. 
- Po prostu przyjedź i bądź ze mną. Muszę teraz lecieć załatwić parę spraw. Będę czekać. Pa 
- Papa Rose, trzymaj się. Kocham Cię jak siostrę,  będę najszybciej jak się da.
Rozłączyłam się, bo nie chciałam aby słyszała jak płacze. Postanowiłam, że pójdę do siebie do pokoju. Niczego dzisiaj nie będę załatwiać, jestem zbyt zdenerwowana. Wolałabym, abym napadło mnie stado strzyg niż dostać taką wiadomość. No, ale cóż trzeba iść do przodu, Dymitr będzie walczył. Muszę się położyć jak nic. Uff... dotarłam. Marzyłam o kąpieli i łóżku. Chciałam chyba zapomnieć, albo przynajmniej udawać, że nic takiego się nie wydarzyło. Po chwili już leżałam w nim. Zasnęłam. Nie wiem ile spałam, ale obudziło mnie pukanie do drzwi. Powoli zwlekłam się z mojego ukochanego łoża, mówiąc, że już idę.  Otworzyłam mozolnie drzwi, a w nich stał Abe z Lissą. Bardzo się zdziwiłam. Co on tu robi?! 
- Co wy tu robicie? - zapytałam ospale.
- Przyjechaliśmy na twoją prośbę.- odpowiedział szybko mój ojczulek.
- Liss, ile spałam ?? 
- Prawie dwa, Dymitr się o ciebie niepokoi. Podobno nie odbierasz telefonu. Martwi się o ciebie. Powiem Ci, że już załatwiłam ci urlop na jakieś 2 tygodnie. Zajęcia masz odwołane tak samo jak grupa Dymitra. Byłam już u niego. Czuje się dobrze. On jutra zaczyna leczenie. Prosił abyś przyszła do niego jak odpoczniesz. My się tu wszystkim zajmiemy, a ty proszę cię idź do niego. Tylko się trochę ogarnij, przepraszam, że to mówię, ale wyglądasz jak siedem nieszczęść. - powiedziała spokojnie, ale z pewną nutą niecierpliwości w głosie.
- Dobrze - jakoś zrobiło mi się lepiej. Poprawiła mi humor swoją obecnością. - Już do niego idę. Trzymajcie się. 
Powiem tyle, biegłam do niego. Myślałam tylko o nim. Wbiegłam do szpitala jak oparzona. Nie wiedziałam gdzie leży, w końcu nie było mnie tu aż dwa dni. 
- Przepraszam, gdzie leży Dymitr Bielikov ??
- A kim pani dla niego jest ? - pani z recepcji spojrzała na mnie dziwnie.
- Jego żoną - powiedziałam z pewnością w głosie.
- Pani chyba żartuje. Jest pani za młoda. Jakoś nie wierzę pani. Pewnie wami jest jakieś 7 lat różnicy. - oj teraz to mnie ta pani zdenerwowała.
- Proszę sobie nawet tak nie żartować.  Nie jest mi do śmiechu. Za chwilę się zdenerwuje. Nazywam się Rose Hathaway - Bielikov. Radzę pani mnie wpuścić, bo może zrobić się nie przyjemnie. - powiedziałam ostro. Kobieta już widziała,  że nie żartuje. 
- Pokój nr 115, piętro 3 - szybko odpowiedziała, nie patrząc na mnie. 
- Dziękuję - uśmiechnęła się dość podle. 
Biegłam jak najszybciej do jego sali. Nie mogłam jej znaleźć. Stanęłam przy mapie szpitala i udało mi się znaleźć salę. Wbiegłam do niej, leżał spokojnie na łóżku czytając jakiś western. Skąd on w ogóle je miał ??? Nie wiem, ale zawsze je z nim widzę. 
- Cześć, Towarzyszu. Jak się czujesz ? Przepraszam, że nie przyszłam, ale te dni przespałam. Byłam bardzo zmęczona. Co ci lekarz powiedział? W ogóle musze iść do twojej klasy i powiedzieć co ci się stało. Podobno to Lily zadzwoniła po pomoc gdy byłeś na spacerze i ją spotkałeś. 
- Hej kochanie, ile pytań. Będę na nie odpowiedź po kolei. Czuje się dobrze, ale trochę się denerwuję przed jutro. Lekarz powiedział, że będą mnie na razie naświetlać z tego co zrozumiałem. Cieszę się, że wyjaśnia to wszystko mojej klasie, ale mam prośbę. Zadzwoń Roza do mojej rodziny. Warto, aby wiedzieli co się ze mną dzieje.
- Dobrze skarbie. A jak cie tu karmią, lepiej niż ty sam czy gorzej?
- Powiem ci , że katastrofy nie ma. Mogło byc lepiej, ale nie narzekam. Mało śpię, brakuje mi ruchu. 
- Zaczynam się obwiniać, że nie poszłam z tobą wtedy na ten spacer. Mogła bym ci wtedy jakoś pomóc. Ciężko mi z tą całą sytuacją. 
- Nie obwiniaj się. Posłuchaj mnie uważnie. Kocham cię i będę żyć dla ciebie. Będę walczył. Jak to szło w zdrowiu i chorobie. - wiedział jak mi poprawić humor. Tak go kocham- za parę dni będę mógł wyjść i siedzieć w domu. Będę musiał stawiać się na leczenie. 
- To cudownie. Skarbie muszę już lecieć skoro mam załatwić tyle spraw. Zajrzę do ciebie jutro i coś ci przyniosę. -Nachyliłam się do niego i namiętnie pocałowałam. Teraz to ja muskałam jego wargi. Poddał mi się bez reszty. Długi namiętny pocałunek sprawi , że nie chciałam go opuszczać, ale musiałam. 
Kiedy wyszłam ze szpitala, wybrałam numer do Oleny. Nie spodziewałam się, że to Wiktoria odbierze. 
- Cześć Rose, co tam u ciebie?? Jak tam?? Opowiadaj...
- Wiki, daj mi twoja mamę. Pogadamy później. 
- Ok... Mamo Rose dzwoni -zaczęła krzyczeć, aż ja to słyszałam w telefonie. 
- Witaj Rose
- Cześć mamo, nie mam za dobrej wiadomości... lepiej usiądź.







Kochani i jak wam się podobał rozdział... proszę o komentarze. Dziękuję za waszą obecność do tej pory 💋❤❤

piątek, 24 czerwca 2016

Rozdział 14

Rose :

W drzwiach stał Matt. Nie spodziewałam się tutaj jego. Pewnie chce porozmawiać. 
- Cześć, co cię tu sprowadza?  - zapytałam. 
- Chciałem z tobą porozmawiać. W sensie dokończyć tamta rozmowę.   Chyba potrzebuje się komuś wygadać. Jak nie masz czasu to mi powiedz, to sobie pójdę.
- Nie wygłupiaj się. Zapraszam do środka. Porozmawiamy na spokojnie. Chcesz coś może do picia?? 
- Tak, po proszę wodę. 
- Nie ma sprawy już przynoszę. Mój mąż powinien za chwilę wrócić, ale tym się nie przejmuj. Dobrze to opowiadaj...- poprosiłam.
- Chodzi o to, że przez trening uważają mnie, za lizusa i jakiegoś najlepszego gościa. Nie jest tak. Chodziłem na salę ćwiczyć tylko dla tego, że mnie wyzywali itd. Uważam, że jestem w porządku, więc nie rozumiem reakcji innych. Nie mam przyjaciół, ani nawet kolegów. Czuje się bardzo samotny i nie wiem co robić. Chciałbym mieć choć jednego kolegę. 
- Powiem Ci, że nie wiem jak to jest, bo zawsze miałam przyjaciela. Na pewno nie jest to fajne uczucie, być samotnym. Możemy  to od dzisiaj zmienić. Pomogę ci w tym. Pójdziesz ze mną do pewnej grupki uczniów, którzy na pewno Cię zaakceptują. Poczekamy tylko na Dymitra. 
Siedzieliśmy jeszcze jakieś 15 minut, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Opowiedział mi o swoim życiu. Oczywiście mniej więcej. Po tym czasie przyszedł Dymitr. 
- Cześć skarbie, posłuchaj ja musze wyjść na jakieś 2-3 godziny, nie pogniewasz się prawda?? - mówiąc to dawałam mu soczyste buziaka. 
- Tak, jasne. Możesz iść ja w tym czasie sobie odpocznę. 
No i wyszliśmy. Szłam dość szybkim tempem, ale Matt nie był gorszy. Utrzymywał je. Po jakiś 10 minutach byliśmy na miejscu. Byliśmy pod Akademikiem. Szłam na 3 piętro. Gdy doszłam do wybranego pokoju, zapukałam. Otworzyła mi Jill. 
- Cześć młoda. Mam do ciebie sprawę. Możemy pogadać?? 
- Roooseeee ????!! Co ty tutaj robisz? Dlaczego tu jesteś, a nie z Lissą na dworze? Czy coś się stało?  
- Nie, wszystko jest w porządku. Chciałam ci tylko przedstawić mojego nowego znajomego.  Matt to jest Jill. Jill to Matt. Nie ma za wielu znajomych, a fajny z niego chłopak, więc pomyślałam, że może ty i twoja paczka zakumplujecie się z nim. 
- Cześć, milo mi cię poznać. - Jill podała rękę Mattowi. 
- Mi też jest bardzo miło. Mam nadzieję, że będziemy fajnie się dogadywać. - powiedział z dużym uśmiechem na twarzy. 
- Dobra to ja was zostawiam samych. Wracam do Dymitra.
- Dymitr też tu jest ?!? - przerwała mi Jill.
- Tak i jest moim trenerem. - odpowiedział jej szybko chłopak. 
- Wow, ale super musisz mi opowiedzieć.
-Dobrze
Weszli do pokoju Jill zaraz po tym jak się ze mną pożegnali. Chyba zaczęli się dogadywać. To fajne uczucie gdy się wie , że mogłam komuś pomóc. Starałam się jak najszybciej wrócić do pokoju, aby móc spędzić trochę czasu z moim ukochanym. Na reszcie, dom. Gdy weszłam do mieszkania, nikogo nie było. Dziwne. Zamknęłam drzwi. Stałam się czujna. Nagle ktoś wyskoczył zza drzwi. Dostał ode mnie mocnego kopniaka. Po chwili zorientowałam się, że totylko Dymitr. Chciał mnie tylko delikatnie zaskoczyć, a ja go tak urządziłam. Biedaczek... 
- Przepraszam kochanie, nie chciałam zrobić tego tak mocno. Nie wiedziałam kto to. Zareagowałam instynktownie. Pójdę po jakiś lód. 
- Roza, spokojnie. Twoja reakcja była prawidłowa. To ja nie pomyślałem o tym, że tak postąpisz. Chciałem się tylko przytulić od tyłu. Nie wyszło, ale może dostane jakiegoś buziaka w formie wynagrodzenia za straty. 
- Nie ma sprawy Towarzyszu. Już się robi.- podeszłam do niego i namiętnie go pocałowałam. Oj długo się całowaliśmy. Niestety nie mogliśmy sobie pozwolić na nic więcej, ponieważ w każdej chwili mógł do nas zapukał jakiś uczeń. Trzeba być ostrożnym. Nigdy nic nie wiadomo.
- Już ci lepiej ?? - zapytałam słodko.
- Znacznie -odpowiedział
- Jestem zmęczon, ale bardzo polubiłam moja nowa klasę. Nie jest taka zła jak o niej mówią. Jest bardzo zgrana. Nie ma jak na razie z nimi problemów. Jeszcze ich nauczę walki. Zobaczysz
- Bardzo cieszę się, że tak mówisz. Oby to była prawda. Pamiętaj tylko, że początki mogą być trudne i nie możesz za dużo od nich wymagać. Jak są zdolni to wykorzystaj ich umiejętności.
- Wiem, wiem. Jestem na to przygotowana. Polubiłam tego chłopaka z twojej grupy. Jest samotny, ale mam nadzieję, że to się zmieni. Zaprowadziłam go do Jill. Chyba się dogadają.
- Powiem ci, że on jest świetny. Trochę przypomina mi mnie jak byłem młody. Tez ciągle trenowałem, ale miałem przyjaciół, a on ich nie ma i to jest straszne. Chcesz może pójść na mały spacer ??
-Bardzo chętnie, ale może innym razem, bo teraz jestem zmęczona i chcę się położyć. Pójdź sam.
- Dobrze. Śpij spokojnie. - no i wyszedł. Ja postanowiłam się położyć i zregenerować siły. Szybko mi przyszło zasnąć.

Dymitr :

Postanowiłem, że pójdę w stronę Akademików, przy okazji sprawdzę czy wszystko  
tam w porządku. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności spotkałem swoją uczennicę.
- Lily, co ty tutaj robisz?! Trochę nie za późna godzina jak na spacery dla uczennicy? 
- Tak, przepraszam, ale musiałam się przejść. Trochę dzisiaj się za dużo wydarzyło.
Nagle źle się poczułem. Gdy spojrzałem na Lily, to miałem wrażenie jakby było ich 50. Ktoś mnie przytrzymał. Widziałem tylko jak Lily wyciągała telefon i krzyczała coś. 
Obudziłem się chyba w szpitalu. Było dość biało, a na ręce miałem podpięte masę kabli. Tak to był szpital, bo w tym momencie wszedł do mojego pokoju lekarz, a za nim mój największy skarb. Roza. Jak ona musiała się o mnie bać. Nie czekając na to co powie lekarz, rzuciła się na moją szyję i mocno przytuliła. Nie chciałem jej wypuszczać z rąk, ale pan doktor się chyba nie cierpliwił. 
- Panie doktorze co mi się stało ??? Dlaczego zemdlałem? Nic nie rozumiem z tego...
- No właśnie, wie pan jak ja się martwiłam o męża. Myślałam, że za chwilę serce mi stanie i nie będę mogła nic powiedzieć. Bardzo się o niego bałam. - powiedziała z wielką troską w głosie. To jest kolejna rzecz, która tak bardzo w niej kocham. 
-Niestety nie ma dla państwa dobrych wieści... - odrzekł, ale wiedziałem, że nie dokończy płynnie tego zdania. - Nie wiem jak mam to państwu powiedzieć. Nie chce tego mówić prosto z mostu, ale chyba nie będzie innego wyjścia... 








Przepraszam, że taki krótki, ale myślę, że było w nim dużo emocji, więc zostawię was w tym napięciu. Moi drodzy... zakładam drugiego bloga. To będzie historia opowiadająca oogrupie przyjaciół (ich problemy, szkoła, miłość ) jutro będziecie mieli linka do niego. Gorąco zachęcam do jego odwiedzenia, a teraz proszę o masę komentarzy co to tego rozdziału. Dziękuję, kocham was ❤❤❤❤

środa, 22 czerwca 2016

Opowiadanie cz.2

Co on sobie myślał ?? Że się pojawi, a ja mu wybaczę??!! Mam Jamesa, on na prawdę się mną opiekuje. Kocham go,a on mnie. Jest świetnym uczniem i myślę, że zajdzeimy oboje daleko. Uwielbiamy razem ćwiczyć. Z moich myśli wyrwał mnie telefon. Ktoś do mnie dzwonił. Nie sprawdziłam kto to, tylko od razu odebrałam. To Dymitr...
- Hathaway, słucham ? - powiedziałam obojętnie
- Roza, to ja Dymitr. Proszę cię porozmawiajmy na spokojnie.
- Nie mamy o czym, przykro mi. Cześć
Rozłączyłam się. Nawet nie wiem dlaczego. Nie mogłam po prostu. Kocham go, ale to za bardzo boli.  Bardziej kocham Jamesa. No właśnie jeżeli o nim mowa to gdzie on jest. Mieliśmy iść na spacer. Ahh pewnie się spóźnione. Często to mu się to zdarza. Dopiero po jakiś 10 minutach. Ktoś zapukał do pokoju. Nie był to James. To jakiś strażnik. No ja w końcu też już prawie jestem strażnikiem.
- Rose mam dla ciebie bardzo złą wiadomość. James zniknął. W sensie porwali go nie z własnej woli. I to nie strzyhi tylko normalni ludzie.
W tej chwili nie mogłam nic powiedzieć to tak jakby ktoś mnie zabił. Jak to ?? To nie możliwe.
- Co ????jak to ???  - nie zdążyłam dokończyć a zza drzwi wyskoczył James.
-Mam cię, nabrałaś się.- nagle  stał się poważny, bo zobaczył moja minę. - Dzięki Luke, możesz już nas samych zostawić.  - poszedł .- przepraszam Rose, nie powinienem ci tego robić.
- Dobrze już w porządku, ale nigdy więcej tak nie rób. O mało co nie zeszłam na zawał.
- W takim rade w ramach przeprosin, zapraszam cię na pyszne lody. Nie wiem gdzie je znajdziemy, bo to w końcu akademia, ale myślę, że coś się uda wykombinować.
- Zgoda. - pocałowałam go w policzek. Szybko wyszliśmy z mojego pokoju.
Zapomniałam porozmawiać z Lissą. Kurcze ... mam nadzieję, że mi to wybaczy. Zadzwonię do niej wieczorem. No to czas teraz na przyjemności. Cudowny spacer. Dużo rozmawialiśmy. O wszystkim i o niczym. Powiem wam , że w ogóle się nim nie zmęczyłam. Odprowadzić mnie pod same drzwi.
- Dziękuję pani na cudowny spacer.
- Ja również dziękuję za miło spędzony czas.- w tej sekundzie mocno i głęboko mnie pocałował. Oparłam się o drzwi. Cudnie całował. Musieliśmy to robić cicho aby nikogo nie obudzić.  Długo się całowaliśmy, ale nic poza tym. Szkoda ... no na pewno przyjdzie czas na więcej.
Obudziłam się dość późno, bo około 23.00. Przynajmniej się wyspałam. Wyszłam z łóżka i poszłam do łazienki. Szybko się ogarnęłam i po 5 minutach byłam już w drodze do stołówki. Nie mogłam do niej spokojnie dojść. Dlaczego  ? Tego nikt nie wiedział. Ktoś zaczepił mnie i powiedział, że widział jak James całuje się z jakąś panną. Nie uwierzyła w to, ale od razu poszłam do niego. I tyle widziani moje śniadanie.
- James... - zapukałam, otworzyłam drzwi. Ku moim oczom ukazał się on z jakąś laską w jego łóżku. W tym momencie świat mi się zawalił. Ponad dwa lata razem. On mnie teraz zdradza. Nic nie powiedziałam tylko od razu wybiegłam. Jak on mógł mi to zrobić... myślałam, że jest cudowny. Znowu się pomyliłem co do facetów. Najpierw Dymitr, teraz James. Mam dość ich wszystkich. Zaczęłam płakać, pobiegła do swojego pokoju. W między czasie wbiegłam na kogoś nie chcący. No lepiej trafić nie mogłam. (Sarkazm ☺) Dymitr. Co on tu robi. Tego nie wiem, ale nie wyglądało to dobrze.
- Roza dlaczego ty płaczesz?- delikatnie zabrał włosy z mojej twarzy.
- nic się nie stało, po prostu mam zły dzień. Przepraszam, ale muszę już iść. - nie czekał za długo, podniósł moja głowę i pocałował. Odruchowo uderzyła go pięścią w twarz. Czułam się tak jak w tym pokoju musiała go uderzyć aby się uwolnić. Dokładnie takie samo uczucie. No trudno. Zasłużył sobie na to. - Nigdy więcej tego nie rób. Powiedziałam i od razu uciekłam z płaczem. Biegam jak najszybciej. Chciałam juz być w pokoju, pod moją ukochaną kołdrą z Lissą u boku. Nareszcie. Koniec podróży. Zamknęłam drzwi na klucz nikt nie mógł wejść. Starałam się uspokoić. Musiałam zebrać wszystkie myśli w jedną całość. Nic w nerwach. Minęło jakieś 20 minut, gdy ktoś zapukał. Otworzyłam w drzwi stał ... Mason.  Widać było, że chciał pogadać po prostu, ale gdy tylko zauważył, że płakałam od razu przeszedł do pytań. Gdy skończył je zadawać, opowiedziałam mu o wszystkim.  Nie mógł w to uwierzyć. - - Rose jak go zobaczę to obiecuję, że go zabije. Nie jest moim przyjacielem po tym co ci zrobił. A co do Dymitra... on nie chciał źle. Nie wiedział jak ma się zachować. Uległ emocjom. Kocha cię, chciał cię pocieszyć. Musisz z nimi porozmawiać, ale nie teraz. Musiszkoda się uspokoić.
Po paru minutach Mason musiał już iść, więc  zostałam sama, ale nie na długo. Kolejnym moim gościem była Lissa. Tak się cieszyłam, że przyszła do mnie. Bardzo mi jej brakowało. Wyczuła, że coś jest nie tak. Powiedziałam jej o wszystkim. Ona jedyna zawsze umie mnie pocieszyć w 100%.
- Normalnie zabijr ich, oby dwóch. Co oni się myślą?!?! - Lissa była wściekła, chodziła nerwowo po pokoju i krzyczała. Powiem szczerze uspokajało mnie to. Sama nie wiem dlaczego. Tak jest i tyle. Nie skończyła jeszcze mówić, gdy ktoś zapukał do drzwi. Nie chciałam ich otwierać, wiec Liss zrobiła to za mnie. Gdy tylko uchyliła drzwi do pokoju wpadnę zdyszany Dymitr. Szukał mnie wzrokiem. Upadł na kolana. Mówił coś po rosyjsku. Zrozumiałam tylko trzy słowa Kocham Cię, Roza , bardzo. Kazałam mu wstać. Lissą powiedziała, że nas zostawi samych, ale i tak Dymitr ma u niej dużego minusa. Gdy tylko wyszła Dymitr zaczął mówić po angielsku. Od razu lepiej.
- Błagam cię Roza, przebacz mi. Nie jestem ciebie wart, ale chcę abyś mi tylko wybaczyła. Kocham cię, wtedy chciałem Cię tylko pocieszyć. Przepraszam. Nie powinienem.
W tym momencie zrozumiałam, że to właśnie jest mój mężczyzna. Żaden inny. Na pewno te sytuacje będą mnie jeszcze boleć, ale ja go kocham i nic tego nie zmieni. Na razie nie wybaczyła mu. Zostawił mnie na 2 lata. Nie jestem aż tak miłosierna. Zawsze będzie można zacząć powoli od nowa. Nie wiem ci mi się stało, ale .... pocałowałam go. Tak po prostu,  była spragniona jego dotyku i s maku jego ust. Tęskniłam za nim. Bardzo. Odsuneliśmy się od siebie. Powiem szczerze, bardzo namiętnie się całowaliśmy.
- Kocham Cię Towarzyszu, ale to nie zmienia faktu, że na razie  jesteś na takim okresie próbnym. Nie zapomnę ci tego co mi zrobiłeś, ale za bardzo za tobą tęskniłam. Przytulił się do niego. Staliśmy przytuleni prawie 10 minut.  Nasz nowy rekord.










Przepraszam, że tak późno i taki krótki i taki okropny. Mam do was pytanie czy chcecie tego trzecia część czy coś zupełnie nowego ??? Proszę was o pomoc. Od jutra zaczynam do was pisać dziewczyny. Dziękuję, że na mnie czekacie. Proszę o komentarze

piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział 13

Rose : 

Nareszcie szkoła. Nigdy nie sądziłam, że będę się cieszyć do jej powrotu. Tylko, że teraz to ja będę uczyć. Nie mogę się doczekać pierwszych zajęć. Ciekawe jaka będzie moja nowa grupa. Mam nadzieje, ze będą zdyscyplinowani, jak nie to trzeba będzie ich tego nauczyć. Nareszcie przyjechaliśmy... z moich rozmyślań wyrwał mnie Dymitr. 
- Jesteśmy już na miejscu kochanie. - powiedział to takim tonem, którego nie umiałam rozpoznać. Był pół oficjalny, pół kochający... dziwny. 
- Dobrze... już nie mogę się doczekać. Chce juz zacząć, ale czuje, że jestem zmęczona po podróży. Pójdę się przywitać z dyrektorka i z Alberta. Długo ich nie widziałam, warto by było pokazać się.
- Masz rację-  w tym momencie   zaparkować samochód i wyłączył silnik. 
Wysiadłam. Od razu z moim mężem udaliśmy się w stronę pokoju Kirovej. Chciałam zobaczyć jej minę gdy nas zobaczy i to jesżyczę razem. Nie powiem trochę niepokojeniu było, ale to tylko dlatego, że nie widziałam jej długo. Wszystko będzie w porządku. Doszliśmy, zapukałam do gabinetu. Usłyszałam szybkie "wejść". Otworzyłam drzwi i wraz z moim ukochanym stanęliśmy przed panią dyrektor. 
- Dzień dobry- powiedziałam kulturalnie, aczkolwiek z lekkim przekąsem. 
- Rose !? Co ty tutaj robisz?! Czemu nie jesteś na dworze? -pytania leciały jak z torpedy. Jedno za drugim. Na żadne nie udało mi się odpowiedzieć. Otworzyłam usta dopiero gdy przestała mówić. 
- Chce uczyć młodzież. Podobno jestem żywą legendą. Myślę, że mieli by dużą motywację do nauki.- powiedziałam najbardziej oficjalnym tonem jakim tylko umiałam. 
- Zgoda, ale dostaniesz najcięższą grupę. Może ty ich ustawisz i zmobilizujesz. Natomiast ty Bielikov, będziesz uczył mała grupę najbardziej uzdolnionych.trzy dziewczyny i jeden chłopak. Mam nadzieję, że będą pod twoim okiem szkolić się na najlepszych. 
- Tak jest pani dyrektor.  - powiedział bardzo oficjalnym tonem. Zaczęły mi się przypominać czasu jak to ja byłam uczennicą. Poznałam wtedy mojego ukochanego. Cudne lata. 
- Kiedy możemy zacząć treningi - zapytałam z ciekawością. 
- Jutro od samego rana. - powiedziała. My chwilę później podziękowaliśmy za rozmowę i udaliśmy się w stronę naszego pokoju. Nie chciało mi się w to wierzyć. Spałam w jednym pomieszczeniu z moim cudem w akademii. Coś nie do uwierzenia. 
Weszliśmy do pokoju. Był skromnie urządzony, ale przytulny. Wiecie co mnie zdziwiło najbardziej... to że mieliśmy wspólne łóżko. Od samego początku myślałam, że będziemy mieć osobne miejsca do spania, a tu proszę taka niespodzianka. 
Przypomniałam sobie, że muszę zadzwonić do Lissy. Złapałam za telefon, ale nikt nie odebrał. No niestety. Spróbuję jutro. Szybko się rozpakowałam i poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Kiedy wyszłam z łazienki, mój ukochany leżał na łóżku i czytał jakiś western.
- Teraz twoja kolej Towarzyszu. - powiedziałam kuszącym głosem.
- Tak wiem, już idę, ale nie mogę się napatrzeć na to twoje boskie ciało.
Czułam jak się rumienię. Te jego teksty... nie mam do nich słów. Nagle poczułam się jakoś dziwnie zmęczona. To pewnie tak podróż mnie zmęczyła. Muszę iść spać, bo jutro pierwsze zajęcia.
- Dobranoc kochanie. - powiedziałam to gdy Dymitr właśnie wchodził do łazienki. Zasnęłam.


Dymitr :

Wyszedłem z łazienki i zabaczyłem jak Roza leży na łóżku. Spała i to dość głęboko. Przykryłem ją kołdrą. Sam stwierdziłem, że skoro mam zajęcia to musze się wyspać. Pogasiłem wszystko światła i tez poszedłem spać. 
Budzik... godzina 20.00... pora wstawać. Delikatnie pocałowałem mój skarb w czoło. Od razu się obudziła. Moja perełka, nie mogłem się na nią napatrzeć. 
- Dziś pierwszy dzień nauki, pora wstać kochanie. - uśmiechnąłem się. Widziałem, że nie będzie chciała wstać. Pomimo tego, że bardzo długo czekała na te zajęcia. 
- Daj mi jeszcze 5 minut. - powiedziała bardzo zaspanym głosem. - Nie chce mi się wstać. 
- Nie, skarbie musisz wstać. Jak sama tego nie zrobisz to siłą cię zdejmę z łóżka. 
Nie minęła chwila, a Rose juz stała na nogach. To zawsze działa. No cóż zostaną nam mało czasu. - Dzień dobry - mówiąc to pocałowałem ją w policzek.- Kawa czy herbata ? 
- Poproszę kawę, wiesz jaką Lubię. Pójdę się przyszykować. Nie długo zaczynam pierwszą lekcję.
Ah... sam nie mogę się doczekać moim pierwszych zajęć. Ciekawe jaka jest moja grupa. Mam nadzieję, że nie będzie z nimi problemów. Dobrze... kawa gotowa. Teraz sam muszę się szybko przygotować. Wiem ... ubiór się w to co ubrał się na pierwszy trening z moją żoną. Jest najwygodniejszy.
- Kochanie, ja już wychodzę, bo mam wcześniej zajęcia. Kawa czeka na ciebie. Jakby coś się działo to dzwoń.  Papa

Rose :

Dziwnie się poczułam, bo wyszedł bez buziaka, bez niczego. Czym ja się w ogóle martwię. Nie powinnam. Teraz dość często nasz dzień będzie tak wyglądał. No trudno ... ja tez juz muszę wychodzić szybko ubrałam się w dość ładny dres jak na mój gust, wypiłam kawę i wyszłam z mieszkania. (Oczywiście zamknęłam drzwi, żeby nie było, że ktoś mi się w łamie). O.. sięgnie mam jeszcze sporo czasu. W takim razie zajrzę do Dymitr jak sobie radzi z klasą. Kierowałam się w stronę jego sali do ćwiczeń. Kiedy dotarłam na miejsce, zastanawiałam się czy mam wejść po cichu, czy zrobić coś w moim stylu, czyli wielkie wejście smoka. Oczywiście, że wybrałam ta druga opcję. ☺☺ Otworzyłam drzwi nagle i z dość dużą siłą. Wszyscy się na mnie patrzyli jak ja kocham to uczucie. Nagle uczniowie zaczęli bić mi brawo. Trzy dziewczyny podbiegły do mnie i zaczęły pytać o wszystko. To było bardzo dziwne, ale i zarazem przyjemne.   Usłyszałam głos Dymitra. 
- Może dacie spokój strażnicce Hathaway. - w odpowiedzi na jego prośbę usłyszałam od jednej dziewczyny coś takiego : 
- Nie bądź Dymitr taki oficjalny, przecież wiemy, że to twoja żona. 
- Trochę inaczej się mówi do nauczyciela panno...  - powiedziałam dość silnym głosem. O dziwo nie krzyczałam, aż się sama zdziwiłam. Nie miała prawa mówić do niego na ty. Poza tym coś mi mówiło, że ona coś tam ... no wiecie, ale to jak zwykle głupie przeczucie. Spokojnie. Powinnam wyluzować.
- Dinky , Lily Dinky  . - odpowiedziała skruszonym głosem
- A więc tak... - zaczął Dymitr - to jest starzniczka Rose Hathaway, chyba wszyscy już ja znają.- Dymitr ciągle coś mówił, nie zwróciłam na to uwagi, bardziej zajęłam chłopakiem, który stał z tyłu całej grupy. Kątem oka zobaczyłam, że Dymitr nadal mówi, więc po cichu podeszłam do niego.
-  Dzień dobry, strażniczko.
Nie miał prawa mnie zauważyć, robiłam to bez szelestnie. Kirova miała rację to jest świetny uczeń. Czuwa nawet w takich sytuacjach. Świetna postawa.
- Cześć, powiem Ci, że myślałam, że nie widzisz mnie. Joe spodziewałam się twojej reakcji. Plus dla ciebie. Zaimponowałeś mi. Możesz mi mówić Rose. Zasłużyłeś sobie. Możesz mi powiedzieć, dlaczego stoisz tu sam ?
Miałam dziwne wrażenie, że otworzy się przede mną. I nie pomyliłam się tym razem.
Zobaczyłam tylko szybko na zegarek i zobaczyłam, która jest godzina. Miałam jeszcze  sporo czasu.
- Wczoraj wieczorem powiedzieli nam, że przyjechaliscie nas uczyć. Bardzo się ucieszyłem. Liczyłem na to, że to ty będziesz nas uczyć. Niestety tak się nie stało. Bardzo chciałem z tobą porozmawiać, bo czuję, że mogę ci się wygadać i mnie zrozumiesz. Może się przedstawię. Jestem  Matt Dragon. Nikt mnie w szkole nie lubi taka prawda. A to tylko dlatego, że wybrali mnie najlepszym uczniem. Nie rozumiem tego. Jak mi dokuczali to się broniłem i to dość pożądnie.  Nie robiłem nic innego tylko byłem w sali i mocno trenowałem. Nawet na niektóre lekcje nie chodziłem. Kocham to miejsce.
- Posłuchaj mnie, tu masz mój numer telefonu. Ja juz musze iść, ale musimy dokończyć tę rozmowę.
Słowa tego chłopaka mnie mocno zdziwiły. Kurde nie miałam już więcej czasu. Musiałam ich wszystkich pożegnać. Powiedziałam, że muszę iść na zajęcia do swojej grupy. Na szczęście nie miałam daleko do sali. Tak jak myślałam. Byłam pierwsza. Nic nowego. Dopiero po jakiś 5 minutach zaczęli przychodzić moim uczniowie. Nawet dzień dobry nie powiedzieli. Dobra pora zaczynać.
- Witam, jestem Rose Hathaway. Od dziś będę waszym nauczycielem.
W tej chwili wszyscy przestali rozmawiać. Ktoś w tłumie powiedział.
- To pani??? Podziwiam panią. Paaaannnii ... będzie nas uczyć. Wszyccy mówią, że jesteśmy najgorsi i nic z nas nie będzie.
Okazało się, że to jakaś młoda dziewczyna. Była śliczna. Miała chyba jakieś problemy, bo widziałam, że nie była zbyt szczęśliwa.
- Słuchajcie... nie znam was, ale już zaczynam w was wierzyć.  Myślę, że super będziemy się dogadywać. To może zaczniemy trening. Na początku 10 długości. Proszę , robimy. Wszyccy do końca treningu  Powiem tak ... jestem nie ziemski zaskoczona. Ta młodzież jest świetna. Potrzebowała tylko zrozumienia. Cały trening poszedł świetnie. Nie był trudny, bo musiałam zobaczyć co potrafią.
 Wracałam do domu. Postanowiłam sobie jeszcze pobiegać. Uwielbiałam biegać i słuchać piosenek. Akurat leciał mój ulubiony kawałek. O dziwo był po polsku. "Kolorowy wiatr" Edyta Górniak to tak pięknie się zaśpiewała. To jedyna piosenka, która rozumiem od początku do końca. Kocham ją. Dobiegłam. Dymitra jeszcze nie było w domu. Zrobiłam sobie coś do jedzenia. Jakie to fajne uczucie gdy jesteś w szkole, ale wiesz, że nie musisz iść na lekcje. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam, a tam ...









I jak się podoba? Przepraszam, że tak późno. Mam już wakacje. Rozdziały będą codziennie. Jak tam wasze ocen pochwalcie się ☺☺☺ proszę o dużo komentarzy. Uwielbiam je czytać.

poniedziałek, 13 czerwca 2016

LBA#1

Moja pierwsza nominacje do LBA. Dla mnie ważne wyróżnienie, chociaż nie mogłam w to uwierzyć, ponieważ nie uważam moje bloga za jakiegoś genialnego. Bardzo dziękuję Karinga.
Oto pytania dla mnie :

1. Ulubione jedzenie.
Lody i pizza z radości 

2. Ulubione zajęcie w czasie wolnym, nie licząc pisania. 
Gra w siatkówkę, pływanie i gra na pianinie 

3. Jeśli miałabyś/miałbyś wybrać swoją zaletę i wadę, jakim zwierzętom byś ją przypisał/ła?
Moja wada -uparta można ją przypisać osiołkowi, zaleta - przyjacielska może piesek 

4. Na ile jesteś zadowolona/zadowolony ze swojego bloga?
Jestem zadowolona na jakie 80%, mogło by być lepiej 

5. Masz możliwość przez jeden dzień mieszkać w pałacu. Opisz swój dzień.
Przymierząd każda sukienkę, jem bardzo drogie śniadanie, opisuje swój dzień w pamiętniku, zwiedzamy ten pałac, korzystam z każdej atrakcji ☺☺

6. Wierzysz w to, że każdy ma przeznaczoną sobie jedną osobę.
Wierzę, ale nie do końca sprawdza się u każdego.  Znam wiele par będących ze sobą i z nikim innym i to jest piękne jak się dobrali. Sama czekam na taką osobę☺😊

7. Napisz pierwsze zdanie, jakie przyjdzie ci do głowy, po posłuchaniu ulubionej piosenki.
Czekam na swoją prawdziwą miłość.

8. Ulubiona piosenka.
 Mam dwie: Because of you , Agnieszka- Łzy

9. Ulubiony cytat z twojego bloga.
"- Jak to ?!?!!! Ja cie kocham, a ty mi robisz takie rzeczy. Jam mogłeś. Myślałam, że mam w tobie oparcie i druga połówkę. Nie chce cię znać. Jesteś beznadziejny. - poczułam się bardzo zdradzona. Nie chce go znać. Niech jedzie i nie wraca.-  Nie raczyłeś mi tego wcześniej powiedzieć ??? Kim ona jest ?? Albo nie... nie chce jej znać... udławcie się sobą. - zaczęłam mieć łzy w oczach, ale obiecałam "

10. Czy jest książka z której ciągle się nie uleczyłaś?
Oczywiście AV i trzy metry nad niebem 




Moja kolej :
1. Ulubiona pora roku.
2. Ulubiona postać z ulubionej książki.
3. Rzeczy, które lubisz w płci przeciwnej.
4. Jaki sport najbardziej lubisz.
5. Spotkałaś Rose, co robisz ?
6. Ulubiona lekcja w  szkole.
7. Co najbardziej lubisz w swoim blogu?
8. Komu kibicujesz na Euro2016?
9. Czy znajomi wiedzą, że piszesz bloga?
10. Ulubiony cytat z książki ?


Nominuję :
http://hathaway-bielikov.blogspot.com
http://tak-bardzo-cie-kocham-roza.blogspot.com
http://strazniczkarosehathaway.blogspot.com

sobota, 11 czerwca 2016

Opowiadanie - inna historia :) ♡♡

Jak ja kocham tą moją szkołę(sarkazm serio). Cudowny trening z moim ukochanym (prawda). Jak ja żałuję, że nie możemy być razem. Dlaczego ? Czemu los mnie tak ukarał... nie mogę z nim być. On mnie kocha... Czuję to, niestety nie chce mi tego powiedzieć prosto w oczy. Chciałabym być z nim sam na sam w jakimś przytulnym pokoju. Nie na treningu... eh... to tylko marzenie, które nigdy się chyba nie spełni.

Poniedziałek. 21:00, pora szykować się na zajęcia. Nienawidzę rano wstawać. Kurcze. .. muszę się pospieszyć. Dymitr nie lubi jak się spóźniam. Będzie się złościć. Jak pomyślę o tym, że mogę go znowu zobaczyć bez koszulki to oszaleje. Wychodziłam z pokoju, kiedy zorientowałam się, że mam jeszcze sporo czasu. Poszłam do stołówki aby zjeść pożądne i smaczne śniadanie. Wybrałam sobie danie i usiadłam przy stoliku. Nie było prawie nikogo na stołówce.
Po chwili ktoś się do mnie przysiadł. Nawet przystojny chłopak.
- Cześć - powiedział wesoło.
- Cześć- powiedziałam podejrzliwie- znamy się ??
- Nie, ale to ty jesteś tą dziewczyną, która ma podobno bardzo duże kłopoty.
- Co ?!?!?! Słucham ?!?!? O czym ty do mnie mówisz. Ja o niczym nie wiem. Jakbyś nie wiedział, nie szukam kłopotów. Unikam ich jak ognia. Serio.
- Mówię tylko to co słyszałem od nie zawodnego źródła.  Nie wiem o jaką sprawę chodzi, ale widzę, że popslulem ci humor i śniadanie. Przepraszam. Lepiej sobie pójdę, za nim wielka Rose Hathaway zdenerwuje się.
- No świetnie... Dobra... Rose spokojnie.
Od razu pobiegła do Dymitra. Co się znowu mogło stać. Juz było tak dobrze. Coś chyba poszło nie tak...
Oj byłam zdenerwowana. Nie mogłam się uspokoić. No nareszcie jestem na miejscu. Nie pomyliłam się. Jak zawsze był przed czasem i juz ćwiczył. Cudnie wyglądał. Nie myśl teraz o tym. Na pewno ci pomoże.
- Dymitr !! Musisz mi pomóc.
- Dzień dobry Rose.
- To nie jest śmieszne. Na prawdę potrzebuje twojej pomocy.
Nagle jego mina zrobiła się poważniejsza. Martwił się. Nie mógł tego okazać. Jego oczy były warte wszystkiego. Tak bardzo je kocham.
- Jakiś chłopak za zaczepił mnie i powiedział, że mam kłopoty. Nie wiem o co chodzi. Denerwuje się. Nikt nie chce mi niczego powiedzieć .
- Miałem Ci zamiar dzisiaj powiedzieć po treningu . Ten chłopak źle ci podał informacje. Nie chodzi o ciebie tylko o mnie. Wyjeżdżam... bo widzisz znalazłem sobie kogoś. Zakochałem się. Nie wyobrażam sobie życia bez tej osoby. Będzie cię trenować Alberta. Ja już nie będę uczył w Akademii.
W tym momencie dałam mu odruchowo w twarz.
















To nie możliwe. W mojej głowie była pustka, a jednocześnie tysiąc myśli. Jak on mógł. Ja myślałam, że mnie kocha, ale nie chce mi tego powiedzieć.
- Jak to ?!?!!! Ja cie kocham, a ty mi robisz takie rzeczy. Jam mogłeś. Myślałam, że mam w tobie oparcie i druga połówkę. Nie chce cię znać. Jesteś beznadziejny. - poczułam się bardzo zdradzona. Nie chce go znać. Niech jedzie i nie wraca.-  Nie raczyłeś mi tego wcześniej powiedzieć ??? Kim ona jest ?? Albo nie... nie chce jej znać... udławcie się sobą. - zaczęłam mieć łzy w oczach, ale obiecałam sobie, że przy nim nie będę płakać. Nie zasługuje na moje łzy.
- Roza, ja cię kocham,  ale wiem, że nie możemy być razem. Proszę cię ...
- Spadaj, mam cię dość, beznadziejne są te twoje teksty. Nie chce cię widzieć. Masz się więcej do mnie nie odzywać. Cześć... - wybiegł z sali nie mogłam niczego innego zrobić. Słyszałam jeszcze jak mnie woła, ale nie miałam zamiaru wracać.
Co on sobie myślał... że jak tak mi powie to zmieni się coś... nie ma takiej opcji... jest skończonym dupkiem. Niech wyjeżdża nawet dzisiaj. Mam go gdzieś... on chce być szczęśliwy to ja też mogę. Zacynam się spotykać. Na poważnie. Ułożenie sobie życie bez niego. ZDM świetnie wszystkie egzaminy i testy, pokaże mu co stracił.
Wbiegłam do pokoju... od razu zadzwoniłam do Lissy, chciałam aby przyszła i ze mną pogadała, nie zadawała pytań tylko od razu powiedziała, że będzie za 10 minut. Kiedy się rozłączyłam, zaczęłam płakać. Nie wiedziałam dlaczego mi to zrobił. Nie chcę wiedzieć. Kochałam go i z nikim się spotkałam dla niego, a on z taką akcją wyjeżdża. Nie ma tak... Pukanie do drzwi... to pewnie Lissa. Miałam rację.
- Mów od razu co się stało ? Jak ty wyglądasz?? Proszę cię jeżeli to chłopak to się go zabije... hah - starała się rozluźnić atmosferę.
- Zgadza się... to chłopak, Dymitr. - Lissa wiedziała o mojej tajemnicy. - On wyjeżdża, bo się zakochał i chce sobie ułożyć życie z dala ode mnie i akademii. Powiedział, że mnie kocha, ale nie możemy być razem. Nazwałam go dupkiem. Wyszłam stamtąd od razu po tym jak mu wszystko wygarnęłam. Jak on mógł? Nie chce go znać? Nie chce znać imienia tej kobiety.
- Racja, zachował się okropnie. Widać nie był ciebie godny skoro bał się z tobą związać. Tego kwiatu jest pół światu. Będziesz miała kogoś lepszego. Ja się o to postaram. A teraz przepraszam, ale idę komuś coś wygarnąć. Nie będę już grzeczna dziewczyną i nie będę używać cenzuralnych słów. Tego za wiele przyjdę do ciebie jeszcze wieczorem, a teraz odpoczywaj. Kupię ci gorącą czekoladę.
I poszła...  wiedziałam gdzie. Dobrze, że umiałam "wchodzić" do jej głowy. Zobaczę jak to załatwi... czas na seans... nie mogę uwierzyć, że zebrałam się na taki suchy żart.
Juz byłam w jej głowie.  Była już przy mieszkaniu Dymitra. Zapukała. Otworzył... za jego plecami leżały walizki... pakował się.
- Możesz mi powiedzieć co ty wyrabiasz. ... Dlaczego krzywdzisz Rose ?? Dobrze się czujesz... ??!!! Jestem na ciebie wściekła. Nie wolno jej tak traktować. Nie wiesz co teraz ona przeżywa. To, że się zakochałeś to nie powód aby ją tak niszczyć. Jest silna i juz się po tobie zbiera, ale na jej miejscu to bym cie normalnie udusiła. Co ona ci takiego zrobiła. Masz coś na swojej usprawiedliwienie, słucham ?!!! - Nie mogłam poznać Lissy. Krzyczała i była groźna. Broniła mnie. Prawdziwa przyjaciółka.
- Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nie umiem z nią być. Kocham ją, ale to chyba nie to. Zakochałem się bardziej w innej kobiecie z którą mogę być bez przeszkód. Ona daje mi szczęście. Wiem, że Roza nie chce mnie znać , ale nic na to nie poradzę. Juz nigdy jej nie zobaczę.
- Jak możesz, jesteś skończonym s********!!!! Ona ci tego nigdy nie wybaczy. Wszystko wyglądało na to, że ona jest dla ciebie najważniejsza... widać wszyscy się co do ciebie pomylili. Jesteś okropny. Tyle mam do powiedzenia. Zastanów się nad sobą.
Rany jaka Lisa była wściekła. Nigdy jej takiej nie widziałam. Jest najlepsza w te sprawy. Czas zacząć nowe życie, bez niego.



Przez ostatnie parę dni nie miałam treningów. Miałam wtedy więcej czasu na poznawanie nowych ludzi. Jak to fajnie mieć znajomych. Nie tylko trening, pokój i nauka i tak w kółko. Poczułam, że żyje... powiem wam, że wpadł mi ktoś już w oko. Oczywiście nadal myślę o Dymitrze, ale już nie tak bardzo. Miałam parę załamek i barzzo chciałam aby wrócił, ale wtedy Lissa przychodziła z pomocą. Cudownie. Ten chłopak, który mi się podoba jest wysokim brunetem, krótkie włosy , taki trochę mulat. Przystojny i to bardzo. Okazało się, że to kolega Masona. Jeśli myślicie, że będzie z coś z Masonem to nie. Jemu podoba się moja stara koleżanka. Ten chłopak się nazywa bodajże James ... jakoś tak. Zapominam ciągle. Muszę z nim porozmawiać. Wydaje się fajną osobą do rozmowy. Miałam okazję na ognisku, które organizowała Lissa ze swoją koleżanką z klasy . Zaprosiła go specjalnie dla mnie wraz z Masonem.
No nadszedł czas na zabawę przy ognisku. Mój ulubiony numer. Iść obok chłopaka i wylać nie chcący na niego swój sok, lepiej wodę wtedy nie będzie plam. :)
I tak właśnie teraz zrobiłam. Stał sobie z Masonem niedaleko mojego ulubionego miejsca do myślenia. Przy takiej jakby bramie z pnączy. Do dzieła...
- Oj !! Przepraszam... nie chciałam. Nie zauważyłam cię, bo trochę tu ciemno. - mówiłam po części prawdę. Było ciemno. Zauważyłam jak Masonem patrzy się na mnie. Wiedział w co gram. Za dobrze mnie znał. Pomógł mi...
- Oh Rose tobie się to często zdarza. Co wylałaś na Jamesa ? - Ha wiedziałam, że tak się nazywa.
- To tylko woda, wiec nie powinno być większej plamy. Szybko wyschnie, bo jest ciepło. Tak w ogóle to jestem Rose.
- A ja James... Nic się nie stało. Gdzieś już słyszałem o tobie. Jesteś chyba znana co ?
- No można tak powiedzieć... jeszcze raz przepraszam.  
- No luzik. Fajne ognisko. Kurczę tylko szkoda, że już prawie nic nie widać, bo chciałbym cię lepiej zobaczyć. Wyglądasz na śliczną dziewczynę. - nagle na sercu zrobiło mi się tak ciepło. Pierwszy raz ktoś mi powiedział taka rzecz. Może to nie dużo, ale zrobiło się mi bardzo miło.
- Idę po coś do jedzenia- powiedział Mason, ale nie zwróciliśmy na iego uwagi. Staram się skupić na oczach Jamesa.
- To co mi jeszcze powiesz... opowiedz mi coś o sobie. Trochę już o tobie wiem, bo Mason mi o tobie opowiadał. Jakie to macie czasami przygody.
Czułam, że się rumienie.
- Dużo by gadać lepiej się mnie poznaje jak się dużo ze mną przebywa i rozmawia.
- Może chodźmy stąd... porozmawiamy na spokojnie... coś czuje, że to będzie udana znajomość.
Zgodziłam się. Byliśmy na cudownym spacerze. Świetnie mi się z nim rozmawia. Czułam się przy nim jakoś inaczej... zaproponował mi, że odprowadzi mnie do pokoju. Nie protestowałam. Doszliśmy do niego.
- No to pora się rozstać. - powiedziałam. Patrzyłam w jego oczy. Nie wytrzymałam. Pocałowałam go... Odwzajemnił pocałunek. Jak on świetnie całuje. Oderwałam się od tego namiętnego pocałunku...
- Przepraszam... nie powinnam. Jestem zbyt nachalna.  Pójdę już. - otworzyłam drzwi do pokoju, a on w tej samej chwili podnosi mnie i zaczął jeszcze mocniej całować. Położył mnie na łóżku i po cichu zapytał.
- Nie chce na ciebie naciskać. Sama musisz tego chcieć Rose.
- Chce tego, ale ja nigdy tego ... nie robiłam. Nie wiem jak.... pomóż mi.
- Zawsze ci pomogę to jest proste jeżeli chcesz to zrobić z tą wybraną osobą. Nie powinienem tego mówić, ale kochałem się w tobie od 1 klasy. Wiedziałem, że wolisz kogoś innego, ale teraz nie mogę uwierzyć w to, że mogę być tu z tobą. Kocham cię.
Słowa w ten sposób powiedziane utwierdziły mnie w przekonaniu , że to on. Zaczęliśmy się jeszcze bardziej całować. Zaczęłam powoli zdejmować jego bluzkę. Jaki on był dobrze zbudowany. Widziałam po rękach, że ćwiczy, ale nie wiedziałam, że ma taką formę. Bosko ... jest się do czego przytulać. Podczas rozmowy bardzo często rozumiałam go bez słów i on mnie też. Zaczął powoli rozpinać moja koszulę. Jego palce były takie delikatne. Idealne. Kiedy nasze bluzki leżały na ziemi zaczęłam sama rozpisać swój stanik. Po chwili tez juz leżał na ziemi tak samo jak i moje i jego spodnie. Nie przestawaliśmy się całować.  Jego ręka studiowała moje ciało. Delikatnie i powoli. Natomiast moja jedna ręką była na jego plecach, a druga była w jego cudownych włosach. Zaczął całować mnie po całym ciele. Delikatnie... dalej nie będę wam mówić co się działo. Zostawię to dla siebie, ale na pewno wiecie co dalej.
Obudziłam się w jego ramionach. Dobrze, że była niedziela nie ma szkoły.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, a tam czekał na mnie wielki bukiet moich lubianych róż. Jemu chyba na prawdę zależy. Pobiegła do niego i go pocałowałam. Podziękowałam mu. Widać było,  że się cieszy moim szczęściem. Wróciłam do łazienki. Ogarniam się a tu nagle ktoś mnie obejmuje w pasie. James ... szepnął mi do ucha.
- Zostaniesz moja dziewczyną Rose ??
Odwróciłam się i go znów pocałowałam. To chyba była bardzo znacząca odpowiedź.
Po południu widziałam się z Lissą, opowiedziała jej wszystko. Bardzo się cieszyła, że udało mi się z kimś innym.





Dwa lata później...
Ah wszystkie egzaminy zdane na 6. Z Jamesem jestem juz dwa lata. Jest dla mnie wszystkim. Bardzo go kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Niestety ostatno miałam problem ze sobą, ale juz jest wszystko w porządku.
Wracałam właśnie z zajęć. Miałam się spotkać z Jamesem. Nagle zza rogu wyszedł nie kto inny - Dymitr. W ręku trzymał kwiaty i jakieś pudełko. Podszedł do mnie. Powiem, że byłam w szoku.
- Roza, błagam cie wybacz mi . Zrobiłem największy błąd na świecie. Nie powinienem cie zostawiać. Tamta kobieta to była pomyłka. Wiem jestem skończonym debilem. Przepraszam. Chce być tylko z tobą. Kocham cię. Nie chce się z tobą ukrywać, mogę wszystkim wykrzyczeć co do ciebie czuję, ale proszę nie przekreślaj mnie.
- Przykro mi Dymitr, ale ja już sobie życie poukładałam. Nadal czuje coś do ciebie, ale to nie jest tak silne jak kiedyś. - w tym momencie podszedł do mnie James i złapał mnie za rękę.
- Czy jest jakiś problem skarbie ? - zapytał troskliwie.
- Nie po prostu rozmawiamy. Musiałam wyjaśnić wszystko Dymitrowi. Myślę, że już wszystko powiedziałam i nie mamy o czym więcej rozmawiać. Skrzywdziłeś mnie. Nie zasługujesz na mnie, straciłeś swoją szansę. Możesz wrócić do tej kobiety. Ja nie chce mieć z tobą kontaktu. Mam kochającego mnie chłopaka, który się mną zajmuje i nie boi się kazać mi uczuć. Do widzenia
Od chodziłam z Jamesem, kiedy po raz ostatni usłyszałam od Dymitra
- Kocham Cię Roza... zawsze będę na ciebie czekać nie ważne po ilu latach się spotam i w jakim stanie będziemy. Przysięgam to tobie ...












 I jak wam się odoba pierwsze moje dłuższe opowiadanie. Przepraszam, że takie słabe następne będzie lepsze. Proszę o pomysły. Dziękuję za wszystkie komentarze, które dostawałam do tej pory ♡♡♡♡

czwartek, 9 czerwca 2016

Rozdział 12

Rose :

No... Wracamy do normalnego trybu życia... TRENING... tego mi brakowało. Myślą nad powrotem do Akademii św. Władimira. Pogadam o tym z Dymitrem, ale to później. Teraz idę poćwiczyć. 
Wyszłam szybko z domu. Kiedy szłam na salę, spotkałam Lissę. Długo się nie widziałyśmy. Tyle się wydarzyło. Gdy tylko ją zobaczyłam, przypomniałam sobie jak bardzo za nią tęskniłam. Od razu się do niej przytuliłam.
- Jak cudownie cię znowu widzieć. - powiedziałam z uśmiechem na ustach.
- Bardzo się stęskniłam. Musimy pogadać. Chce się czegoś dowiedzieć. Opowiesz mi o wszystkim, prawda ?-  zapytała nie pewnie.
- Jasne, że tak. Tylko musimy mieć więcej czasu. Wszystko po kolei, na spokojnie. Teraz przepraszam Cię, ale muszę lecieć na trening. Dymitrem na mnie czeka. 
- Dobrze. Na mnie też czekają obowiązki. - spochmurniała.
- Dla mnie to nie obowiązek tylko czysta przyjemność. - uśmiechnęłam się wesoło.
Rozstałyśmy się. Stwierdziłam, że zrobię sobie mała rozgrzewkę i do sali będę już biec. Dzięki temu na miejscu byłam już w niecałe 3 minuty. Nie zmeczyłam się. Dobry znak. Kondycję nadal mam. Kiedy otworzyłam drzwi nikogo nie było. Cisza, kompletna. Weszłam. Stanęłam przy drabinkach i zaczęłam się rozciągać. Nagle poczułam jak ktoś mnie obejmuje w pasie. Wiedziałam kto to. Jego dotyk rozpoznam wszędzie. Dymitr. Odwróciłam się i pocałowałam go.  Mmm... smak jego ust przyprawia mnie o dreszcze. Lekko drgnęłam. Jego oczy ... tak je kocham.
- Cześć skarbie ♡♡ - powiedział miękko
- Cześć, stęskniłam się za tobą... zacynamy ?-zapytałam chytrze, nadal dotykając jego torsu. Wiedziałam, że ten gest doprowadza go do szału. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa :) . W takich momentach on nie chciał niczego zaczynać. Może później ... - choć czas zaczynać.
- Zrobiłaś to specjalnie - powiedział, a ja w tej chwili uśmiechnęłam się szyderczo. - wiesz, że to mnie dekoncentruje.
- Ja?!? Skądże.. Nigdy bym ci tego nie zrobiła - powiedziałam  kusząco, ale i chytrym głosem.
- Kocham cię ♡♡
- Ja ciebie też, ale na treningu i tak będę lepsza.

Dymitr :

Te jej teksty tak bardzo na mnie działają.  Nie pozostało mi nic innego jak zacząć trening. Zaatakowałem. Spodziewałam się tego. Od razu uniknęła ciosu. Oddala mi. Niestety dostałem. Pożądanie kopnęła. Szybko się zreflektowałem. Rozpoczęła się pożądana walka. Cios za ciosem. Na zmianę. Po 20 minutach byliśmy wykończeni. Bardzo ciężka walka. Rozciągaliśmy się jeszcze chwilę, po czym usiedlismy na materacu. 
- Podobał ci się trening. - zapytałem cały zdyszany.
- Jasne, że tak. Wiesz jak one na mnie działają. Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie.
- Hm... ?
- Myślałam nad powrotem do akademii. Chciałbyś pojechać ze mną i trenować młodzież ??
Zaskoczyła mnie tym pytaniem. Chciałem być blisko niej. Nie ważne gdzie byliśmy. Ważne, że razem. Przyznam jej rację, zastanawiałem się nad powrotem. Brakuje mi nastolatków i tej całej atmosfery panującej w szkole.
- Bardzo bym chciał. Trzeba by było porozmawiać z Lissą czy da nam pozwolenie na opuszczenie królestwa. 
- Ja to już załatwię. Dobra ja lecę,  bo się z nią umówiłam. Do zobaczenia później ...
- Na razie, kocham cię 
-  Chyba będziesz mi to powtarzał do samej śmierci. - powiedziała z uśmiechem na twarzy. 
-  Dłużej ... - wybiegła z sali.


Lissa :

No i gdzie ona jest ? Wiem, że lubię się spóźniać, ale bez przesady. Pewnie zagadała się ze swoim ukochanym. Norma. O ... nareszcie jest. Doczekałam się.
- Przepraszam Cię, ale zagadałam się z Dymitrem. 
Widzicie, a nie mówiłam ?! :) 
- Wybaczam ci ... - zaczęłyśmy się śmiać.
- Chodź pójdziemy do kawiarni i tam pogadamy. 
- Dobrze.
Po 10 minutach byłyśmy na miejscu. Zamówiłyśmy sobie po mrożone kawie. Pyszności... mniam ... :) ;) 
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać? - zapytałam cała zaciekawiona.
- Tak na prawdę o wszystkim, ale najbardziej to o pomyśle mojego wyjazdu do akademii.
- Co ?! Jak to ?! Od kiedy sie zastanawiałaś?! - zapytałam z lekkim zdenerwowaniem.
- Nie denerwuj się. Po prostu brakuje mi takiej pracy. Tu jest za spokojnie. Chce wrócić do szkoły wraz z Dymitrem. Wiem, że to może być dla ciebie ciężkie, ale chcę coś zrobić dla siebie. Będę cię odwiedzać. Niestety muszę prosić ciebie osobiście o pozwolenie na wyjazd. 
Cisza. Nic nie mogłam powiedzieć... kawa staneła mi w gardle. 
- .... - spojrzałam na Rose smutnym wzrokiem.- Zgoda. Wyrażam zgodę, pod jednym bardzo ważnym warunkiem. Będziesz mnie często odwiedzać. Jeszcze to do mnie nie dotarło, o znowu się rozdzielamy. 
- Wiem, tez mnie to bardzo boli, ale zależy mi na tym. Na pewno będę tęsknić, ale wykorzystam każda możliwą chwilę na spotkanie. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem na buzi. 
- Dobrze... tylko proszę cię ... uważaj na siebie. Nie przeżyje jeżeli znowu ci się coś stanie. Po proszę Dymitr by na ciebie uważał. 
- Na prawdę nie trzeba sam sobie radę. Lecę się pakować. Kocham cie, dziękuję jesteś najlepsza przyjaciółką.- przytuliłam mnie i szybko pobiegła do pokoju.
 Po chwili wyjęłam telefon. Nie mogłam się powstrzymać.  Wybrałam numer do Dymitra. Pierwszy sygnał ... drugi .... trzeci ... odebrał. 
- Dymitr Bielikov, słucham?
- Cześć, mówił Lissa, masz może czas na rozmowę? 
- Oczywiście wasza wysokość. - powiedział bardzo oficjalnym tonem. 
- Masz do mnie mówić po imieniu. Ile razy mam ci to powtarzać. Dobra nie ważne ... to nie jest temat na dzisiejszą rozmowę... Dzwonię w sprawie Rose.
- Co się stało ?! Ma kłopoty?! Coś jej jest ?! 
- Nie, uspokój się. Chodzi o to, że pozwoliłam jej jechać do Akademii. Chce abyś tam jej pilnował.
- A nie powiedziała ci, ze i tak z nią chciałem jechać. 
- Wspominała mi, ale ie wiedziałam, że się zgodzisz. No to widzę, że nie będzie problemu z jej ochroną.  Teraz ona tego potrzebuje. Coś się z nią chyba dzieje. Niestety sama nie wiem co. 
- Dobrze... Będę jej pilnować jak oka w głowie. O to możesz być spokojna. Kocham ją i nie pozwolę aby coś jej się stało.
- To świetnie. Musze juz kończyć, bo mam bardzo dużo pracy. Cześć 
- Do zobaczenia.
Ach czas wracać do obowiązków. ..








I jak się podobał ?? Proszę o komentarze ... to bardzo motywuje do działania... nawet anonimy się świetnie czyta. 
PS dziweczyny, które  regularnie czytają mojego bloga mam do was prośbę. .. możecie go udostępnić... proszę każdego o to. Bardzo mi na tym zależy. Dziękuję... 
Jeszcze jedno ogłoszenie. Od wakacji zaczynam pisać nowego bloga ( tego nadal będę pisać ) tamten blog będzie o parze nastolatków i ich przygodach , znajomych i różnych sytuacjach. 

wtorek, 7 czerwca 2016

Powiadomienie

Hej!
Słuchajcie zbliżają się wakacje, więc będę mieć więcej czasu na pisanie. Chciałbym abyście podrzucaly mi pomysły, na krótkie, nie związane z tą historia opowiadania. Oczywiście na temat AV. Jak nie będzie pomysłów z waszej strony (ale raczej myślę, że będą  :) ) Będę sama coś wymyślać.
Mam nadzieję,  że mogę na was liczyć. Proszę o komentarze. ♡♡♡♡

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Rozdział 11

Dymitr : 

Musiałem się pośpieszyć. Nie miałem za dużo czasu. Nie pozwolę, aby on to z nią zrobił. Za bardzo ją kocham. Moja księżniczka... pamiętam ten cudowny dzień... Niezwykła chwila... jakby to było wczoraj... Nasz ślub. Coś cudownego. Bardzo się denerwowałem, bo nie wiedziałem czy się moja miłość nie rozmyśli po tym co jej zrobiłem na Syberii. Nie ważne ... wyglądała jak milion dolarów. Miała taką sukienkę jak w swoim śnie, a przynajmniej tak mi opisała. Cały Kościół pełny. Wszyscy pięknie ubrani. Stałem przy ołtarzu, kiedy Roza wchodziła do kościoła ze swoim ojcem. Kocham ją nad życie. W pierwszej ławie siedziała Lissa z Christianem. Bardzo miła atmosfera. No w końcu miałem za moment zostać na zawsze z moim skarbem. Nerwy, ale takie bardzo pozytywne.
Kiedy stanęła na ślubny kobiercu, odjęło mi mowę. Nie widziałem jej piękniejsze. Nie mogłem się na nią na patrzeć. Przypomniałem sobie jeden nie wygodny moment. Podczas tej cudownej ceremonii... kiedy ksiądz pytał się czy ktoś się nie zgadza... ktoś wstał. Był to Adrian, siedział z tyłu kościoła. Nie podał konkretnego argumentu. Został wyprowadzony z niego. Później nikt nie zwracał na to uwagi. Po ślubie odbyło się cudowne wesele. Cała moja rodzina, przyjaciele, rodzice Rose. Wszycy byli i świetnie się bawili. Teraz rozumiem dlaczego powiedział, że się nie zgadza. Był bardzo zazdrosny. Nie mógł mi tego darować. Złamałem juz chyba wszystkie możliwe przepisy drogowe. Musiałem do niej jak najszybciej dojechać. Nie wiem czego mam tam się spodziewać. Musze być przygotowany na wszystko. Juz nie daleko. Musi wytrzymać.

Rose : 

Gdzie on jest ? Mój mózg zwariował... pragnęłam Adriana, ale ostatkami  sił musze się po hamować. Żeby on tylko zdążył. Nie chce tego robić i to z nim. Bleee... no mam nadzieje, ze mnie rozumiecie. Niestety mój mózg powoli wymazuje Dymitra. Kochasz... Adriana. No nie zaczęło się. Minęło już półtora dnia, więc to uczucie jest bardzo silne. Nie nawidzę Dymitra. Jak go tylko zobaczę to zbiję. Zniszczył mój związek z Adrianem. Nie no co się dzieje !!!! Tracę kontrolę.
- Juz idę do ciebie moje złotko. - kurczę, od kiedy ja tak mówię.
- To świetnie chodź. Juz zrobiłem nam pyszną kolację.
- Cudownie. Tego potrzebowałam, jestem bardzo głodna.
- Zapraszam do stołu. A później ....
- Później będzie jeszcze bardziej cudownie... kocham cie. - oczy Adriana zamieniły się w brylanty.
- Ja ciebie też.
Po zjedzone kolacji poszliśmy na górę do sypialni. Czułam motylki w brzuchu.
Wiedziałam, że to ten facet. ROSE !!!! Ogarnij się. To nie on. Udało mi się na chwilę przebić do mojego ciała i zatrzymać się na chwilę. Znów poszłam do łazienki. Zamknęłam się tam.  Dymitr ... powiedziałam cicho. To była moja ostatnia myśl. Juz nic więcej nie mogłam zrobić. Przestałam się kontrolować.
- Adrian? Jesteś już gotowy??
- Zawsze. - ta odpowiedź prosiła się o mój komentarz. Jednak nic nie mogłam zrobić. - Chodź tu do mnie. Nikt nam nie przeszkodzi.
Juz znalazłam się na nim. Całowaliśmy się. BARDZO namiętnie. Nie umie całować. Okropnie to robi, ale mojej drugiej ja, bardzo się podobało. Powoli zdejmowałam z niego ubrania. Nie to się nie dzieje na prawdę. Kiedy on był w samej bieliźnie, zaczął mnie rozbierać. To nie jest normalne ani przyjemne. POMOCY !!!
Po paru chwilach tez byłam w samej bieliźnie. Nie ja tak dalej pójdzie, to za chwile będzie po wszystkim.
Nagle w drzwiach nie wiadomo skąd pojawił się ten cały Dymitr.
Widział nas i w ogóle się nie zdziwił. No trudno.

Dymitr :

Uff... do niczego nie doszło. Tak się cieszę.  Kocham ją nad życie. Teraz muszę ją zabrać do samochodu i znaleźć pomoc. Kurcze ... jej widok w samej bieliźnie mnie rozprasza. 
- Roza, przyjechałem po ciebie. Chodź. Pojedziemy do domu. Kocham cie i chce ci pomóc. Ty nie kochasz Adriana, jesteś pod wpływem jakieś magii.
- Haha, ale kłamiesz. Nigdzie z tobą nie jadę. Najwyższy czas nie rozliczyć. 
W tej samej sekundzie zaatakowała mnie. Przewidziałem to. Zrobiłem unik. Musiałem pilnować, aby nie zdobić jej krzywdy. To był dobry sposób aby znieść ją do auta. Nie będzie łatwo. Szczególnie, że ona miała przewagę, w postaci swojego wyglądu. Zobaczyłem kątem oka, że Adrian ciągle leży na łóżku i nic nie robi. Udało się ... po paru chwilach Rose była już w moich ramionach. Oczywiście chciała się wydostać. Nie udało się jej to. Adrian nie mógł już nic poradzić. Zniosłem ją do samochodu. Czułem się idealnie. Dotykałazienka moje skóry tak delikatnie. Sama przecież była bez ubrań. Nie czekając dłużej dojechałem.
- Co ty robisz !!!!! Wracaj do Adriana. On mnie potrzebuje. Ja go kocham. - krzyczała.
Zignorowałem to. Zostało mi nie całe pół godziny, gdy miną dwa dni. Nie mam w ogóle pomysłu jak można to odwrócić. Bardzo szybko ten czas zlecia.  Nie spodziewanie postanowiłem zrobić coś czego bardzo mi brakowało. Jechaliśmy juz dobre 15 minut. Musiałem się zatrzymać. Nie zdążymy dojechać. Musze coś wymyślić. Rose przez cały czas prosiła abym odwiózł ją do niego. Zawsze w samochodzie woziła zapasowe ubrania, więc mogła się spokojnie ubrać w swoje rzeczy. Wysiedliśmy. Chciała uciec, ale ją przytrzymałem. Była tak blisko, a mi zostało tylko 5 minut. Nie wiedziałem co mam robić. Zacząłem się bać. Jedyną rzeczą, która przyszła mi do głowy to był ... pocałunek. Nie czekając na nic pocałowałem ją. Na początku się opierała, ale po chwili oddala mi się. Kiedy skończyłem zobaczyłem w jej ocach ... wielką miłość do mnie. Nic nie mogło wyraz tego co wtedy czułem.

Rose :

Nareszcie. Kontrola nad własnym ciałem. I widok tych pięknych oczu. Sam tego pocałunku właśnie do mnie dotarł.
Kocham go nad życie. Ocalił mnie. Nic innego się nie liczy tylko on.
- Kocham Cię. - powiedziałam, a on w tym momencie szeroko się uśmiechnął.  Podniósł mnie i przytulił, po czym jeszcze raz pocałował.
- Wróciłaś do mnie. Kocham Cię. Wszystko ci opowiem w drodze do domu. Nigdy nie pozwolę, aby ktoś mi cię zabrał.
Wracaliśmy do domu. Nareszcie w spokoju bez telefonów. W ciszy. Mogłam się nacieszyć obecnością mojego ukochanego. Podróż minęła szybko. Wróciliśmy do domu. Po tym co Dymitr mi powiedział stwierdziłam, że skoro już raz byłam w samej bieliźnie przy Adrianie to mogę być tym bardziej przy Dymitrze. Po tak długim czasie, należało się nam. Cieszyliśmy się swoją obecnością. Tworzyliśmy jedno ciało . To było coś pięknego. Nikt nam nie przeszkodził. Gdy już skończyliśmy, zasnęłam wtulona w Dymitra.







I jak wam się podoba ?? Może być ?? Czekam na komentarze ... następny rozdział w czwartek. Mam dużo nauki i wyciągania ocen w związku z końcem roku. Dziękuję jeszcze raz ♡♡♡

niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział 10

Rose : 

- Adrian .... Kocham Cię ... Nie wiem jak mogłam być z Bielikovem. Ty jesteś moim ideałem, nie masz sobie równych. - Nie mogłam powtrzymac tych słów. To były kompletne kłamstwa. Nigdy tak nie było. Nie uialam tego powstrzymać. To było okropne... - Proszę cię uwolnij mnie z tego krzesła. Chce się do ciebie przytulić i zasmakować twoich ust. Nie karz mi dłużej czekać. 

Dymitr : 

-  I co ?? Nie da się zmusić do miłości, to patrz - powiedział Adrian z uśmiechem na ustaca.
- To nie jest prawdziwe uczucie. Ona nigdy cię nie pokocha.
- Tu się myślisz. Za 48h Rose zakocha się we mnie na zawsze bez niczyjej pomocy i bez odwrotnie. Będzie tylko moja. 
Te słowa na prawdę zabolały. Mam tylko 48 h na ocalenie jej. Na razie muszę sam się wydostać. 
- Kochanie choć tu do mnie. - powiedział Adrian miękkim głosem do Rose.
- Juz idę. Może stąd iść ? Nie chce patrzeć na Dymitra. Nie jest ciebie godny.
Pocałowała go na moich oczach. Wiem, że to nie ona sama,a le to i tak zabolało. Zdenerwowałem się. Podniosłem się i rzuciłem się na Adriana. Jego strażnicy próbowali mnie odciągnąć od niego. Byłem wściekły. Nie dali mi rady. Parę minut później leżeli nie przytomnie na ziemi. Mogłem się teraz zająć Adrianem.
- Posłuchaj mnie uważnie, nie wiem co zrobiłeś mojej ukochanej, ale nie daruje ci tego. Ona nigdy nie będzie twoja. Jest przeznaczona mnie. - nagle poczułem ostry ból, to Adrian używał na mnie wpływu. Kazał mi wyjść z domku.musiałem posłuchać. Cholera, to nie może się tak skończyć. Kiedy wpływ przestał działać, widziałem jak odjeżdżają autem. Pojechaliśmy za nimi. Niestety zgubilismy ich. Mam coraz mniej czasu, a moja ukochana nadal cierpi.

Rose :   

Całowałam się z Adrianem na oczach mojego ukochanego. Ta magia jeszcze tak bardzo silnie na mnie nie działa, dlatego też myślę o Dymitrze. Wiem, że za parę chwil nie będę go kochać. Nie... on znajdzie sposób na ocalenie mnie. Wiem, że to co zobaczył bardzo go zabolało, ale wie, że to nie ja. Bardzo się ucieszyłam, kiedy rzucił się na Iwaszkowa. Nie miał sobie równych. Niestety, przegrał tylko z magią ducha i wpływem. Siedzę w aucie, Adrian coś tam gada. Nawet nie wiem co, ale moje usta i tak mówią co chcą. Okropnie się czuje mówiąc takie słowa.  
Mówi coś, że ma dla mnie kolejna niespodziankę. To miejsce w którym zaplanował  nasz pierwszy raz. Zdębiałam.
- Tak się ciesze kochanie. To cudownie. Tyle na to czekałam. - moje usta mówiły jedno, a mój mózg mówił kompletnie co innego. Nie chciałam do tego dopuścić. 
- Też się cieszę Roza. - kiedy tylko wypowiedział moje imię w ten sposób, chciałam go zabić. Jak on śmie tego słowa używać, ono należało tylko do Dymitra. Do mojego jedynego. Sama się zdziwiłam co moje usta powiedziały.
- Nie nazywaj mnie tak. Nie chce mieć doczynienia z tym mężczyzna. - To nie prawda. Niczego innego teraz nie chciałam jak jego dotyku. Kocham go, a jak tylko wrócę do siebie to zabije Adriana. 

Adrian : 

Rose i jej miłość jest nareszcie moja. Kocham ją nad życie i za dwa dni będzie mnie samodzielnie kochać. Jej mózg i ciało zapomną o Dymitrze na dobre. 
- Już prawie jesteśmy na miejscu. - oznajmiłem spokojnie. 
- To cudownie. Czy mogę iść do łazienki się przyszykować? 
- Oczywiście, będę czekać w sypialni. 
Juz nie mogę się doczekać. Za chwilę będzie moja. Cały świat mogłyby przestać się liczyć.


Rose :

Nie wiem skąd, ale udało mi się znaleźć telefon. Pierwsze co zrobiłam, to wykręciłam numer do Dymitra. Dobrze, że druga ja nie zna tego numeru inaczej by mi nie pozwoliła zadzwonić. Odebrał po pierwszych sygnale.
- Bielikov, słucham ?
- To ja, Rose ta jeszcze w miarę normalna. Dymitra ratuj mnie. Zanim zrobię to z Adrianem. Jestem w jakimś luksusowym apartamencie, na północ od tego domku jakieś 4 h drogi. Kocham cie, ale tamta druga ja zjada mnie. On chce robić ze mną zrobić.
- Kochanie, to na prawdę ty. Nie martw się już jadę po ciebie. Postaraj się zwlekać.- powiedział delikatnym głosem.
- Dobrze, zrobię wszystko co mogę, ale proszę pośpiesz się. Nie wytrzymam za długo.
- Będę za nie długo, pamiętaj, że Cię bardzo kocham i nie pozwolę cię skrzywdzić.
Zaczęłam płakać, nawet nie wiem dlaczego. Chyba za bardzo za nim tęskniłam.
- Kocham cię, niestety musze kończyć. Papa

- Rose wszystko w porządku?  -zapytał Adrian. - słyszę, że płaczesz. Mam tam wejść i cie przytulić?
Okropnie tego nie chciałam, ale ta druga ja bardzo tego pragnęła.
- Tak wejdź misiu. - kto normalny mówi do siebie misiu. To jest chore i tyle. W jednej minucie Adrian stał już w drzwiach. Miał rozłożone ręce i zbliżał się do mnie. Uległam od razu się przytuliłam. Może tak spowolnie tę całą akcję.
- Możemy coś zjeść, jestem bardzo głodna? -zapytałam jakimś takim nie
 naturalnym tonem.
- Ależ oczywiście, zrobię nam romantyczna kolację, a ty idź sobie odpocznij.
Zgodziłam się.
Poszłam do pokoju w którym był telefon i miałam pewność, że on mnie nie usłyszy. Od razu wybrałam numer do ukochanego.
- Dymitr, musisz do mnie mówić przez cały czas. Wiem, że teraz prowadzisz auto i jedziesz do mnie, ale zajmij mnie gadaniem tak aby nie myślała o Adrian tylko o tobie.
- Dobrze. Pamiętasz jak ci się oświadczyłem. Byliśmy na takim pięknym wzgórzu. Było pełne wrzosów. Powiedziałaś, że zakochała się w tym miejscu. Leżeliśmy obok siebie na miękkiej trawie.  Ja się podniosłem, byłem nad tobą. Delikatnie cię pocałowałem i zza pleców wyciągnąłem twój lubiony kwiat. Róże herbacianą, a w środku był pierścionek. Taki skoromny, ale śliczny. Przynajmniej mi tak powiedziałaś. Podobał ci się. Mam nadzieje, że nadal masz go gdzie na palcu i teraz na niego patrzysz i się uśmiechasz, jakiego to masz cudownego męża.
- Nie chce słuchać tych bredni.... jesteś kłamcą... nie nawidzę cię, kocham tylko Adriana. - widać, że druga ja się odezwała.
- Wiem Roza, że to nie ty ... - w tej sekundzie coś kazało mi odłożyć słuchawkę.












Powiem wam, że idę jak burza z rozdziałami. Nadrabiam zaległości. Dziękuję i miłego czytania. Proszę o komentarze, one na prawdę dużo dają. ♡♡♡

Rozdział 9

Rose : 

Świetnie, znowu nic nie widzę. Siedzę pomiędzy dwoma facetami. Czuję jak mnie zgniatają. Nie wygodnie mi. Ale ja jestem marudna. Matko jak ja się zdobyłam na taki mały żarcik w takiej sytuacji. No cóż ... czasami trzeba poprawić sobie humor. A tak wracając do mojego porwania to nic ciekawego serio. Nadal jadę. Czuje jakieś duże nierówności więc wnioskuję, że jestem poza miastem. Nie wiem gdzie jedziemy. Normalnie same niespodzianki. Jestem coś za wesoła. Musze zacząć wszystko powoli analizować. Niestety, nie udało mi się niczego zrobić, bo kazali mi wysiadać. Ciągle ciemno. Opaska na oczach. Specjalnie mi to zrobili abym nie mogła zlokalizowane miejsca, w którym się znajdujemy. Poczułam jak czyjaś dłoń zaciska się na moim ramieniu. Ktoś mnie prowadził i dobrze. Przynajmniej się o nic nie potknę. Czułam pod nogami jakieś gałęzie,korzenie i szyszki. Byliśmy w lesie, a przynajmniej tak zgaduję. Byłam ciekawa co Adrian wymyślił. Usłyszałam jak ktoś mówi, że mamy jeszcze spory kawałek do przejścia. 

Dymitr :

  Zabije go. Siedzieliśmy już w samochodzie. Trzymałem laptopa na kolanach. Jechaliśmy tam gdzie po raz ostatni telefon Rose się logował.  Nie mogę mu tego wybaczyć. Kiedy myślałem o tym wszystkim, przypomniałem sobie co zrobiłem mojej Rozie na Syberii i dlaczego ona była z nim. Poczułem przygnębienie. Koniec z tym. Wybaczylem sobie i ona mi wybaczyła. Wszystko jest w porządku. Potrzebuje mnie teraz. Moja księżniczka, taka niebezpieczna i za razem kochana. Dojechaliśmy ... wysiadłem. Od razu zażądziłem poszukiwania telefonu. Okazało się, że to wielki opuszczony szpital. Ciekawe miejsce na przetrzymywanie - powiedziałem sobie po cichu. Tyle sal. Moment... Rose mówiła, że ta sala była podobna do sali operacyjnej. Zobaczyłem na jakieś starej tablicy informatycznej, gdzie znajdują się te sale. Punkt w dziesiątkę. Zaglądam do pierwszej sali, a tu proszę telefon. Ja to mam szczęście. Od razu zacząłem szukać jakiś poszlak. Ja nic nie znalazłem, ale moim koledzy tak.  Udało się odnaleźć coś bardzo ważnego.
Nie wiem jak można coś takiego po sobie zostawić. Ale widocznie można. Była to mała ulotka z informacja o jakimś domku letniskowym w lesie. Nie pozostało nam nic innego. Ruszyliśmy w jego kierunku, mając nadzieję, że tam się udali. Nie mieliśmy ani chwili do stracenia.

Rose :

No i doszliśmy. Kiedy zdjęli mi opaskę, zobaczyłam śliczny domek. Jego wnętrze było pięknie umeblowane. Musiałam to przyznać. Od razu wyobraziłam sobie mnie i dymitra w taki domku. Tak romantycznie. Tylko my się wtedy liczymy.
Znowu mi coś przerwało. Tym razem to był Adrian. 
- I jak się podoba nasz domek wakacyjny? - zapytał z dumą w głosie.
- Może być, bez rewelacji - skłamałam. Nie mogłam mu powiedzieć jak tu jest cudownie, bo odniósł by wtedy małe zwycięstwo. Nie odniesie, nie w tej grze.
- Coś czuję, że ci się podoba, ale nie chcesz się przyznać.
- To źle czujesz. - znów skłamałam. - Po co mnie tu przywiozłeś ? - zapytałam delikatym głosem.
- W tym miejscu... zakochasz się we mnie.
To mnie zabiło. Jak to?!? Co on kombinuje? Nie podoba mi sie to.
- Jak to ? Po co ? - pytałam zaniepokojona - Jak ty chcesz to zrobić nie da się nikogo zmusić do miłości.
- Ależ da się mała dampirzyco. Właśnie teraz to ucznię.
W tym momencie jacyś dwaj faceci chcieli mnie przywiązać do krzesła. Od razu poderwał się aby stać do walki lecz było już za późno. Znowu uziemiona.

Dymitr : 

Musimy się pospieszyć czyję, że coś się dzieje. Nie jest dobrze. Na szczęście już prawie byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z auta. Poszło ze mną dwóch strażników. Nie chciałem brać więcej. Usłyszałem krzyk. Moja Roza, mój skarb, cierpiała. Słyszałem to był jej krzyk. Widziałem ten domek. Wbiegł tam. Zobaczyłem Rose przywiązaną do krzesła a nad nią on.

Rose :

Przyszedł. Jak ja go kocham. Niestety, Adrian używał na mnie jakiejś mocy, którą długo trenował, tylko po to aby użyć tego na mnie. Bardzo mnie od tego głowa bolała. Czułam coś dziwnego. Takie samo uczucie jakie darzylam Dymitra, czułam teraz powoli do Adriana. Matko, co on ze mną zrobił. 
- Dymitr ratuj mnie, proszę. Bardzo boli. Nie wytrzymam. Zobaczyłam jak rzuca się na ratunek. Starał się jak tylko mógł. Niestety on też poległ, tylko dlatego, że Adrian użył na niego wpływu. Co się dzieje 

 Dymitr : 

Usłyszałem jak wołatwo o pomoc. Bardzo cierpiała. Sam poległem, a to tylko dlatego, że ten idiotą użył na mnie wpływu. Adrian śmiejąc się opowiedział mi o całym swoim planie i nie mogłem w to uwierzyć. 
- Wypuść ją!!! - wrzasnąłem
-  O nie. Ty zburzyłeś mój świat zabierając mi Rose, to ja teraz zrobię to samo tylko, że tobie. 
- Ona nigdy cię nie będzie kochać. - w tym momencie Rose straciła przytomność ,a kiedy się obudziła powiedział to jedno zdanie ... wiedziałem, że muszę ją wyciągnąć i znaleźć ratunek dla niej.







Juże kolejny złapała masę weny, może dziś będzie i trzeci rozdział.

Rozdział 8

Dymitr : 

Dlaczego nigdy nie mogę nacieszyć się bliskością mojej kochanej Rozy? Czy my nigdy nie zaznamy spokoju? Jesteśmy małżeństwem, ale mam wrażenie, że każdy chce je nam zniszczyć ? Jak znajdę tych którzy zabrali mi moja Rose to zabije, nie daruje im tego. Nie poddam się. Znajdę ja za wszelką cenę. 
Na pewno wytrzyma, jest najsilniejszą kobietą na świecie. Za tą tak bardzo kocham. Wiem, wiem powtarzam się. Niestety nic nie mogę na to poradzić. Moje uczucia do niej są silniejsze niż wszystko inne. 
   Wbiegłem do pokoju strażników i opowiedziałem im dokładnie o wszystkim. 
Ich reakcja mnie bardzo zdziwiła. Wszyscy byli gotowi ruszać. Nie byli chyba sobą, ponieważ zawsze chcieli na początku ustalić plan działania. Mogłem na nichwile polegać. Zaskoczyło mnie to co powiedziałem.
- Nie możemy ruszać. Potrzebujemy planu i większej ilości  informacji. -
Wszyscy patrzyli na mnie ze zdziwieniem. - Tak.... za mało wiemy, poradzi sobie przez ten czas, a my bierzmy się do pracy. Chciałbym od razu wam podziękować za pomoc. - powiedziałem smutnym głosem.
- Zawsze będziemy z tobą - odpowiedzieli równo.
Trzeba było wyciągnąć mapy, przepracowanych świadków itd. W tym momencie żałowałem, że nie umiem wchodzić do jej głowy. Przyszła mi nagle do głowy pewna myśl. Może Lissa będzie umiała się z nią skontaktować za pomocą ducha. Nie .... to nie jest dobry pomysł ... Królowa nie trenowała takiej umiejętności, wiem to bo sam byłem przy wszystkich jej treningach. Szkoda ... Najwyższy czas działać. 


Rose : 

Nie wierzę, a jednak przede mną stał ... Adrian. Uśmiechał się do mnie. 
- Witaj mała dampirzyco... cudownie Cię znowu widzieć. 
- Co ty tutaj robisz?!?! - zapytałam zaciekawiona i przy okazji wściekła.
- Jak dobrze, że pytasz co u mnie. Wszystko dobrze, ale mogło by być lepiej.
- Nie zmieniaj tematu!!! Odpowiedz mi ... - zaczęłam się coraz bardziej denerwować.
- No dobrze ... skoro tak bardzo chcesz wiedzieć- mówił zapalając papierosa. - To ja je przekupiłem. Chciałem aby przyprowadziły ciebie do mnie. Bo widzisz ... moje uczucia do ciebie nie straciły na mocy. Nadal Cię bardzo kocham. Chce abyś została ze mną. Nie umiem sobie wybaczyć tego, że pozwoliłem ci odejść dla tego całego Dymitra. On się nie może ze mną równać. 
- Adrian!! On jest moim mężem i juz zaczął moje poszukiwania. Kocham go nad życie. Uważałam cie za przyjaciela. Wiedziałam, że Cię skrzywdziłam, ale nie czuje tego samego do ciebie i nigdy nie będę czuć. Niestety taka jest prawda, wiec otwórz oczy w końcu. Takie jest życie. Radzę Ci , wypuścić mnie. - nie wytrzymałam i zaczęłam krzyczeć. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć.
- Nie wypuszczę Cię, moje kochanie. 
-Ja nie jestem... - przerwał mi 
- Zostaniesz przy mnie, mam na to sposób. I nawet ten cały Dymitr nie będzie ci mógł już pomóc. A najlepsze jest to, że będziesz we mnie zakochana po uszy. Mam na to sposób. 
- Nie zrobisz tego. Nie niszcz mi życia. Ja go kocham. Wydostanę się skąd. Jak Dymitr cie znajdzie to cie zabije. -O kurcze ... zapomniałam, że mam telefon w kieszeni. Wystarczy, że zadzwonię do ukochanego, a będzie wiedział gdzie jestem. Niestety miałam związane ręce. Na ten moment nie mogę się uwolnić, Adrian by się zorientował. Musiałam poczekać na odpowiedni moment. - Proszę cię... - powiedziałam cicho.
- Nie ma takiej możliwości.  Za bardzo cie kocham. Poczekasz tutaj do momentu, kiedy przyjedzie po nas mój kierowca. 
- Nie...- odpowiedziałam blagalnym tonem. 
- Do zobaczenia kochanie.
Kiedy tylko wyszedł i zamknął drzwi, staram się uwolnić ręce. Trochę długo to trwało, ale udało mi się poluzować liny na tyle aby sięgnąć po telefon. Nie było to łatwe. Mogłam tylko wybrać numer. Nic więcej. Nie miałam szans na uwolnienie się. Został tylko telefon. Uff... juz dzwoni. 
- Roza!!! To ty?!?! Kochanie powiedz coś. - usłyszałam cudowny głos Dymitra.
- Tak to ja, nic mi nie jest. Skrbie posłuchaj uważnie, bo nie masz za dużo czasu. Nie uda mi się wydostać. Porwał mnie Adrian. Nie wiem co planuje, ale mówi, że będę w nim zakochana po uszy. Ciągle mnie kocha. Pierwszy raz tak się boje, bo nie wiem co mu przyjdzie do głowy. Jestem w miejscu, a przy najmniej w sali która przypomina sale operacyjną. Raczej to miejsce jest puste.... Kocham cię - w tym momencie do pokoju wszedł jakiś strażnik i pytał się co to za odgłosy. Na szczęście nie zauważył telefonu, ale był bardzo zdenerwowany.  Spróbuj stawić opór, a inaczej pogadamy. Juz myślałam, że to będzie koniec. Dymitr przysłuchiwał się tej rozmowie. Za 5 minut jedziemy. Spróbuj stawiać opór, a inaczej pogadamy. - Widzisz, nie mogę rozmawiać. Sama nic więcej nie wiem.
- Kocham Cię , odnajdą cie. Czekaj na mnie. Bardzo dużo mi pomogłaś. Nie stracę Cię kolejny raz. 
- Ja ciebie ... - w tym momencie przyszła po mnie straż i musiałam zostawić telefon nie rozlaczylam się aby mogli mnie namierzyć. Złapali mnie tak mocno, że zaczęłam krzyczeć z bólu. Jestem wytrzymała, ale to na prawdę bolało. 

Dymitr : 

Co się dzieje ? Czemu Rose krzyczy ? Chyba ja wyprowadzają. Musi być dzielna. Juz nie długo znów będzie w moich ramionach. Serce mnie boli jak słyszę, że coś jej jest, a nie mogę nic zrobić. Dzięki niej dużo teraz wiemy. Poza tym możemy namierzyć jej telefon. Dzięki temu będziemy mogli pojechać w to miejsce, z którego dzwoniła. Nie ma czasu do stracenia. Ruszamy...











I jak się podoba ? Może być ? Piszcie co o tym sądzicie w komentarzach. Jeśli wam sie podobalo mozecie udostępnić
Dziękuję, że na mnie czekaliście ♡♡♡ Prosze , Napiszcie w komentarzach czy chcecie mieć kontakt np. Przez e maila czy też przez fb
Jeszcze raz dziękuję♡♡