sobota, 16 lipca 2016

Rozdział 24

Rose :

Sydney przyznała racje mojemu mężowi. 
- Rose w tamtym momencie każda para rąk by się przydała. Skoro już jest sprawy to czemu nie.
- Bo ma odpoczywać. Ile wy od niego wymagacie!? Tak nie można. - nie wytrzymałam i zaczęłam krzyczeć. Poszłam do siebie do pokoju, a Christiana poprosiłam aby poszedł do szpitala i postaram się wejść do Lisy i dowiedzieć się co z nią. Szybko wykonał moją prośbę. Siedziałam dość krótko sama, bo nagle ktoś wszedł do pokoju. Wiedziałam kto. - Wyjdź stąd. Chce tym raczej pobyć sama, nawet bez ciebie. Nie mogę słuchać tego. Nie chce aby znowu coś ci się stało. Już raz z tobą nie poszłam i zobacz jak się to skończyło. 
- Proszę cię Roza, przestań nie chce abyś tak mówiła. Obiecuje, że nie będę teraz narażać swojego życia i zdrowia. Sydney juz poszła, bo powiedziała, że musi już lecieć i chce nas zostawić samych abyśmy mogli sobie wszystko wyjaśnić.
- No dobrze.
Straciłam panowanie nad sobą rzuciłam się na niego. Przywarłam do jego ust. Nie chciałam się od nich odkleić. Sam mnie bardzo mocno całował. Nie mogliśmy się powstrzymać. Zaczęłam go bardzo mocno ściskać za pośladki. On już zdjął ze mnie stanik i bluzkę. Bawił się moimi piersiami. Trochę je ugniatał, a trochę je masował. Rzuciliśmy się na łóżko. Mój mąż juz nie miał spodni, ja również. Oboje byliśmy już w samych majtkach. Tym razem było w nas więcej pragnienia niż emocji, dlatego nie było gry wstępnej i dobrze. Raz na jakiś czas trzeba to zrobić mocno, energicznie i na spontanie. Dmitrij od razu pozbył się ostatniej części garderoby. U mnie również. Zaczęło się. Byłam w siódmym niebie. On w te rzeczy był najlepszy. Kiedy skończyliśmy, odpoczeliśmy, a po chwili Towarzysz znów zaczął działać. Powiem tyle, dziś był bardzo dziki seks. Nie spaliśmy pół nocy. Kiedy udało mi się zasnąć, wiedziałem , że następnego dnia będę trochę zmęczona, ale i bardzo zadowolona. Nic innego nie przychodziło mi teraz do głowy, jeżeli chodzi o emocje. Po prostu cieszyłam się tą chwilą.

Następny dzień. Obudziłam się przed moim ukochanym. Znając życie za chwile się obudzi i zapytanie mnie czemu go nie obudziłam. Standard. To co wczoraj robiliśmy było niesamowite. Nie wiedziałam, że mój Dymitr tak potrafi. Była w lekkim szoku. No, ale cóż... Nagle przypomniałam sobie o Lissie. Jak oparzona wybiegł z pokoju trzymając w ręki jakiekolwiek ubrania. Szybko je założyłam i bez żadnego wyjaśnienia wybiegłam z mieszkania. Skierowałam się do szpitala, biegam ile sił w nogach. Dzięki temu byłam w 3 minuty pod szpitalem. Pobiegłam do recepcji i powiedziałam kogo szukam. Tym razem kobieta wiedziała kim jestem i że musi mnie wpuścić, bo jestem strażnikiem królowej. Znalazłam tę salę. Leżała tam. Była nie przytomna. Na krześle obok jej łóżka siedział Christian. Widać, że jest zmęczony. Ledwo co na oczy widzi. Weszłam do środka.
- Christian idź do pokoju. Idź spać. Posiedzę tu z nią. Muszę z nią pogadać jak przyjaciółka z przyjaciółką.- powiedziałam bardzo delikatnym głosem. Nawet nie wiedziałam, że tak umiem mówić.
- Dobrze, ale obiecać mi, że jak znnia będziesz to jej włos z głowy nie spadnie.
- Oczywiście, nie denerwuj się tak. Jest w najlepszych rękach. Odpocznij.
- Ok. Pa
- Cześć
- No Lissa musimy pogadać. Musisz szybko się obudzić, ponieważ nie ma oto rządzić narodem. Poza tym jak się nie obudzisz to będzie źle, bo arystokracja juz coś planuje za plecami wszystkich. Nie wygląda to za ciekawie, a przynajmniej tak  mi inni strażnicy mówili na zebraniu. Brakuje mi ciebie. Nie mogę patrzeć cierpisz. Bardzo dużo cie spotkało, a może Adrian powinien cie uzdrowić. Hmm... nie jestem do końca przekonana o tym pomyśle, ponieważ to była twoja Brożka uzdrawianie. On ma inne lepsze zdolności. No cóż zastanowię się nad tym.
Przestałam do niej mówić tylko usiadłam na krześle i nagle poczułam się bardzo senna. Położyłam się obok Lissy i zasnęłam.













I jak podobał się rozdział ??! Mam smutne wieści do 2 sierpnia nie będzie rozdziałów, bo będę na obozie harcerskie i jak to na takich obozach nie będę mieć internetu. Przepraszam, ale myślę , że rozdziały są fajne. Dużo nad nimi pracowałam😘😘❤❤

Rozdział 23

Rose :

Tą osobą był Christian. Wlecial do pokoju jak oparzony. Cały spocony, zdenerwowany, zdyszany. Chyba serio musiał szybko biec. Musiał się dowiedzieć, że stało się coś Lissie. Widać było, że bardzo się przejął. Kochał ją ponad życie. Nie dziwne, więc, że bardzo się martwił. 
- Spokojnie juz ci wszystko, mówię i tłumaczę. 
- Dobrze, masz może jakiś alkohol. Musze się napić ten stres jest za wielki.
- Wykluczone w żadnym wypadku. Nie możesz pić, ona by tego nie chciała.- po tych słowach opowiedziała mu całą tę historię. Nie mógł w nią uwierzyć. Był jeszcze bardziej zdziwiony i zdenerwowany niż ja. Nie umiał panować nad emocjami. Trudno mu się dziwić, nie był uczony tego od małego, a to się jeszcze wydarzyło tak nagle i to osobie która tak bardzo mocno kocha. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. 
Zaparzyłam mu melisę. Takie cudne ziółko. Pomaga... nie rozumiem dlaczego, ale działa. Kazałam mu się położyć, ale on koniecznie musiał iść do szpitala. Nie pozwoliłam mu na to. Musiał się uspokoić. W nerwach nic się nie da załatwić. Powiem tylko tyle... zasnął. Był tak zmęczony, że nie miał już na nic siły. Same oczy się mu zamykały. Nie chciałam mu przeszkadzać, przykryłam go kocem. Spał jak niemowlę. Ja poszłam do siebie na górę i tez bardzo szybko zasnęłam. 
Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. To Sydney. 
- Cześć, jestem już w szkole. Już posprzątałam, mogę wpaść do twojego pokoju ? 
- Tak jasne, nie ma sprawy, a wiesz gdzie jest ? 
- Tak twój tata mnie poinformował.
- Ach ... świetnie. Dobra to ja się ogarnę, a i jeszcze jedna sprawa.
- No... Jaka ??
- Śpi u mnie  Christian, jest załamany. Bardzo boi się o Lissę.
- No okey. Dobra to dozobaczenia pa
- Cześć
Postanowiłam, że teraz się nie wykąpie. Po prostu nie zdążę. Szybko złapałam byle jakie ubrania i poszłam do łazienki się ubrać. Wyglądałam normalnie, nic nadzwyczajnego. Umyłam zęby, rozczesałam włosy. Powoli schodziłam na dół, aby przypadkiem nie obudzić mego kumpla. Niestety nie udało się. Ktoś pukał tak mocno, że Christian sam się obudził. Już chciałam krzyczeć aby tak nie walili, ale się powstrzymałam.Gdy otworzyłam zobaczyłam Sydney, a za nią Dymitra z jego torbą. Spojrzałam szybko na nią, ale to na nim już wisiałam. Nie mogłam go puścić,nie chciałam ,nie teraz. Widziałam, że alchemiczka na nas patrzy, więc odsunęłam się od niego. Zaprowadziłam ich do salonu. Christian jeszcze nie był przytomny, wiec dałam mu czas na ogarnięcie się. Wstawiam w kuchni wodę na herbatę.
- Jaki cudem już wyszedłeś ? Mieli Cię jeszcze potrzebach parę dni na obserwacji.
- Tak, ale twój tatuś podziałał i jestem tutaj. Mam nadzieję, że się cieszysz.
- No pewnie. Nawet nie wiesz tu było nudno bez ciebie. Sydney bardzo dziękuję ci za pomoc. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Jesteś najlepsza. Od wczoraj jestem bardzo smutna. - dopiero po chwili się zorientowałam, że powiedziałam o jedno zdanie za dużo. Dymitr od razu to wyczuł i zapytał
- Co się stało pod moją nie obecność ? Dlaczego nikt mi nic nie mówi.
- Spokojnie kochanie. - Taa.... nie było łatwo mi tego powiedzieć. Nagle do rozmowy włączył się Christian. Nie umiałam go powtrzymać. Powiedział wszystko.
- Jak to?! Rose nie powiesz mu co się stało z moja kochana Lissą. Leży nie przytomny w szpitalu, bo był atak strzyg w szkole. Specjalnie na nią zorganizowany. No mogę tam do niej pójść. Jest bardzo mocno chroniona.
- Co ?! Rose, dlaczego mi nie powiedziałaś? Mógł pomóc.- powiedział Dymitr z lekką urazą w głosie.
- No właśnie nie mogłeś pomóc. Ty masz odpoczywać, a nie biegać i ratować ludzi. Zadbaj choć raz o siebie. - powoli zaczęłam się zdenerwować.
- Takie moje zadanie musze chronić innym.
- Przestań! Nie mów tak to była wyjątkowa sytuacja. Wszystkim się już zajęłam.-
Przez ta całą awanturę zapomniałam, że Sydney tutaj jest. - proszę cię powiedz mu coś. - patrzyłam teraz tylko na Sydney. To co mi powiedziała zbiło mnie z nóg...






Podoba się rozdział ?? Proszę o komentarze. Mam nadzieję, że już się zrehabilitowałam 😇😂💓

piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 22

Rose :


Na ziemi leżała nieprzytomna Lissa. Po sali nadal biegły strzygi, a strażnicy widać było, że długo walczą i nie zawsze mają siłę. Wkroczyłam do akcji. Byłam wściekła, atakowałam jak dzikie zwierzę. Strzyga po strzydze padała na ziemię. Nikt nie umiał mnie powstrzymać. Szłam jak burza. Było mi bardzo smutno. Moja najlepsza przyjaciółka leży na ziemi i się nie rusza. Jak nic... za chwilę wszystkie pozabijam. Nie minęło jakieś 20 minut, a wszystkie były już martwe. Podbiegł szybko do Lissy. Na szczęście oddychała. Strażnicy bardzo szybko zanieśli ją do szpitala. Nie mogłam czekać na pomoc, wiec od razu poszłam do pokoju strażników, aby ocenić nasz aktualny stan. Nie wiedziałam czy w drodze mogę napotkać jakieś strzygi, wiec całe byłam czujna. Gdy doszłam na miejsce, od razu mnie poinformował Stan, że strzyg już nie ma na terenie szkoły. Druga informacja była o wiele gorsza. Ten atak był specjalnie ustawiony na Lissę. Ktoś zlecił im to. To był dla mnie szok. Nie wiedziałam co mam myśleć. Zaczęłam w głowie szukać osoby, która mogła by to zrobić. Wiedziałam, że nie mogę zostać w akademii tylko muszę z nią wracać. Nie mogę teraz zlecić pilnowania jej komuś innemu. Sama muszę się tym zająć. Nie wiem jak Dymitr to przyjmie. Przecież dopiero co przyjechaliśmy, on miał operację. Nie wiem czy to nie za dużo nawet jak na niego. Może lepiej mu nie będę teraz mówić o tym ataku. Niech spokojnie odpoczywa. Oby nie dowiedział się niczego w szpitalu, bo wtedy to będzie zdenerwowany i znów przyjmie postawę twardego strażnika bez uczuć. Nie chciałam aby się martwił. Zadzwonię do Sydney... może pomoże mi posprzątać te trupy. Wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer. Po 3 sygnałami odebrała. Obudziłam ją, o tej godzinie normalni ludzie śpią. 
-Halo?  
- Cześć Sydney, mówi Rose 
- Czy ty wiesz która jest godzina? - zapytała z lekkim zdenerwowaniem w głosie 
- Tak wiem i bardzo cie przepraszam, ale był atak na szkole i jest masa zabitych strzyg na ziemi i mam pytanie, czy mogła byś je posprzątać. Jakby coś transport jest załatwiony.
- Dobrze .... ale jutro teraz daj mi spać - zgodziła się dość nie chętnie. 
- okey papa 
- pa 
Teraz tylko szybki telefon do ojczulka. Odebrał od razu.
- Co się stało córeczko?
- Potrzebuje transport na jutro dla alchemiczki, mojej przyjaciółki. To bardzo ważne. Proszę, nie zadawaj pytań. To ważne i tyle 
- Dobrze, czego się nie robi dla mojego skarbu.
- Dzięki tato, jesteś wielki - sama nie wierzyłam, że te słowa przejdą mi tak gładko przez gardło. 
Rozłączyłam się. Nie wiedziałam co mam robić. Nie mogę pójść teraz do szpitala, bo mógłby mnie Dymitr zobaczyć i co wtedy... zbyt ryzykowny pomysł.  Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Najchętniej to ym teraz te wszystkie strzygi pozabijała gołymi rękami. Te stwory to bestie.  Bydlaki ... nie umiem nawet tego określić. 
Poszłam szybko do siebie do pokoju. Zrobiłam sobie herbatę. Musiałam się jakoś uspokoić. Wzięłam szybki orzeźwiający prysznic. W tym czasie woda na herbatę się ugotowała, wiec mogłam ja juz spokojnie zalać. Wypiłam juz prawie połowę gdy nagle ktoś zapukał. Nie wiedziałam kto o tej godzinie ma do mnie jakąś sprawę. Otworzyłam i powiem wam szczerze, że nie zdziwiłam się. Osoba, która stała w moich drzwiach była, że tak powiem wyczekiwana. A tą osobą był...






 I jak może być ?? Trochę akcji jest , więc chyba się rekompensuje 
DZIĘKUJĘ ZA PAMIĘĆ. ..ciesze się , że na mnie czekacie😘😘😘 kocham was komentarze

Rozdział 21

Rose :

Dostałam telefon ze szpitala. Dymitr się obudził !!!! To była najlepsza informacja jaką dostałam tego dnia. Nie czekając na nic od razu pobiegła do szpitala. W biegła do sali w której leżał. Nie wiedziałam co mam powiedzieć gdy tylko zobaczyłam te jego piękne oczy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo mi ich brakowało. Nie mogłam przestać się na nie patrzeć. Od razu rzuciłam się na jego szyję. Zaczęłam mocno tulić, całować i dotykać tą jego piękną twarz. Chyba ciężko mu się oddychało, bo trochę się wiercił. Odsunęłam aby mógł nabrać powietrza.
- Kocham Cię, tak się cieszę, że do mnie wróciłeś. Myślałam, że to powoli koniec. Nie zostawiaj mnie już więcej. - zaczęłam płakać jak małe dziecko. Nie umiałam tego kontrolować. Zdałam sobie sprawę , że gdyby go teraz zabrakło to mój świat by odszedł razem z nim. - Juz wszystko będzie dobrze, pewnie nie długo wypuszczą cię do domu. 
- Nigdy cię nie zostawię Roza, Kocham Cię - nic więcej nie mówił, tylko mnie całował. Brakowało nam siebie. Byliśmy spragnieni dotyku i namiętności. Całował raz delikatnie, a raz trochę bardziej namiętnie. Leżałam obok niego na łóżku szpitalnym. Cały czas patrzyliśmy sobie prosto i zarazem bardzo głęboko w oczy. Niestety ktoś nam przerwał... Był to sam lekarz, miał dla Dymitra bardzo dobre wiadomości. Nie musi już dłużej siedzieć w szpitalu i może wyjść juz za 2 godziny. Treningi będzie miał ograniczone do 1 w tygodniu. Musi dużo odpoczywać. Tak się cieszyłam. Mój mąż wraca ze mną do domu. Znów jesteśmy razem. Kiedy doktor wyszedł, nie zostaliśmy długo sami. Do sali weszła Wiktoria z całą rodziną. Zrozumiałam, że będzie lepiej jak na ten moment od sunę się od ukochanego, aby innego ważne dla niego kobiety mogły się nim nacieszyć. To była ogromna radość. Nikt się nie spodziewał, że tak szybko się obudzi. Będzie musiał na siebie uważać, ale i tak już wszystko wracać do normy.

Dymitr :

Gdy tylko otworzyłem oczy nikogo nie było. Pusta sala. Po chwili przyszła do mnie pielęgniarka z lekarzem. Coś mówili, ale za bardzo nie słuchałem bo już myślałem o mojej ukochanej. Przerywając im, zapytałem się czy mogą do niej zadzwonić i poprosić ja aby tutaj przyszła. Szybko się zgodzili. Po nie całych 15 minutach do sali wbiegła moja żona. Nie mogłem się na nią napatrzeć. Mój skarb. Cały i zdrowy. Nie mówiąc nic rzuciła się na mnie i bardzo mocno przytulała. Później się całowaliśmy. Tego mi brakowało. Za tym też bardzo tęskniłem. Ona jest w tym świetna. Na więcej muszę poczekać, aż będę w domu. Jak ja ją kocham. Teraz mogę ją osobiście chronić.
 Nie mogłem się od niej oderwać. To ona się odsunęła, a zza jej pleców wyłoniła się cała moja rodziana. Kiedy Rose odeszła, wszyscy zaczęli mnie przytulać, całować po całej głowie( pomijały usta ). Bardzo się cieszyłem z tego, że ich mam. Kiedy emocje opadły, zaczęliśmy spokojnie rozmawiać. 
- Jestem taka szczęśliwa, że już się obudziłeś. Wsystcy się cieszymy. Bardzo nam ciebie brakowało.  Kocham cie bracie - powiedziała Wiktoria, miała już łzy w oczach.
- Synu, jak ty się w ogóle czujesz ? - zapytała Olena
- Juz dobrze, ale czasami kręci mi się w głowie. Lekarz mówi, że to normalne i za parę dni mi przejdzie. Nie mogę się doczekać wyjścia do domu. Bardzo sie stęskniłem za wami. Chciałbym wrócić tez do treningów, ale na razie mi nie wolno.
- Musisz uzbroić się w cierpliwość- powiedziałam Rose bardzo wesołym głosem.
- Dla ciebie wszystko kochanie. - w tym momencie wszystkie dziewczyny powiedziały równo ooo.  A mi zrobiło się trochę głupio, ale jednocześnie dość miło. Wiedziałem co czuje do mojego skarbu.
- Słuchajcie, myślę , że Dymitr musi już odpocząć więc lepiej będzie jak go zostawimy na jakiś czas same. Niech się trochę z drzemie. Na pewno dobrze mu to zrobi. - powiedziała Olena. Każda przyznała jej rację i po chwili wszystkie wyszły, ale została tylko moja żona.
- Będę już się zbierać skarbie. To był ciężki dzień. Chyba każde z nas jest dość mocno zmęczone. - pochyliła się i pocałowała mnie. Na początku bardzo namiętnie później stopniowo coraz to lżej. W końcu oderwaliśmy się. Odeszła i rzuciła mi bardzo kuszące spojrzenie. Wiedziała, że mnie dość mocno rozgrzało. Ach ... moja Roza.



Rose :

Gdy wyszłam tylko ze szpitala od raz mnie ktoś zaczepił. Był bardzo zdenerwowany i przestraszony. Nie wiedziałam co się stało, ale słyszałam masę krzyków... juz wiedziałam, że to był atak strzyg. Dlaczego akurat teraz ?! Dlaczego zaatakowały szkołę,  tak świetnie chroniony teten skoro jest na nim królowa. Właśnie Lissa, wiedziałam, że jest bezpieczna, wiec ruszyłam w stronę krzyków. Dotarłam na stołówkę, a tam zobaczyłam coś po czym nie będę mogła się pozbierać...





 Jak się podoba rozdział ? Przepraszam, że tak późno, ale w komentarzu pod rozdziałem 20 wytłumaczyłam dlaczego teraz dopiero. Dziękuję ze jesteście za chwile kolejny rozdział leci :* 

środa, 13 lipca 2016

Rozdział 20

Rose :

No ja nie mogę. Tak się przestraszyłam, że to coś z Dymitrem. To po prostu ktoś dzwonił z tele zakupów. Myślałam, że zejdę na zawał. Nie było to ani trochę śmieszne. Szybko się rozłączyłam. Bez żadnego zawahania.  Dokończyłam swoją cudowna ucztę. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Do mojego męża nie mogłam jeszcze wejść, bo nie dostałam od nich telefonu, że Dymitr już się obudził. Miałam czas dla siebie, ale i tak nie umiałam go wykorzystać w pełni. Poszłam do domu i włączyłam telewizor. Leciał akurat jakiś głupi serial, wiec nie mając nic do roboty obejrzałam cały odcinek. Gdy się skończył miałam wrażenie, że to mnie odmóżdżyło. Katastrofa... Później z nudów zaczęłam pięć różne ciasta... to chore, no, ale trudno. Musiałam zabić nudę. Udało mi się tylko jedno ciasto, reszta to zakalce. No nie wiem co mam ze sobą zrobić. Pójdę spać ...


Dymitr :

Nie myślcie sobie, że się obudziłem. Jesteśmy w mojej głowie. Chce się obudzić, ale nie mogę. Takie dziwne uczucie. Wszystko słyszę i czuję, ale nie mogę otworzyć oczu. Dawno nie było u mnie Rozy. Ciekawe co porabia. Mam nadzieję, że wszystko z nią w porządku. Ostatnio kiedy u mnie była, dużo do mnie mówiła. Miała taki aksamitny głos. Idealny. Opowiadała mi co się dzieje na terenie szkoły, o wszystkim co się u niej dzieje. Dużo osób mnie odwiedzało. Moja mama, Wiktoria, Lissa. Widzę , że martwią się o mnie. To cudowne z ich strony, ale ja chciałbym już wyjść. Inaczej zwariuję. Ciągle gadam do siebie. Nie mogę niczego powiedzieć do ludzi. Tak się nie da żyć. Jestem ciekawy kiedy to się stanie. Nie mogę się doczekać kiedy zobaczę moją ukochaną. Chciałbym się podzielić z wami pewną historią. To było jakieś pół roku temu. Biegałem sobie. Zwyczajny trening. Po pewnym czasie usłyszałem krzyki jakiejś kobiety. Nie wiedziałem co się dzieje, ale już byłem bardzo czujny. Cały czas szedłem w stronę głosu. Dotarłem w jakieś wysokie krzaki, a tam leżała kobieta, a na niej facet. Od razu rzuciłem się na faceta, bo wiedziałem co on jej zrobił. Nie mogłem na to patrzeć. Bylem wściekły. Chciałem go zabić. Bydlak. On się ciągle śmiał i mówił , że to dla niego była czysta przyjemność. Nie mogłem patrzeć na niego twarz, wiec zaatakowałem go bardzo ostro szybko i konkretnie. Złamałem mu nos. Oczywiście specjalnie. Nawet nie zdążył się zorientować co się wydarzyło. Zadzwoniłem po odpowiednie służby. Przyjechały i zabrały go. Do kobiety natomiast wezwałem lekarza i innych specjalistów. Była w okropnym stanie. Ubrań prawie wgl nie miała na sobie. Dużo krwi, zadrapań. Nie chciałem jej dotykać, bo wiem , że teraz kontakt z mężczyzną jest dla niej bardzo trudny. Na szczęście przyjechała kobieta doktor więc było u wiele łatwiej z nią porozmawiać. Mi podziękowali za uratowanie jej i złapanie tego gnoja. Juz teraz wiecie dlaczego przez ostatni czas nie chciałem rozstawać się z moją Rozą. Gdyby jej się coś takiego przytrafiło nie darował bym sobie tego. Poza tym istniała by obawa, że nie będzie chciała mnie znać, bo jestem facetem, a ona miała by do nich wielki uraz. Za wszelką cenę chce ja chronić. Być jej strażnikiem. Wiem, że nie powinienem tak myśleć, ale to ona jest dla mnie najważniejsza. Nie mogę tak myśleć, ale taka jest prawda. Kiedy Rose zapytała się mnie do kogo biegłem gdy wstrzelała do niej  Tasza. Skłamałem jej i powiedziałem, że nie wiem. Tak naprawdę biegłem do niej nie do Lissy, ale nie mogłem jej tego powiedzieć. Teraz wybaczcie, ale chcę położyć się spać. Miłego dnia...







Przepraszam, że tak długo nie wstawiam rozdziałów, ale jest duże zamieszanie u mnie w związku z wyjazdem na obóz. Będę wstawiać częściej rozdziały. Jeszcze raz przepraszam i dziękuję, że czekaCię na mnie ❤❤❤❤💋💋💋💋

czwartek, 7 lipca 2016

Rozdział 19

Rose :

Kiedy się ogarnęłam, chciałam iść szybko do szpitala. Ciężko mi to szło... miałam dziwne wrażenie, że jesteś bardzo zmęczona. Nie wiem jak, no przecież nie dawno wstałam. Dobra nie ważne. Doszłam do szpitala. Mój mąż leżał na sali po operacyjnej. Wyglądał tak słabo. Nic nie mogłam zrobić. Patrzyłam na niego  cierpiałam na sam jego widok. Mimo , że wiedziałam, że wszystko się udało to tak miałam w sobie jakiś nie pokój. Nie pozwolono mi do niego wejść. Niestety... siedziałam ram godzinę, po czym stwierdziłam, że warto by było spotkać się z Lissą i porozmawiać. Widziałam gdzie jest. Była dość przewidywalna w takich sprawach, a może to ja ją za dobrze znam. Udałam się do kaplicy. Pewnie siedzi na górze i przegląda te stare księgi. Nic nowego. Szpital był dość blisko kaplicy, więc bardzo szybko byłam na miejscu. Poszłam od razu na strych. Nie pomyliłam się. Przeglądałam stare księgi. Gdy się do mnie odwróciła, zobaczyłam, że płacze. Nie były to łzy nieszczęścia. To było coś w rodzaju wzruszenia. Stęskniła się za tym miejscem. Za całą akademią. Brakowało jej tego. Przy okazji przypominała sobie wszystkie historie związane z tą szkołą. Było tego sporo.
- Brakuje ci tej szkoły. Musisz to przyznać.- zaczęłam miękko. - Mi też jej brakowało dlatego wróciłam do niej jako trenerka. O wiele lepiej się czuję. Było w niej wiele smutnych jak i radosnych chwil.
- Tak wiem... tyle, że ja nie mam wyboru. Dobrze o tym wiemy. Nie zmienia to faktu, że jestem bardzo szczęśliwa na ten moment. Rozkleiłam się. To do mnie nie podobne, a jednak. Jak tam z Dymitrem?? Udała się operacja? Nie mogłam się z nikim skontaktować.
- Tak wszystko juz dobrze. Czekamy teraz aż się obudzi ze śpiączki. Nie można do niego wchodzić, byłam u niego ponad godzinę. Powiem Ci, że bardzo mnie zmęczyła ta stacja. Bardzo dużo stresu, treningi, rodzina Dymitra. Kolejna próba dla mnie. Myślę, że przeszłam tę próbę.  Zawsze trzeba walczyć do końca. Jak tam w ogóle twoje sprawy królewskie ??
- Masa zamieszania. Dużo się kłócą, wiesz jak to arystokracja. Nic z nimi nie da się zrobić. Są zepsuci do szpiku kości. Nie są się im nic powiedzieć. Chciałbym osiągać tylko swoje cele, a ja na to nie pozwalam to się denerwują.
- Tak trzymaj... nie dla psa kiełbasa.- obie nagle się zaczęłyśmy się śmiać. Nie mogłyśmy się uspokoić. Nawet nie wiem co nas aż tak bardzo rozbawiło.
- Dobra... Rose nie chce być wredna, ale chcę jeszcze pobyć tutaj sama. Nie gniew się na mnie
- Nie no co ty. Luz... sama też muszę coś załatwić. Papa.
- Odezwę się później. Papa
No i poszłam. Nie miałam co robić, wiec udałam się na jakiś deser. Musiałam się chyba najeść czegoś słodkiego. Brakowało mi cukru. Nie powinnam tego robić, bo musze być w dobrej formie, ale raz na jakiś czas chyba mi wolno. Udałam się do szkolnej cukierni mieli tam wyśmienite słodkości. Postanowiłam, że dzisiaj zaszaleje na koszt mojego ukochanego. Nie powinien się obrazić.
- Dzień dobry- powiedziałam jak przystało na kulturalną osobę.
- Dzień dobry, co milej pani podać? - zapytał się mnie starszy pan, chyba właściciel cukierni.
- Po proszę dwie eklerki, jeden deser lodowy o smaku truskawkowym, średni kawałek tortu bezowego. Do picia po proszę koktajl jogodowo-bananowy. To chyba tyle na razie.
- Chyba ktoś tu ma problemy miłosne skoro zatapia smutki w słodyczach. - nieświadomie się uśmiechnęłam. Widać, że bardzo miły człowiek.
- Ma pan rację. Ile płacę?
- Dla ślicznej pani dziś 50% taniej.
- Na prawdę pan nie musi, spokojnie.
- Razem wyszło 20$. Za chwilę kelnerka przyniesie pani całe zamówienie.  
- Dobrze, dziękuję.
Wybrałam sobie miejsce przy oknie. Bardzo miły lokal. Wzbudza sympatię. Jest tu przyjemnie, ciepło. Fajnie się kojarzy. Po nie całych 5 minutach dostałam swoje słodycze. Cieszyłam się jak małe dziecko. Może dlatego że dawno nie miałam niczego słodkiego w ustach. Zaczęłam wcinać. Na pierwszy ogień poszedł deser lodowy. Przecież nie mógł się rozpuścić. Był wyśmienity. Bardzo się nim delektowałam. Byłam w trakcie jedzenia eklerki kiedy zadzwonił mi mój telefon. Odebrałam, a to co w nim usłyszałam ... nie umiem tego opisać nawet ...








Przepraszam, że taki krótki... długo mnie nie było, ale to dlatego, że nie ma nie w domu i nie mam czasu niczego napisać. Proszę was o komentarze i dziękuję za cierpliwość 😘😘❤❤❤

niedziela, 3 lipca 2016

Informacja

Kolejny rozdział o zakręcone paczce już czeka na stronie  :
http://zakreconapaczka.blogspot.com
Gorąco zachęca do wejścia ❤❤❤
Kolejny rozdział o AV dzisiaj około godziny 23.00

sobota, 2 lipca 2016

Rozdział 18

Rose :

- Jego stan się pogorszył kiedy przyszłam do niego . Estzytskie dowiedziałam się od mamy, wiec od razu pobiegła do szpitala. Leży już na sali operacyjnej od jakiej dobrej godziny i nikt nie wychodzi i nie informuje o jego stanie. Bardzo się martwię. Nie wiem co robić.- powiedziała Wiki bardzo zdenerwowanym głosem.
- Spokojnie za chwilę się wszystkiego dowiem. Jeżeli jest na bloku operacyjnym to znaczy, że robią mu właśnie przeszczep. Wszystko będzie dobrze. On jest w na prawdę dobrych rękach.
- No dobrze. - nie mogła powstrzymać łez, wiec się do mnie przytuliła aby choć na chwilę je zakryć.
Sama zaczęłam się nie pokoić, ale wiedziałam, że musimy czekać. Po jakimś czasie przyszedł do nas lekarz. Jego wyraz twarzy nic nie mówił, dlatego od razu zapytałam.
- Panie doktorze, co z moim mężem? Bardzo się denerwuję.
- Panno Rose, operacja się ... udała. Teraz pacjent jest jeszcze w śpiączce, ale za jakieś 3-4godziny powinien się obudzić. Myślę, że jak wszytko pójdzie dobrze to za jakiś tydzień pani mąż będzie mógł wrócić do domu.
-Jaka to wielka ulga. Dziękuję panie doktorze, rozumiem, że teraz nie można do niego wejść.
- Niestety tak. Zapraszam jutro oby dwie panie w odwiedziny.
No... juz wszystko wiedziałyśmy. Gdy tylko wyszłyśmy z budynku, zorientowałam się, że mam trening. Zaproponowałam Wiktorii, aby udała się ze mną na trening. Od razu się zgodził nie trzeba jej było namawiać. Szybko poszłyśmy na salę. Byłam pod wielkim wrażeniem kiedy moja klasa stała gotowa w szeregu. To było coś cudownego.
-Dzień dobry moja klaso.
-Dzień dobry - powiedzieli wszyscy razem.
-To jest Wiktoria i przez jakiś czas będzie z nami trenować.
Oczy Wiktorii zrobiły się wielkie. Nie spodziewała się tego. Nic nie powiedziała, ale wiedziałam, że zajęciach będzie zadawać masę pytań. Szybko dołączyła do grupy. Zaczęliśmy ćwiczyć. Siostra Dymitra bardzo szybko odnalazła się w nowej grupie. Standardowo rozgrzewka. Później zaczęłam im pokazywać różne chwyty do samoobrony. To przecież jest podstawa. Dobrze, a nawet bardzo dobrze im szło. Po 2 godzinach wiedziałam, że są zmęczeni, ale już mają opanowane te ruchy. Teraz wystarczy je tylko dopracować do perfekcji i będzie pięknie. Po skończonych zajęciach cała klasa udała się na stołówkę, za to ja i Wiki przebrałyśmy się i poszłyśmy do mojej teściowej. Widziałam po minie Wiki, że jest bardzo szczęśliwa, ale i zmęczona. Dlatego postanowiłam, że się przejdziemy,a nie będziemy delikatnie biec tak jak ja to zazwyczaj robię. Gdy dotarłyśmy na miejsce Olena nas bardzo ciepło przywitała. Młoda już zaczęła opowiadać swojej mamie jak to było na treningu i że bardzo się cieszy z tego, że będzie się tu uczuć. Chwilę posiedziałam, wypiłam herbatę. Oczywiście musiała coś zjeść, bo przecież moja kochana teściowa nigdy nie wypuszcza mnie głodne z domu. Spojrzałam na zegarek. Było dość późno musiałam już wracać. Gdy wyszłam od dziewczyn nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Dziwne... pierwszy raz od dłuższego czasu nie miałam co robić. Nudy.. Stwierdziłam, że skoro mam czas wolny to może przeczytam jakąś książkę. Dawnego tego nie robiłam. Pamiętam jak za czasów szkolnych tego nie nawidziłam, a teraz bardzo to lubię robić.
Nareszcie mój pokój... postanowiłam, że przeczytam coś czego dawno już nie czytałam... może Harry Potter i insygnia śmierci. Tak to jest pomysł. Oderwe wie od tego wszystkiego na jakiś czas. Zrobiłam sobie gorąco herbatę oczywiście z cytryną, wzięłam pudełko ciasteczek maślanych ( pasują idealnie do herbaty ) i spory kawałek ciasta cytrynowego, który upiekła Olena. Książka już czekała na mnie. Leżała na wygodnym fotelu. Postawiłam te wszystkie smakołyki na małym stoliku, a sama wygodnie usiadłam do książki. W między czasie kiedy ją czytałam, piłam herbatę i zjadłam prawie wszystkie ciastka. Na deser zostawiłam sobie to pyszne ciasto. Bardzo długo się nim delektowałam. Było po prostu przepyszne. Czytałam ciągle książkę....
Po chwili jakimś dziwnym trafem obudziłam się w fotelu. Jak to możliwe skoro pamiętam, że czytałam książkę. Może byłam tak zmęczona, że organizm sam zadecydował, że muszę odpocząć. Powiem wam, że świetnie się spało.





I jak się podoba rozdział ??? Trochę taki za spokojny jak na mnie, ale myślę, że taki spokój się przyda. Proszę o komentarze ❤💋❤💋

piątek, 1 lipca 2016

Info ❤❤

Moi drodzy jak juz mówiłam, zaczęłam pisać drugiego bloga. Jeżeli macie czas i ochotę to zapraszam na niego. Już jest pierwszy rodział.  Gorąco zachęcam do zobaczenia jego.
Tutaj macie link do niego : http://zakreconapaczka.blogspot.com
Dziękuję wam za to, że jesteście. Jesteście super czytelnikami i fanami mojej historii
❤💋❤💋❤💋

Opowiadanie cz.3

Pewnie zapytacie się mnie, jak mi się żyje z Dymitrem? Nie oczekujecie słów takich jak : " życie z nim to bajka", " lepiej nie mogłam trafić", " to mój ideał ". Tak raczej nie jest. Nadal trwa u niego okres próbny. Dobrze mu idziecie, ale mamy czasami kłótnie. ZAZWYCZAJ wtedy on odpuszcza, aby mnie bardziej nie zdenerwować. Kocham go , to fakt, ale nie jest mi łatwo o wszystkim zapomnieć. Musicie mi uwierzyć, a przede wszystkim zrozumieć. O kurcze, która to godzina... musze lecieć na zajęcia. Kiedy otworzyłam drzwi, aby wyjść ukazał mi się w nich James. Stał z ogromnym bukietem róż i to nie byle jakich tylko moich ulubionych. Padł na kolana. W tym momencie czułam się jakby grała w jakims serialu brazylijskim. No mówię wam serio. Nie powiem kwiaty były boskie. Zaczęłam mówić.
- Po co tu przyszedłeś? ? Za mało mnie skrzywidziłeś, o co ci chodzi. Możesz mi wyjaśnić. - Może byłam zbyt brutalna, ale zabrałam mu te kwiaty z rąk i zniosłam je do wazonu. Nie moja wina, że mam do nich słabość.
-Chciałem cie przeprosić. Zachowałem się jak dupek, Ne wiem co we mnie wstąpiło. Jestem potworem, było mi z tobą tak dobrze i to zniszczyłem. Z powodu jakiejś głupiej słabości. Rose, wybacz mi. Kocham cię. Wróć do mnie błagam.
Chciałam mu odpowiedzieć, ale w tym momencie w drzwiach pojawił się Dymitr. Kurcze ten to zawsze pojawia się w takich sytuacjach. Akurat teraz nie był w ogóle potrzebny, ale chciałam zobaczyć jak na to wszytko zareaguje.  Nie myliłem się było bardzo ciekawie. Dymitra podniósł Jamesa za koszulę i zapytał się mnie czy wszystko w porządku.
-Tak wszystko gra, ale poczekaj chwilę, nie odstawiaj go jeszcze na ziemię. Musi coś zrozumieć. Teraz ty posłuchaj, jestem szczęśliwa z moim chłopakiem. Jak zdążyłeś zauważyć, od jakiegoś czasu broni mnie jakbym była czymś bez czego nie może żyć. Boje się, że kiedyś coś ci zrobi jak mi nie dasz świętego spokoju.
- Ale Rose, on ciebie zostawił na 2 lata. Nie chciał cię. To on jest tym złym.
Dymitr nie wytrzymał. Potrzasnął nim dość mocno i powiedział wściekły przez zaciśnięte zęby.
- Nie denerwuj mnie. Wiem, że to co zrobiłem wobec mojej kochanej Rozy było chamstwem, ale więcej tego nie zrobię i staram się odzyskać jej zaufanie, a ty ją zdradziłeś na jej oczach. Gdybym mógł już dawno byś leżał martwy. Będę ją bronił jak sam nie wiem czego. Za bardzo ja kocham i nigdy  nie pozwolę na to, aby stała jej się jakaś krzywda. - Po tych słowach puścił chłopaka i bardzo wymownym gestem wskazał mu drzwi. Po tym wszystkim co teraz widziałam, rzuciłam mu się na szyję i bardzo namiętnie pocałowałam. Oderwał się ode mnie bardzo głośno dysząc.
- Dziękuję, skarbie. Stoisz za mną murem. Kocham Cię za to. Teraz juz wiem, że nie popełniłam błędu dając ci druga szansę. Powinniśmy to jakoś uczcić, dlatego mam świetny pomysł. Za chwilę pójdziemy do twojego pokoju, zamknięmy się tam i będziemy czynić cuda. Zgoda? - Nie oczekiwałam od niego odpowiedzi słownej, wystarczyło, że pocałował mnie bardzo namiętnie i podniósł mnie, trzymając cały czas swoje ręce na moim pośladkach. To mnie bardo podnieciło. Musiałam od niego oderwać, ponieważ musiałam się przygotować na spotkanie sam na sam u niego. Wyszedł, a ja od razu zaczęłam się szykować. Ubrałam najbardziej seksowną bieliznę jaką tylko miałam i dość mocno zakrryeajace ubranie. Specjalnie po to by musiał się namęczyć przy rozbieraniu mnie. Trochę cierpliwość poćwiczy. Wyszłam dość szybko z pokoju i jak najprędzej pobiegłam do Dymitra. Otworzył mi w mgnieniu oka. Był cały ubrany. Widać też chciał, aby to wszystko trafo jak najdłużej. Nic nie mówiąc zamknęłam drzwi na klucz i od razu przywarlam do warg mojego ukochanego. Smakowały bosko. Po pewnym czasie już ich nie całowałam, lecz delikatnie podgryzałam tak aby go jeszcze bardziej podniecić. Złapać mnie za pośladki i zaniósł na swoje łóżko. Leżał na mnie, niestety jeszcze w ubraniu. Zdjęłam z niego jego koszulkę. Nie było to trudne. Zaczęłam całować jego nagi tors. Czułam jak lekko drżał. Nakręciłam go. On za to, nie zdjął mi bluzki tylko spodnie. Swoimi silnymi, acz teraz delikatnymi dłońmi gładził moje uda, raz po raz je całując. Zaczęłam powoli i głęboko  jęczeć tak, aby rozbudzić w nim wszystkie zmysły. Postanowiłam zagrać trochę ostrzej i jednym mocnym pociągnięciem ściągnęłam jego spodnie. Nie chciałam być pod nim lecz nad nim, więc przekręciłam się tak, że to teraz ja miałam kontrolę. Zaczęłam go całować po całym ciele, leżał w samych boserkach, taki przystojny, wysportowany i tylko mój. Nie czekał za długo, kiedy ja go całowałam po brzuchu on postanowił mi zdjąć bluzkę i stanik. Udało mu się to zrobić bez trudu. Nie taki miałam plan, ale cóż zrobił to tak cudownie, że nie zwróciłam, aż na to takiej uwagi. Nie wiem jakim cudem, ake znow bylam na dole. Teraz to mi bardzo pasowało. Delikatnie zaczął całować moje sutki. Masowa bardzo zmysłowo moje piersi. Nie mogłam powstrzymać swoich jęków. On i ja byliśmy już w samych majtkach. Nie przestawaliśmy się całować. On postanowił, że pierwszy zdejmie ze mnie ostatnia część mojej garderoby. Zrobił to bardzo delikatne aczkolwiek nie wrócił do mojej twarzy lecz zatrzymał się na wysokości moich bioder. Ciągle mnie tam pieścił. Moja rozkosz była nie do opisania. Był w tym najlepszy. Nie chciałam być gorsza, więc i ja ściągnęła, z niego majtki, ale w zupełnie inny sposób niż to on zrobił. Postanowiłam go rozgrzać do granic możliwości. Powoli i zmysłowo zjeżdżałam nimi coraz niżej. Co jakis czas się zatrzymywałam, aby chwilę się powić na nim. Znów zjeżdżałam na dół.  Ściągnęłam je. Wiedziałam, że tylko czeka na moment, w którym znów będę na nim, ale nie w nim i będę się poruszać na jego ciele. Kochał to. I tak też zrobiłam. Po chwili nie wytrzymał tego napięcia i wszedł we mnie. Zrobił to z nienacka, wiec mój jęk i wzdychanie było dość głośne. Zaczęło się. Prawdziwa rozkosz. Porusza się we mnie raz szybciej raz wolniej. Doprowadza mnie tym do szaleństwa. Ja też chciałam być na górze i się w nim poruszać. Szepnęłam mu do uszka jedno zdanie po rosyjsku(zostanie ono moją słodką tajemnicą)  i juz byłam na górze. Stwierdziłam, że skoro on był taki delikatny to ja będę bawić się trochę ostrzej. Wchodził we mnie coraz głębiej i coraz szybciej. Jego ręce ciągle były zajęte moimi piersiami. Uwielbiał je dotykać. Kiedy już skończyliśmy, nadal studiowaliśmy wasze ciała, ale już w ramach odpoczynku. Było nam bardzo gorąco.
- Roza jesteś boginią. - powiedział. Przyszło mu to z trudem, ponieważ ciągle dyszał i nie mógł oderwać swoich rąk od mojego biustu. Nagle zaczął go namiętnie całować, a sutki delikatnie podgryzać. Znowu czułam jak się roztabiam. Grał nie fair, bo wiedział, że to zawsze mnie rozpala. Dlatego postanowiłam, zejść na wysokość jego bioder i tak zaczął go całować. Szłam do góry. W między czasie udało mi się włożyć ręce pod jego pośladki. Zaczęłam je delikatnie ściskać,  nie przestawałam go całować coraz wyżej. Moje ręce zaciskały się coraz mocniej na jego pośladkach. Kiedy doszłam do jego ust. Pocałowałam je tak mocno, że sam Dymitr był zdziwiony z jaką siłą to robię. Po skończonych piesczotach, położyłam się nań jego torsie i nasłuchiwałam jego bicia serca.
- Kocham Cię Dymitr.
- Ja cię kocham bardziej. Jesteś moją tylko moja. Moja Roza. Wszystko był oddał za kolejny taki dzień.
- Ja też. Cieszę się, że znów jesteśmy razem.
Po chwili każde z nas spało jak małe dziecko. Na szczęście moje całe ciało było zaplątane z jego. Tak bardzo go kocham.








I jak kochani ??? Podoba się ostatnia część tego opowiadania? Proszę o komentarze, bardzo mi pomagają. Następne opowiadanie, to będzie wasz jakiś kolejny pomysł. Czekam na was w komentarzach ❤❤❤💋💋💋

Rozdział 17

Olena :

  Rose był bardzo zdenerwowana. Widziałam to w jej oczach. Starała się być twarda jak na strażnika przystało, ale coś jej nie wychodziło. W końcu chodziło o miłość jej życia, a mojego syna. Musiała przejść w końcu do rozmowy. Dobrze o tym wiedziała. - - Lekarze są dobrej myśli. Musi się wszystko udać. Nie ma innej możliwość. Nie może coś się nie udać. - powiedziała bardzo zdenerwowana.
-  Moje ty słońce, uspokój się.  My już nic tutaj nie zdziałamy. Wszystko w rękach lekarzy i Dymitra. To on walczy. Ja z rodziną będziemy się modlić o jego powrót do zdrowia. Trzeba teraz myśleć spokojnie. Przepraszam Cię, ale muszę iść do dzieci, bo śpią w aucie, muszę je wszystkie obudzić.
- Dobrze, ja też muszę już uciekać, bo mam parę spraw do załatwienia.
- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Szybko poszłam do auta. Dzieci jeszcze spały. Musiałam je obudzić.

Rose :

Nareszcie poczułam, że ktoś mnie rozumie. Rozmowa z mamą Dymitra dużo mi dała.  Podnieśli mnie trochę na duchu. Obawiam się tylko jednego... jak Wiktoria przyjmuje tą informacją. Nie wiem co mam zrobić.  Mam nadzieję, że przyjmie to na klatę. Twarda z niej babka. Moim zdaniem, zaboli ja ta informacja, ale  pozbiera się. 
Pójdę do Dymitra. Obiecałam mu, że wpadnę. Postanowiłam się szybko zebrać. 
Już po 15 minutach byłam w szpitalu. Weszłam przez główne drzwi i na moje szczęście w recepcji siedziała ta sama kobieta, której wcześniej pogroziłam. Spojrzała na mnie i nic nie musiała mówić. Rozumiałyśmy się bez słów. Od razu poszłam do swojego męża. 
- Cześć, jak się czujesz kochanie ?? 
- Mogło być lepiej Roza, powiem Ci, że był u mnie lekarz i powiedział, że będę musiał mieć przeszczep.  Nie rozumiem dlaczego. Miało być tylko jakieś leczenie, a nie przeszczep. Trochę się komplikuje, ale na spokojnie. Podobno dawca juz jest, w sensie organ juz czeka i za parę dni operacja. Powiem Ci szczerze Roza, że boje się tego. Tu chodzi o moje życie, a nie chce cię zostawić. Za bardzo Cię kocham.
- Rany ... ale się porobiło. Wszystko będzie dobrze, nie ma innej opcji. Na pewno się wszystko uda. Mam dla ciebie niespodziankę. - Zza pleców wyciągnęłam western, którego na pewno nie czytał, bo wydano go jakieś 2 miesiące temu.- kupiłam go w nowej księgarni, która otworzyli nie dawno na terenie szkoły. Mają tam mnóstwo książek.
Widziałam jak mój mąż się pięknie uśmiecha. Nie będzie mu się nudzić. Pewnie przeczyta w jeden dzień, ale co tam.
- Dziękuję, nie pomyślałem o tym, że dostanę od ciebie takąksiążkę. Jest mi bardzo miło. Zabije czas. I nie będę się patrzył cały dzień w ścianę. Kocham cię.
- Ja ciebie też.  Mówiłam, że będę się tobą opiekować i być przy tobie na dobre i na złe. Wiesz co, muszę lecieć, bo mam treningi za chwilę.  Na początku twoja grupa.
- Pozdrów ich ode mnie. Do zobaczenia.
- Dobrze, papa - podeszłam do niego i pocałowałam go delikatnie w czoło.
Wyszłam dość szybko ze szpitala, ale to dlatego, że spieszyłam się na zajęcia. Zależy mi na tych małolatach, ponieważ wiem jacy są zdolni. Nie ,ogarniam się zmarnować takie perły. Wstąpiłam do pokoju i wzięłam szybko swoją torbę z rzeczami na trening, napełniłam butelkę wodą i wszyłam. Na sali bardzo szybko się znalazłam. Powiem wam, że tego co zobaczyłam w życiu bym się nie spodziewała. Sala była ... pusta. Jak tacy wzorowi uczniowie, a zwłaszcza Matt, może się spóźnić. No trudno. Sama zaczęłam się rozgrzewać. Po jakiś 10 minutach dotarli do są moi nowi uczniowie. Zobaczyli co robię i dołączyli się.
- Zanim zaczniecie się rozgrzewać, 30 kółek wokół sali.
- Ale za co aż tyle - Powiedziała koleżanka Lily
- Za spóźnienie moi drodzy.
Posłusznie wykonali moje polecenie i później sami się rozciągali.
- Już pewnie wiecie, że będę was teraz trenować. Chce na samym początku zobaczyć wasze umiejętności. Pokażcie mi co umiecie najlepiej w pojedynku ze sobą na wzajem. Ale zanim zaczniecie dziewczyny powiedzcie mi jak macie na imię.
- Jestem Debi
- A ja Morgan
Krótko zwięźle i na temat. To Lubię. Zaczęli swoje pokazy, po tym jak sami dobrał się w pary. Pokazy nie trwały za długo, bo dostałam telefon.
-Rose Hathaway, słucham?
- Witam, z pani mężem nie jest najlepiej.
W tym momencie rzuciłam wszystko i pobiegła do szpitala. Dotarłam do jego sali, ale jego tam nie było. Zastałam tam natomiast zapłakaną Wiktorię.
- Wiki, co się stało ?! Dlaczego nie ma tu Dymitra?! Czy ty juz wszystko wiesz ?! Proszę cię powiedz coś. Chyba nie była w stanie nic powiedzieć, bo patrzyła się na mnie swoimi ślicznymi, acz zapłakanymi oczami. Po chwili otworzyła buzię i zaczęła mówić...






 Przepraszam, że tak mało wstawiam, ale bardzo źle się czuję.  Postaram się to nadrobić. Dziękuję, że na mnie czekacie. Wiem, że słaby rozdział. Proszę o komentarze jak zwykle ❤❤💋💋