Rose :
Na ziemi leżała nieprzytomna Lissa. Po sali nadal biegły strzygi, a strażnicy widać było, że długo walczą i nie zawsze mają siłę. Wkroczyłam do akcji. Byłam wściekła, atakowałam jak dzikie zwierzę. Strzyga po strzydze padała na ziemię. Nikt nie umiał mnie powstrzymać. Szłam jak burza. Było mi bardzo smutno. Moja najlepsza przyjaciółka leży na ziemi i się nie rusza. Jak nic... za chwilę wszystkie pozabijam. Nie minęło jakieś 20 minut, a wszystkie były już martwe. Podbiegł szybko do Lissy. Na szczęście oddychała. Strażnicy bardzo szybko zanieśli ją do szpitala. Nie mogłam czekać na pomoc, wiec od razu poszłam do pokoju strażników, aby ocenić nasz aktualny stan. Nie wiedziałam czy w drodze mogę napotkać jakieś strzygi, wiec całe byłam czujna. Gdy doszłam na miejsce, od razu mnie poinformował Stan, że strzyg już nie ma na terenie szkoły. Druga informacja była o wiele gorsza. Ten atak był specjalnie ustawiony na Lissę. Ktoś zlecił im to. To był dla mnie szok. Nie wiedziałam co mam myśleć. Zaczęłam w głowie szukać osoby, która mogła by to zrobić. Wiedziałam, że nie mogę zostać w akademii tylko muszę z nią wracać. Nie mogę teraz zlecić pilnowania jej komuś innemu. Sama muszę się tym zająć. Nie wiem jak Dymitr to przyjmie. Przecież dopiero co przyjechaliśmy, on miał operację. Nie wiem czy to nie za dużo nawet jak na niego. Może lepiej mu nie będę teraz mówić o tym ataku. Niech spokojnie odpoczywa. Oby nie dowiedział się niczego w szpitalu, bo wtedy to będzie zdenerwowany i znów przyjmie postawę twardego strażnika bez uczuć. Nie chciałam aby się martwił. Zadzwonię do Sydney... może pomoże mi posprzątać te trupy. Wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer. Po 3 sygnałami odebrała. Obudziłam ją, o tej godzinie normalni ludzie śpią.
-Halo?
- Cześć Sydney, mówi Rose
- Czy ty wiesz która jest godzina? - zapytała z lekkim zdenerwowaniem w głosie
- Tak wiem i bardzo cie przepraszam, ale był atak na szkole i jest masa zabitych strzyg na ziemi i mam pytanie, czy mogła byś je posprzątać. Jakby coś transport jest załatwiony.
- Dobrze .... ale jutro teraz daj mi spać - zgodziła się dość nie chętnie.
- okey papa
- pa
Teraz tylko szybki telefon do ojczulka. Odebrał od razu.
- Co się stało córeczko?
- Potrzebuje transport na jutro dla alchemiczki, mojej przyjaciółki. To bardzo ważne. Proszę, nie zadawaj pytań. To ważne i tyle
- Dobrze, czego się nie robi dla mojego skarbu.
- Dzięki tato, jesteś wielki - sama nie wierzyłam, że te słowa przejdą mi tak gładko przez gardło.
Rozłączyłam się. Nie wiedziałam co mam robić. Nie mogę pójść teraz do szpitala, bo mógłby mnie Dymitr zobaczyć i co wtedy... zbyt ryzykowny pomysł. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Najchętniej to ym teraz te wszystkie strzygi pozabijała gołymi rękami. Te stwory to bestie. Bydlaki ... nie umiem nawet tego określić.
Poszłam szybko do siebie do pokoju. Zrobiłam sobie herbatę. Musiałam się jakoś uspokoić. Wzięłam szybki orzeźwiający prysznic. W tym czasie woda na herbatę się ugotowała, wiec mogłam ja juz spokojnie zalać. Wypiłam juz prawie połowę gdy nagle ktoś zapukał. Nie wiedziałam kto o tej godzinie ma do mnie jakąś sprawę. Otworzyłam i powiem wam szczerze, że nie zdziwiłam się. Osoba, która stała w moich drzwiach była, że tak powiem wyczekiwana. A tą osobą był...
I jak może być ?? Trochę akcji jest , więc chyba się rekompensuje
DZIĘKUJĘ ZA PAMIĘĆ. ..ciesze się , że na mnie czekacie😘😘😘 kocham was komentarze
Kto byl ta osoba? Pewnie Dymitr, mogl wyjsc za 2 godziny.
OdpowiedzUsuńRewelacyjne te 2 rozdzialy. Wybudzenie Dymitra i atak strzyg - Rose szczesliwa a zaraz potem wsciekla maszyna do zabijania!
Czekam na nastepny i pozdrawiam.
Kiedy dodasz 4 do "Zakreconej paczki"? Polec go na innych blogach bo jest rewelacyjny!
UsuńDziękuję postaram się dzisiaj coś tam i tutaj wrzucić
OdpowiedzUsuńO kurde no powiem że nieźle. Mam nadzieję że to Dymitr. Lecę czytać następny
OdpowiedzUsuń