środa, 16 listopada 2016

Rozdział 29

Rose :

Dymitr leżał na podłodze, a nad nim była jakaś kobieta. Nie widziałam jej twarzy, tylko jej włosy. Nie myślałam za dużo. Od razu się na nią rzuciłam. Chciałam ja po prostu zabić. Kiedy ją zaatakowałam, zobaczyłam jej twarz. Doznałam szoku. To była  strzyga. Nie miała białej skóry, dlatego mnie to zmyliło. Fakt miała oczy całe czerwone, ale jak już wcześniej mówiłam nie widziałam jej twarzy. Zaatakowałam ją, ale nie jak zazdrosna kobieta, tylko jak strażnicza.  Kątem oka zobaczyłam, że mój Dymitr leży na ziemi i ma ślady po ukąszeniach. Już wiedziałam co się za moment stanie. Czułam się tak jakbym miała znów ten obraz przed oczami. On za chwilę stanie się strzygą. Nie wiem czy sobie znowu z tym poradzę. Nie wiedziałam nawet kiedy, ale ta strzykawki już leżała martwa. Pewnie musiałam włożyć w to cała swoją siłę i wściekłość. Chwilę po tym leżałam przy Dymitrze i błagam aby nie zmienił się w tego potwora. Zamknęłam oczy i zaczęłam szlochać. Poczułam jak czyjaś dłoń dotyka mojej głowy. Szybko się podniosłam. Zobaczyłam Dymitra wykonującego ten ruch. Był bardzo słaby, ale nie był strzygą. Wezwałam natychmiast pomoc. Wiedzieli, że muszą działać szybko i bez błędnie. Bardzo się denerwowałam. Znowu zrobiło się bardzo niebezpieczne. Nigdy już nie będzie spokojnie. Teraz najbardziej mnie interesowało, dlaczego ta pojedyncza strzyga dostała się na teren akademii. Musiałam się tym zająć, bo nie dawało mi to spokoju. Udałam się do szpitala aby sprawdzić co z Dymitrem. Lekarz powiedział , że jego stan jest stabilny, ale nie ciężki. Kamień spadł mi z serca. Nie wiedziałam co powiedzieć. Najważniejsze jest dla mnie to aby się obudził. Na razie jest w śpiączce harmakologicznej. Muszę się skupić, ale nie umiem. Nie wiem co jeszcze się może wydarzyć....









Przepraszam , że taki króciutki, ale to wstęp do długiego bardzo rozdziału. Mam nadzieje że się podoba 😘😘😘😘😍😍😍

sobota, 12 listopada 2016

Rozdział 28

Rose :

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Tak wielki prezent. Dla mnie ??! Było mi bardzo miło. Jest taki romantyczny. Ciągle stara się mnie rozpieszczać. Jak ja wcześniej mogłam bez niego żyć ?! Tego nie wiem, ale wiem, że to co on dla mnie robi jest po prostu bezcenne. Nie mam słów aby to opisać. Rzuciłam mu się na szyję i zaczęłam go całować. Tylko tak mogłam mu pokazać jak bardzo się cieszę z prezentu. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie.
- Tak bardzo Cię kocham. Ogromnie się cieszę , że Cię mam. Nie chce cię zostawiać. Nigdy ... Nadal nie mogę uwierzyć że pomimo tego wszystkiego nadal jesteśmy razem. - powiedział to tak pięknie, że nie mogłam się powstrzymać. Musiałam go pocałować. Smak jego ust jest po prostu cudowny i nie do opisania. Będę go pamiętać do  końca życia.
- Moje kochanie... nigdy cię nie zostawię. Za bardzo cie kocham. Nie wytrzymałabym t gdyby coś ci się stało. - szeptałam mu do ucha, bo wiedziałam że to działa kojąco na nas dwoje. Byłam bardzo zmęczona... nawet nie wiedziałam dlaczego, ale to sprawiało, że  czułam się o wiele lepiej.
- Roza, musisz teraz odpocząć. Wiedzę, że jesteś bardzo zmęczona.
- Racja pójdę dalej spać.
 Po tych słowach od razu zasnęłam.

Dymitr :

Ona tak słodko wygląda gdy śpi. niestety nie mogłem z nią zostać, bo musiałem iść na trening. Uczniowie tez potrzebują mieć trening. Ubrałem się dość szybko. Spakowałem się tak szybko jak umiałem i wyszedłem z domu. Dobrze że moje kochanie dzisiaj nie ma żadnych zajęć, może sobie spokojnie odpocząć. Może to przez stres ... nie wiem, ale jeżeli jej stan będzie taki przez dłuższy czas to trzeba będzie iść do lekarza. Na razie nie mogę się martwić.   
Wszedłem do sali, a tam doznałem szoku... cała moja grupa ćwiczy z grupą Rose. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że uczniowie Rose byli lepsi od moich. Podobno Rose dostała najgorszych uczniów, chuliganów... Widocznie ona bardzo się z nimi dogadywała. Bardzo się ciesze z tego, ale to oznacza że moja drużyna musi więcej ćwiczyć albo bardziej się przykładać. Nie chciałem wyganiać grupy mojej ukochanej, dlatego stwierdziłem, że dziś będzie trening obu tych grup. Sam chciałem ocenić ile potrafią. Przywitałem się z nimi wszystkimi. I zaczęliśmy  zajęcia. Na początku solidna rozgrzewka. Mięśnie muszą być rozgrzane. Dziś wyjątkowo długo ich trzymałem na sali. To też miało pokazać kto jest bardziej wytrzymały. No i znów zaskoczenie. Panie z mojej grupy chciały juz kończyć zajęcia, a cała grupa Rose była pełna energii mimo, że widziałem zmęczenie na ich twarzach. Oni nadal chcieli ćwiczyć i się uczyć. To było niesamowite tyle młodych ludzi wśród nich wiele pań, które czekały  na kolejną porcję ćwiczeń. 
- Dobrze to już koniec na dzisiaj... Dobrze dziś pracowaliście. - powiedziałem to swoim obojętnym tonem. Tak jak na trenera przystało, a przy najmniej na mnie. 
W tym momencie ktoś z tłumu krzyknął "No nareszcie " , a ktoś " To już ?! Ale mało tego treningu z trenerem Rose było by tego więcej". Już wiedziałem z których stron dochodzą te zdania. Nie wiedziałem , że Rose daje im taki wycisk. Widać, że  przerosła mistrza. Jestem z niej  bardzo dumny. 
Postanowiłem, że jak wszyscy uczniowie wyjdą to ja jeszcze poćwiczę. Trzeba trzymać formę. Na sali jeszcze siedziałem kolejne dwie godziny. Starałem się, poukładać sobie parę spraw w głowie, ale coś mi nie szło, bo wszystkie moje myśli wracały  do Rose. W pewnej chwili poczułem okropny ból z tyłu  głowy. Straciłem  przytomność... 


Rose :

Obudziłam się jakieś 3 godziny temu, a mojego misia nadal nie ma. Już dawno skończył zajęcia, ale wiem ze zostaje czasami aby jeszcze samemu poćwiczyć, ale dziś nie ma go już trochę. zaczynam się nie pokoić. Nie wiem co się dzieje. Szybko się ubrałam i wyszłam z domu aby poszukać Dymitra na terenie Akademii. W pierwsze miejsce jakie się udałam była oczywiście sala ćwiczeń. Gdy tam weszłam zastałam tylko porządek w sali, a nie mojego ukochanego. Dokładnie sprawdziłam magazyn przy sali. Może tam został i czegoś szuka. Niestety się pomyliłam sala była pusta. Później udałam się do pokoju nauczycielskiego... tam też go nie było. Poszłam do pokoju strażników  może tam któryś go widział. Jak na złość nikt go nie widział. Coraz bardziej zaczęłam się zastanawiać gdzie on się podział. Odruchowo chciałam zadzwonić do Lissy, ale ona przecież jest na dworze i na 100 procent nie wie, gdzie jest Dymitr. Po 1 godzinie szukania zorientowałam się, że nie jadłam śniadania. Udałam się na stołówkę, aby coś przekąsić. Gdy tylko do niej weszłam, wokół mnie zrobiło się duże zbiegowisko moich poopiecznych. Pytali sie mnie o treningi i o to jak się czuje. W całym tym zamieszaniu dotarło tylko do mnie jedno, ale chyba najważniejsze pytanie. "Kiedy będziemy mieli kolejny trening ze strażnikiem Dymitrem??" To zdanie bardzo mnie zdziwiło. Przecież  oni dzisiaj nie mają trening ze mną, a ni z nikim innym. 
- STOOOP !!!- Krzyknęłam - Nie wszyscy na raz. Chce porozmawiać z osobą, która się pytała o trening z strażnikiem Bielikovem.
W tamtej chwili przed szereg wyszła Daria. Już wiedziałam z kim będę rozmawiać na temat mojego męża.
-Daria, o co chodzi z kolejnym treningiem?? Przecież  lekcje macie ze mną. 
- Tak wiem,ale dziś chcieliśmy wszyscy razem poćwiczyć, więc poszliśmy na salę aby była pani z nas zadowolona. I po chwili przyszła tam grupa strażnika Bielikova. Nikt sobie nie przeszkadzał. Każdy się rozgrzewał, a kiedy trener juz przyszedł myśleliśmy, że nas wyprosi, ale pomyliłam się. Wziął nas pod swój trening. Ćwiczyliśmy wszyscy razem. Było genialnie. My mało się zmęczyliśmy, ale widziałam, że  grupa strażnika Dymitra juz nie dawała rady. Dzięki Pani nie wyszliśmy  na słabiaków. - opowiadała cała dumna.
- Dobrze, a co było potem ?? - dopytywałam z niecierpliwością. 
- My wszyscy wyszliśmy, a z tego co wiem Pan Dymitr, został aby jeszcze samemu poćwiczyć. Później już go nie widziałam.
W tym momencie moje serce zaczęło  szybciej bić. Już zaczęłam się denerwować. Od tamtego momentu nikt nie widział mojego męża. Co się znowu molo stać.
-Okey, dziękuję  za wyjaśnienia. Jutro mamy normalnie trening. Dobrze się przygotujcie. Będziemy mieć pewnego rodzaju zaliczenie.
- Dobrze, dziękuję za informacje,będziemy gotowi. Do widzenia.
- Do zobaczenia jutro. - odwróciłam się i szybko poszłam w stronę sali. Miałam nadzieję, że może coś tam uda mi się znaleźć. Tym razem się nie pomyliłam. To co zobaczyłam, zatrzymało moje serce...











Mam nadzieję, że po tej bardzo długiej  przerwie rozdział się podoba i na nie był nudny😘😘😘💋💋❤❤❤   

środa, 26 października 2016

Przepraszam

Moi kochani wiem, że ciągle ze mną jesteście.... niestety mam tak dużo rzeczy na głowie związanych  z 1 klasą liceum, że nie wyrabiam z niczym.... niestety mój plan wstawiania rodziałów pod koniec miesiąca nie działa. Dlatego rozdziały będą się pojawiać w  dłuższe  przerwy od szkoły. Wtedy nie mam a dużo nauki mogę ten czas poświęcić wam. proszę napiszcie mi co o tym sądzicie❤❤

niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział 27

Rose :

- Cześć kochanie, jak tam na treningu ? U mnie powiem ci, że świetnie, ale pod koniec odbyłam dość poważną rozmowę na temat autorytetów i miłości. 
- Hej, u mnie było bardzo podobnie. Rozmawiałem z Mattem. Ma dość ciężką sytuację. Jest zakochany w dziewczynie, ale nie ma w ogóle odwagi aby do niej zagadać. Jest podobno bardzo otwarta i towarzyska, a on się przy niej bardzo zawstydza. Kurcze... czuję się jak jakiś psycholog. To chyba nie jest zajęcie dla mnie, ale pomogę mu. Obiecałem  mu, że porozmawiam z tobą na temat pewnej dziewczyny. Poczekaj... muszę sobie przypomnieć jak ona miała na imię. A tak, już wiem ... Daria. Ta dziewczyna ma na imię Daria. Ciężko się wymawia. Podobno jest Polką, ale mieszka tutaj. Nie znam takiej dziewczyny, ale myślałem, że skoro ty masz tutaj tylu znajomych to może ktoś będzie ją kojarzył. 
- Tak się składa, że  znam ją osobiście. Jest w mojej grupie. I nie zgadniesz, ale dzisiaj po treningu rozmawiałam z nią na temat miłości i autorytetów. Ona mi powiedziała, że nie może się doczekać tego momentu kiedy znajdzie swoją miłość. Ona chce doświadczyć takiej relacji jak nasza. - ostatnie słowa bardzo mocno  podkreśliłam, zaczęłam się uśmiechać słodko i kusząco. Podszedł do mnie, złapał mnie w pasie, przyciągnął do siebie i bardzo namiętnie pocałował mnie w usta. Nie chciałam się od niego odrywać. Było tak cudownie, to mogło by trwać wiecznie. Teraz mogło by nic nie istnieć. Kiedy skończyliśmy się całować, przypomniałam sobie o moich zmartwieniach. Muszę zadzwonić do Lissy. Przydało by się też porozmawiać z Darią na temat Matta. O rany ... dużo się tego nazbierało. 
- To świetnie, mam nadzieję, że ufa ci się z nią jakoś zamienić dwa słowa na temat chłopaka. 
- No jasne, nie ma sprawy. To będzie takie proste. - powiedziałam z lekkim przekąsem. 
- Wierzę, że dasz radę. - powiedział pieszczotliwie.
- Mam taką nadzieję, a teraz przepraszam muszę iść zadzwonić do Lissy. Chcę wiedzieć jak się czuję. Nie miałam z nią kontaktu od kiedy wyszłam z odwiedzin w szpitalu. 
- Dobrze, to ja pójdę porozmawiać ze Stanem i Alberta. Warto utrzymać kontakt. 
- Okey, spotkamy się później.
Po tych słowach od razu chwyciłam za telefon i wybrałam numer do mojej przyjaciółki. Odebrała prawie od razu. 
- Cześć kochana, jak się czujesz? 
- A już o wiele lepiej, nie długo wracamy na dwór. Mam z niego nie ciekawe wieści. Muszę tam  być i uspokoić wszystko. - Jej głos w ogóle nie brzmiał jakby była chora. Nie było słychać, że  jest w szpitalu. Głos miała gotowy do działania i znając ją już pewnie stała w drzwiach. Cała Lissa... Nic dodać, nic ująć. 
- Ty to teraz powinnaś odpoczywać, a nie układać jakąś tam arystokracje. - mogę być z siebie dumna, bo zdobyłam się na żart. Może nie jakiś bardzo śmieszny, ale na pewno taki co poprawia humor. 
- Może i masz rację, ale zrobią to jak wszystko się ułoży. Przepraszam Cię, ale muszę kończyć, bo przyszedł ktoś do mnie w odwiedziny. Zadzwonię do ciebie jak tylko znajdę chwilkę. Dobrze ?- zapytała z lekkim niepokojem.
 - No jasne, spokojnie. Miłych odwiedzin. Ja tez muszę już lecieć. Papa 
 - Pa 
Rozłączyłam się. Myślałam, że będę z nią dłużej rozmawiać. Mam chwilę wolnego. Tylko dla siebie. Co ja mogę robić ?? To jest dopiero ciężkie pytanie. Chyba się prześpie, bo odczuwam zmęczenie. Jutro po treningu  porozmawiam z młodą. Teraz idę spać. Dobranoc. 

Dymitr : 

Musiałem  powiedzieć Rose, że idę do strażników. Gdyby wiedziała, że idę po kwiaty i wielkiego misia dla niej to w życiu by mnie nie puściła. Teraz muszę pogadać z kim trzeba, aby pożyczyli mi samochód. Na terenie szkoły niczego fajnego nie kupię. Mam nadzieję, że jej się spodoba. Dobra samochód już jest.  Teraz tylko pozostało wybrać odpowiednią galerię. 
Jechałem już 2 godziny. Wybrałem galerię, zaparkowałem i szybko udałem się do galerii. Od razu skierowałem się do kwiaciarnii. Wybrałem największy bukiet róż jaki tylko był w sklepie. Nie interesowała mnie cena. Ten bukiet liczył ponad 120 róż. Po chwili byłem już w drodze do sklepu z zabawkami. Poprosiłem panią ekspedientka aby mi przyniosła największego pluszaka jakiego tylko znajdzie. Udało się ... pani podała mi misia, który miał na moje oko jakieś 1,6 m. Był na prawdę duży. Od razu go kupiłem. Mogłem już spokojnie wracać do Akademii. Powiem szczerze, że bardzo się tęsknię za moją Rozą. Gdy dojechałem do domu, zobaczyłem jak śpi. Położyłem prezent na stoliku i tym samym ja obudziłem. Jej spojrzenie spowodowało, że cały się topiłem. Obudziła się... 




I jak się podoba ?? Robie co w mojej mocy aby rozdziały były ciekawe... dziękuję, że jesteście ze mną❤❤💋

sobota, 6 sierpnia 2016

Rozdział 26

Dymitr :

- Poznałem taką dziewczynę. Jest cudowna, ale ja nie mam odwagi to niej nic więcej powiedzieć niż zwykle "cześć". Takie uczucie jest okropne. Za bardzo lubiany nie jestem. Dokuczają mi dlatego nie mam odwagi podejść do dziewczyny, która podoba mi się od roku. Jest dość mocno otwarta osobą, jest śliczna. Jej uśmiech powala mnie na kolana. Wiesz jak to jest ?- zapytał dość mocno zdołowany.
- Tak miałem tak. Tak właśnie miałem z Rose. Nie mogłem jej powiedzieć co czuję, bo byłem jej nauczycielem. Ale zawsze kiedy na mnie spojrzała, czy chociaż się uśmiechnęła to ja odlatywałem. Topniałem jak lód w lato. Bardzo mocno musiałem udawać, że w ogóle mnie to nie ruszało. Było ciężko. Wiem co czujesz. Postaram ci się pomóc jak tylko będę umieć.
- Dziękuję, to bardzo mi pomoże. Ta dziewczyna ma na imię Daria Nowak. Podobno jest z Polski, a w Ameryce jest od 10 lat. Powiem szczerze, że nie mogę się na nią napatrzeć na korytarzu.  Siedzimy razem na lekcji angielskiego, ale wtedy mam taką spinę, że nic nie mówię. Ostatnio na tej lekcji zapytała się mnie czy wszystko w porządku, bo jakoś mało mówię. Wiesz jak mi się głupio zrobiło. Co wtedy miałem jej powiedzieć: " Nie no spokojnie, po prostu na twój widok odbiera mi mowę." Brzmi to okropnie. Nawet nie mam przyjaciela, który mógłby z nią pogadać dyskretnie na mój temat tak jak robią to nastolatki w dzisiejszych czasach.  Bardzo mi przykro z tego powodu.
- Posłuchaj mnie, jeżeli chcesz mogę porozmawiać z Rose na ten temat ona ma paru znajomych w akademii i z tego co wiem to ona zapoznała Cię z Jill. Może z nią też spróbuj porozmawiać, ona na pewno ci pomoże. Wiem też, że nie będzie ci łatwo mówić o takich sprawach komuś kogo słabo znasz, ale jeżeli ci to pomoże to moim zdaniem Jill jest pewna zaufania.
- Nie wiem jak ci dziękować. Bardzo bym chciał abyś porozmawiał z Rose na ten temat, a ja może przełamię lęk i porozmawiam z Jill. Ta rozmowa bardzo mi pomogła.
Już chciałem mu powiedzieć jak bardzo się cieszę, że otworzył się przede mną i mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Niestety nie dano mi takiej możliwości, bo do sali weszły pozostałe uczennice. Były punktualne. Spodziewałem się tego w końcu jak to pani dyrektor ujęła to "najlepsza grupa w szkole". Chciałem aby mi to udowodnili na treningu. Pierwszy zaczął Matt. Chciałem, żeby mnie zaatakowali. Tak po prostu, nie wiedzieli, że ja się w ciele w strzygę. Zauważyłem, że on się zorientował co jest grane. Był bardzo skupiony. Zaatakował, był szybki, ale nie dość. Oddałem cios ze zwiększoną siłą. Dostał, myślałem, że się przewróci, ale nie ... on się trzymał. Poszła juz całą seria od niego i ode mnie. Pod koniec gdy był już bardzo zmęczony, postanowiłem, że zaatakuje tak jak strzyga pod koniec każdej walki. Rzucę się na niego. Tu już poległ. Nie wiedział, że mogę tak postąpić.  Po chwili leżał na ziemi.
- Dobrze, ale musisz bardziej uważać na ruchy przeciwnika. Więcej musisz przewidywać. Jeszcze musisz ćwiczyć i uczyć, ale idziesz w bardzo dobrym kierunku. To co rozumiem, że kolej na panie.
Im szlo trochę gorzej niż Mattiemu, ale ta Lily chyba coś za bardzo chciała abym powalał ją na ziemię. Chyba się do mnie zaczyna kleić. Na razie nic się nie dzieje, więc będę ją obserwował. Trening nie był tak wyczerpujący jak się spodziewałem. Mogłem spokojnie wrócić do domu i nie narzekać, że śmierdzę od potu...

Rose : 

Trening zakończony. Świetnie dzisiaj pracowali. Nie dawali po sobie poznać, że pod koniec ogarnia ich zmęczenie. Nie wiedziałam, że tak dobrze będę się z nimi dogadywać. Są niesamowici. Może nie powinnam ich tak wcześnie chwalić, ale nie mogę się powstrzymać.
- Daria proszę cię zostać na chwilę. - zaczęłam dość nie pewnie. Nie lubiłam mówić takich tekstów, bo od razu sobie przypomniałam jak to do mnie były kierowane takie słowa od nauczycieli i zwykle nie kończyło się to dobrze. - Chciałam zamienić z tobą jeszcze ze 2 słowa. - teraz zacząłam się sama siebie bać. :)
- Dobrze, zostanę.  - odpowiedziała spokojnie.
Poczekałyśmy aż wszyscy opuszczą salę.  Nie chciałam z nią rozmawiać na tle innych uczniów. Mogła się wtedy poczuć nieswojo.
- O czym pani chciała ze mną porozmawiać?
- Chciałem się po prostu dowiedzieć dlaczego akurat mnie wybrałaś na swój autorytet. To mi schlebia, ale też daje dużo do myślenia i do tego abym uważała na to jak się zachowuje. Wiem , że jeszcze muszę nad sobą pracować, ale przecież nikt nie jest idealny.
- Pani jest taka odważna, już tyle razy pani ratował swojego męża. Ta miłość która was łączy jest niesamowita. Sama bym chciała taka odnaleźć. Moim zdaniem to co pani robi dla innych jest cudowne. Nie dba pani o swoje interesy, ale na początku o innych. Chce pani im zapewnić bezpieczeństwo. Chciałam tez przeprosić, bo nie podałam nazwiska. Nazywam się Daria Nowak.
- To chyba nie Amerykańskie nazwisko? - zapytałam
- Tak, gdy miałam 5 lat wyjechałam z rodzicami do USA. Pochodzę z Polski. Moja cała rodzina jest stamtąd. Może to dziwne, ale zawsze wieczorem przed snem myślę o chłopaku. Nie wiem jaki on jest, ale marze o swojej przyszłej miłości. Nie wiem czy znajdę tutaj kogoś takiego.
- Na pewno, ale pamiętaj... Nigdy nie szukaj, miłość sama przyjdzie w swoim czasie.




I już kolejny... mam nadzieję, że powoli nadrabiam... jak wam się rozdział podobał ??❤❤😊😊

Rozdział 25

Rose : 

Obudziłam się, ale na łóżku nie było już Lissy. Przestraszyłam się dość mocno. Zaczęłam jej szukać. Od razu poszłam do najbliższej pielęgniarki i zapytałam się co z moja przyjaciółką. Powiedziała mi, że pojechała na badania. Mam wielką nadzieję, że szybko wyjdzie z tego okropnego miejsca. Stwierdziłam, że nie mogę na nią czekać, bo mój mąż na mnie czeka i mam jeszcze treningi. Poprosiłam pielęgniarkę aby przekazała naszej królowej to, że niestety musiałam już iść. Powiem szczerze, byłam dość mocno zmęczona. Marzyłam o łóżku i w nim mojego kochanego Dymitra. Otworzyłam drzwi do mieszkania. 
- Cześć Towarzyszu, jak się masz? Co tam porabiasz? - zapytałam z uśmiechem 
- Hej kochanie. Właśnie skończyłem jeść. Nie mogłem się do ciebie doczekać. Miałem nadzieję, że spędzimy trochę czasu razem.
- Teraz jestem cała twoja. Lissa miała robione badania. Oby szybko wyszła ze szpitala. Ta cała arystokracja jest okropna. Zero zrozumienia, ale na razie nie chce o tym myśleć. Mam świetny pomysł. Zróbmy sobie noc filmową. Wybierajmy na zmianę nasze ulubione filmy, albo razem coś wybierzemy. 
- Sam bym lepiej tego nie wymyślił. Ja przyszykuję popcorn i coś do picia, a ty wyjmij nasze wszystkie filmy na DVD. Wybierzemy coś za moment. Możesz również odpalić już telewizor.- odparł z bardzo dużym uśmiechem na ustach.
- Cudownie. Powiem Ci, że nawet nie pamiętam, kiedy spędzaliśmy tak razem czasu. Świetne uczucie. Jutro mam zajęcia z moją grupą. Nie wiem co im pokazać, jest przecież tyle chwytów, ciosów. 
- Nie panikuj, dasz radę. Zawsze dajesz. 
- Ty to umiesz pocieszyć. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Patrz popcorn jest już gotowy. To w końcu co oglądamy? - zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Hmm... może coś z Marvela?  Mam ochotę na Kapitana Amerykę. Później może jakaś komedia a na końcu jaki thriller. Co ty na to ? 
- Świetny pomysł. To zabierajmy się za oglądanie. 
Usiedliśmy na kanapie. Dymitr trzymał w jednym ręku miskę z popcornem. Odłożył ją na stolik, gdy zauważył, że chcę się do niego przytulić. Film się zaczął, a ja byłam wtulona w mojego ukochanego.
Świetnie się czułam. Na reszcie byłam pewna, że nic nam teraz nie przeszkodzi. Mogłam się nacieszyć jego obecnością. 
Obudziłam się nad ranem. Kruczę, dlaczego zasnęłam akurat w takiej chwili. Już nawet nie chodzi o to, że przegapiłam filmy, ale oto, że zmarnowałam taką szansę na rozmowę z nim i wszystko inne. 
No trudno, pociesza mnie fakt, że zaniósł mnie do łóżka chociaż. Spojrzałam na zegarek. Już 6.15 pora wstawać. Muszę się przygotować na zajęcia. Gdzie jest mój mąż ?? To ciekawa zagadka. Pewnie poszedł biegać. Ubrałam się szybko nie martwiąc się o moją miłość. Zeszłam na dół, a tam ku mojemu zdziwieniu na kanapie spał sobie słodko Dymitr. Postanowiłam, że zrobię mu zdjęcie. Gdy tylko wyciągnęłam telefon moje kochanie obudziło się. 
- Dlaczego ty zawsze musisz się budzić wtedy gdy ja chce ci zrobić zdjęcie? - zapytałam lekko zirytowana. 
- Takie życie Roza. Nic na to nie poradzę. 
- No dobrze. Chciałabym z tobą dłużej porozmawiać, ale muszę się przygotować do zajęć. Jestem głodna, idę robić śniadanie. Jakieś życzenia? 
- Mam dziwną ochotę na jakieś małe placuszki z owocami. 
- Spokojnie, już zacznę je robić, do godzin 9.00, czyli do moich pierwszych zajęć mamy jeszcze dużo czasu. Będą idealne, ty w tym czasie idź do łazienki i się trochę ogarnij. 
- Jak ty się o mnie troszczysz. Co ja bym bez ciebie zrobił? 
- Nie przesadzaj. Dałbyś sobie świetnie radę. 
Uśmiechnął się do mnie i poszedł do łazienki. Nie minęło 20 minut, a placuszki były już gotowe. Chwilę później wyszedł już gotowy Dymitr z łazienki. Usiedliśmy do stołu. 
- Mmm.. jakie pyszne, nie wiedziałem, że umiesz tak gotować. 
- Ja też nie. 
Zaczęliśmy się śmiać. Wszyscy dobrze wiemy, że jeżeli ugotuje coś zjadliwego to jest to wielkie święto. Rany już 7.30. Pora się zbierać do  wyjścia. Ucałowałam męża w czoło i wyszłam na salę gimnastyczną. Gdy doszłam do sali, zobaczyłam już moją grupę. Rozciągali się, ćwiczyli to co już umieli. Cudowny widok, aż mi mil się zrobiło na sercu. 
- Witam wszystkich, jaką to miła niespodzianka. Nie spodziewałam się tego. Cudownie, że sami się zorganizowaliście. 
- Chcieliśmy panie zaimponować, chcemy aby pani była z nas dumna. - powiedziała dziewczyna, której jeszcze imienia nie znałam. 
- Powiem szczerze... bardzo miło mnie zaskoczyliście. A może mi przypomnieć swoje imię. Niestety jeszcze nie pamiętam was wszystkich i za to bardzo przepraszam. 
- Nazywam się Daria. Bardzo mi zależy na pani opinii. Jest pani moim autorytetem. Po prostu wzór do naśladowania. 
Czułam jak się rumienię. To bardzo miłe. Juz nie raz słyszałam takie słowa, ale te bardzo do mnie przemówiły. Nie spodziewałam się, że taka młoda osoba, może widzieć we mnie taki wzór. 
- Ojej... bardzo Ci dziękuję. Nie spodziewałam się takich słów. Zrobię wszystko, abyś nadal mogła brać ze mnie przykład. Chce później z tobą porozmawiać, ale teraz zajmijmy się treningiem. 


Dymitr :

Rose ma bardzo dobry humor. Od pewnego czasu to dziwne, bo nie miała powodu do śmiechu i radości. Ale to bardzo dobrze. Nie chciałem jej mówić, że się o nią martwię, bo cały dobry humor by jej uciekł. O rany ... ja też mam za chwilę zajęcia. Musze się pospieszyć. Nie mogę się spóźnić. Muszę nadal mieć opinie bardzo ostrego nauczyciela. Dobra wszystko zrobione, można wychodzić. Nie minęło 10 minut, a ja już byłem na miejscu. Na sali nie było nikogo oprócz Matta. Widać było, że bardzo ciężko trenował, bo pot lał się strumieniami. Chyba musze z nim porozmawiać. 
- Dzień dobry Matt. Mamy jeszcze trochę czasu do nazego treningu, więc pomyślałem, że możemy porozmawiać. Od pewnego czasu widzę, że coś cię trapi. 
- Tak masz rację... bo ja się ... zakochałem. 






Cześć kochani, jak się rozdział podobał. Posta się wstawić kolejny jak najszybciej, ale nie obiecuje, bo jestem w górach i tak średnio z zasięgiem. 😘😘❤❤❤

wtorek, 2 sierpnia 2016

Info

Hej,

Dopiero teraz wróciłam do domu moja podróż się przeciągnęła. Wracam prawie 10 godzin do domu i jestem bardzo zmęczona, ale jutro na pewno pojawi się kolejny rozdział. 😊😊 Już do was wracam 😇

sobota, 16 lipca 2016

Rozdział 24

Rose :

Sydney przyznała racje mojemu mężowi. 
- Rose w tamtym momencie każda para rąk by się przydała. Skoro już jest sprawy to czemu nie.
- Bo ma odpoczywać. Ile wy od niego wymagacie!? Tak nie można. - nie wytrzymałam i zaczęłam krzyczeć. Poszłam do siebie do pokoju, a Christiana poprosiłam aby poszedł do szpitala i postaram się wejść do Lisy i dowiedzieć się co z nią. Szybko wykonał moją prośbę. Siedziałam dość krótko sama, bo nagle ktoś wszedł do pokoju. Wiedziałam kto. - Wyjdź stąd. Chce tym raczej pobyć sama, nawet bez ciebie. Nie mogę słuchać tego. Nie chce aby znowu coś ci się stało. Już raz z tobą nie poszłam i zobacz jak się to skończyło. 
- Proszę cię Roza, przestań nie chce abyś tak mówiła. Obiecuje, że nie będę teraz narażać swojego życia i zdrowia. Sydney juz poszła, bo powiedziała, że musi już lecieć i chce nas zostawić samych abyśmy mogli sobie wszystko wyjaśnić.
- No dobrze.
Straciłam panowanie nad sobą rzuciłam się na niego. Przywarłam do jego ust. Nie chciałam się od nich odkleić. Sam mnie bardzo mocno całował. Nie mogliśmy się powstrzymać. Zaczęłam go bardzo mocno ściskać za pośladki. On już zdjął ze mnie stanik i bluzkę. Bawił się moimi piersiami. Trochę je ugniatał, a trochę je masował. Rzuciliśmy się na łóżko. Mój mąż juz nie miał spodni, ja również. Oboje byliśmy już w samych majtkach. Tym razem było w nas więcej pragnienia niż emocji, dlatego nie było gry wstępnej i dobrze. Raz na jakiś czas trzeba to zrobić mocno, energicznie i na spontanie. Dmitrij od razu pozbył się ostatniej części garderoby. U mnie również. Zaczęło się. Byłam w siódmym niebie. On w te rzeczy był najlepszy. Kiedy skończyliśmy, odpoczeliśmy, a po chwili Towarzysz znów zaczął działać. Powiem tyle, dziś był bardzo dziki seks. Nie spaliśmy pół nocy. Kiedy udało mi się zasnąć, wiedziałem , że następnego dnia będę trochę zmęczona, ale i bardzo zadowolona. Nic innego nie przychodziło mi teraz do głowy, jeżeli chodzi o emocje. Po prostu cieszyłam się tą chwilą.

Następny dzień. Obudziłam się przed moim ukochanym. Znając życie za chwile się obudzi i zapytanie mnie czemu go nie obudziłam. Standard. To co wczoraj robiliśmy było niesamowite. Nie wiedziałam, że mój Dymitr tak potrafi. Była w lekkim szoku. No, ale cóż... Nagle przypomniałam sobie o Lissie. Jak oparzona wybiegł z pokoju trzymając w ręki jakiekolwiek ubrania. Szybko je założyłam i bez żadnego wyjaśnienia wybiegłam z mieszkania. Skierowałam się do szpitala, biegam ile sił w nogach. Dzięki temu byłam w 3 minuty pod szpitalem. Pobiegłam do recepcji i powiedziałam kogo szukam. Tym razem kobieta wiedziała kim jestem i że musi mnie wpuścić, bo jestem strażnikiem królowej. Znalazłam tę salę. Leżała tam. Była nie przytomna. Na krześle obok jej łóżka siedział Christian. Widać, że jest zmęczony. Ledwo co na oczy widzi. Weszłam do środka.
- Christian idź do pokoju. Idź spać. Posiedzę tu z nią. Muszę z nią pogadać jak przyjaciółka z przyjaciółką.- powiedziałam bardzo delikatnym głosem. Nawet nie wiedziałam, że tak umiem mówić.
- Dobrze, ale obiecać mi, że jak znnia będziesz to jej włos z głowy nie spadnie.
- Oczywiście, nie denerwuj się tak. Jest w najlepszych rękach. Odpocznij.
- Ok. Pa
- Cześć
- No Lissa musimy pogadać. Musisz szybko się obudzić, ponieważ nie ma oto rządzić narodem. Poza tym jak się nie obudzisz to będzie źle, bo arystokracja juz coś planuje za plecami wszystkich. Nie wygląda to za ciekawie, a przynajmniej tak  mi inni strażnicy mówili na zebraniu. Brakuje mi ciebie. Nie mogę patrzeć cierpisz. Bardzo dużo cie spotkało, a może Adrian powinien cie uzdrowić. Hmm... nie jestem do końca przekonana o tym pomyśle, ponieważ to była twoja Brożka uzdrawianie. On ma inne lepsze zdolności. No cóż zastanowię się nad tym.
Przestałam do niej mówić tylko usiadłam na krześle i nagle poczułam się bardzo senna. Położyłam się obok Lissy i zasnęłam.













I jak podobał się rozdział ??! Mam smutne wieści do 2 sierpnia nie będzie rozdziałów, bo będę na obozie harcerskie i jak to na takich obozach nie będę mieć internetu. Przepraszam, ale myślę , że rozdziały są fajne. Dużo nad nimi pracowałam😘😘❤❤

Rozdział 23

Rose :

Tą osobą był Christian. Wlecial do pokoju jak oparzony. Cały spocony, zdenerwowany, zdyszany. Chyba serio musiał szybko biec. Musiał się dowiedzieć, że stało się coś Lissie. Widać było, że bardzo się przejął. Kochał ją ponad życie. Nie dziwne, więc, że bardzo się martwił. 
- Spokojnie juz ci wszystko, mówię i tłumaczę. 
- Dobrze, masz może jakiś alkohol. Musze się napić ten stres jest za wielki.
- Wykluczone w żadnym wypadku. Nie możesz pić, ona by tego nie chciała.- po tych słowach opowiedziała mu całą tę historię. Nie mógł w nią uwierzyć. Był jeszcze bardziej zdziwiony i zdenerwowany niż ja. Nie umiał panować nad emocjami. Trudno mu się dziwić, nie był uczony tego od małego, a to się jeszcze wydarzyło tak nagle i to osobie która tak bardzo mocno kocha. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. 
Zaparzyłam mu melisę. Takie cudne ziółko. Pomaga... nie rozumiem dlaczego, ale działa. Kazałam mu się położyć, ale on koniecznie musiał iść do szpitala. Nie pozwoliłam mu na to. Musiał się uspokoić. W nerwach nic się nie da załatwić. Powiem tylko tyle... zasnął. Był tak zmęczony, że nie miał już na nic siły. Same oczy się mu zamykały. Nie chciałam mu przeszkadzać, przykryłam go kocem. Spał jak niemowlę. Ja poszłam do siebie na górę i tez bardzo szybko zasnęłam. 
Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. To Sydney. 
- Cześć, jestem już w szkole. Już posprzątałam, mogę wpaść do twojego pokoju ? 
- Tak jasne, nie ma sprawy, a wiesz gdzie jest ? 
- Tak twój tata mnie poinformował.
- Ach ... świetnie. Dobra to ja się ogarnę, a i jeszcze jedna sprawa.
- No... Jaka ??
- Śpi u mnie  Christian, jest załamany. Bardzo boi się o Lissę.
- No okey. Dobra to dozobaczenia pa
- Cześć
Postanowiłam, że teraz się nie wykąpie. Po prostu nie zdążę. Szybko złapałam byle jakie ubrania i poszłam do łazienki się ubrać. Wyglądałam normalnie, nic nadzwyczajnego. Umyłam zęby, rozczesałam włosy. Powoli schodziłam na dół, aby przypadkiem nie obudzić mego kumpla. Niestety nie udało się. Ktoś pukał tak mocno, że Christian sam się obudził. Już chciałam krzyczeć aby tak nie walili, ale się powstrzymałam.Gdy otworzyłam zobaczyłam Sydney, a za nią Dymitra z jego torbą. Spojrzałam szybko na nią, ale to na nim już wisiałam. Nie mogłam go puścić,nie chciałam ,nie teraz. Widziałam, że alchemiczka na nas patrzy, więc odsunęłam się od niego. Zaprowadziłam ich do salonu. Christian jeszcze nie był przytomny, wiec dałam mu czas na ogarnięcie się. Wstawiam w kuchni wodę na herbatę.
- Jaki cudem już wyszedłeś ? Mieli Cię jeszcze potrzebach parę dni na obserwacji.
- Tak, ale twój tatuś podziałał i jestem tutaj. Mam nadzieję, że się cieszysz.
- No pewnie. Nawet nie wiesz tu było nudno bez ciebie. Sydney bardzo dziękuję ci za pomoc. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Jesteś najlepsza. Od wczoraj jestem bardzo smutna. - dopiero po chwili się zorientowałam, że powiedziałam o jedno zdanie za dużo. Dymitr od razu to wyczuł i zapytał
- Co się stało pod moją nie obecność ? Dlaczego nikt mi nic nie mówi.
- Spokojnie kochanie. - Taa.... nie było łatwo mi tego powiedzieć. Nagle do rozmowy włączył się Christian. Nie umiałam go powtrzymać. Powiedział wszystko.
- Jak to?! Rose nie powiesz mu co się stało z moja kochana Lissą. Leży nie przytomny w szpitalu, bo był atak strzyg w szkole. Specjalnie na nią zorganizowany. No mogę tam do niej pójść. Jest bardzo mocno chroniona.
- Co ?! Rose, dlaczego mi nie powiedziałaś? Mógł pomóc.- powiedział Dymitr z lekką urazą w głosie.
- No właśnie nie mogłeś pomóc. Ty masz odpoczywać, a nie biegać i ratować ludzi. Zadbaj choć raz o siebie. - powoli zaczęłam się zdenerwować.
- Takie moje zadanie musze chronić innym.
- Przestań! Nie mów tak to była wyjątkowa sytuacja. Wszystkim się już zajęłam.-
Przez ta całą awanturę zapomniałam, że Sydney tutaj jest. - proszę cię powiedz mu coś. - patrzyłam teraz tylko na Sydney. To co mi powiedziała zbiło mnie z nóg...






Podoba się rozdział ?? Proszę o komentarze. Mam nadzieję, że już się zrehabilitowałam 😇😂💓

piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 22

Rose :


Na ziemi leżała nieprzytomna Lissa. Po sali nadal biegły strzygi, a strażnicy widać było, że długo walczą i nie zawsze mają siłę. Wkroczyłam do akcji. Byłam wściekła, atakowałam jak dzikie zwierzę. Strzyga po strzydze padała na ziemię. Nikt nie umiał mnie powstrzymać. Szłam jak burza. Było mi bardzo smutno. Moja najlepsza przyjaciółka leży na ziemi i się nie rusza. Jak nic... za chwilę wszystkie pozabijam. Nie minęło jakieś 20 minut, a wszystkie były już martwe. Podbiegł szybko do Lissy. Na szczęście oddychała. Strażnicy bardzo szybko zanieśli ją do szpitala. Nie mogłam czekać na pomoc, wiec od razu poszłam do pokoju strażników, aby ocenić nasz aktualny stan. Nie wiedziałam czy w drodze mogę napotkać jakieś strzygi, wiec całe byłam czujna. Gdy doszłam na miejsce, od razu mnie poinformował Stan, że strzyg już nie ma na terenie szkoły. Druga informacja była o wiele gorsza. Ten atak był specjalnie ustawiony na Lissę. Ktoś zlecił im to. To był dla mnie szok. Nie wiedziałam co mam myśleć. Zaczęłam w głowie szukać osoby, która mogła by to zrobić. Wiedziałam, że nie mogę zostać w akademii tylko muszę z nią wracać. Nie mogę teraz zlecić pilnowania jej komuś innemu. Sama muszę się tym zająć. Nie wiem jak Dymitr to przyjmie. Przecież dopiero co przyjechaliśmy, on miał operację. Nie wiem czy to nie za dużo nawet jak na niego. Może lepiej mu nie będę teraz mówić o tym ataku. Niech spokojnie odpoczywa. Oby nie dowiedział się niczego w szpitalu, bo wtedy to będzie zdenerwowany i znów przyjmie postawę twardego strażnika bez uczuć. Nie chciałam aby się martwił. Zadzwonię do Sydney... może pomoże mi posprzątać te trupy. Wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer. Po 3 sygnałami odebrała. Obudziłam ją, o tej godzinie normalni ludzie śpią. 
-Halo?  
- Cześć Sydney, mówi Rose 
- Czy ty wiesz która jest godzina? - zapytała z lekkim zdenerwowaniem w głosie 
- Tak wiem i bardzo cie przepraszam, ale był atak na szkole i jest masa zabitych strzyg na ziemi i mam pytanie, czy mogła byś je posprzątać. Jakby coś transport jest załatwiony.
- Dobrze .... ale jutro teraz daj mi spać - zgodziła się dość nie chętnie. 
- okey papa 
- pa 
Teraz tylko szybki telefon do ojczulka. Odebrał od razu.
- Co się stało córeczko?
- Potrzebuje transport na jutro dla alchemiczki, mojej przyjaciółki. To bardzo ważne. Proszę, nie zadawaj pytań. To ważne i tyle 
- Dobrze, czego się nie robi dla mojego skarbu.
- Dzięki tato, jesteś wielki - sama nie wierzyłam, że te słowa przejdą mi tak gładko przez gardło. 
Rozłączyłam się. Nie wiedziałam co mam robić. Nie mogę pójść teraz do szpitala, bo mógłby mnie Dymitr zobaczyć i co wtedy... zbyt ryzykowny pomysł.  Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Najchętniej to ym teraz te wszystkie strzygi pozabijała gołymi rękami. Te stwory to bestie.  Bydlaki ... nie umiem nawet tego określić. 
Poszłam szybko do siebie do pokoju. Zrobiłam sobie herbatę. Musiałam się jakoś uspokoić. Wzięłam szybki orzeźwiający prysznic. W tym czasie woda na herbatę się ugotowała, wiec mogłam ja juz spokojnie zalać. Wypiłam juz prawie połowę gdy nagle ktoś zapukał. Nie wiedziałam kto o tej godzinie ma do mnie jakąś sprawę. Otworzyłam i powiem wam szczerze, że nie zdziwiłam się. Osoba, która stała w moich drzwiach była, że tak powiem wyczekiwana. A tą osobą był...






 I jak może być ?? Trochę akcji jest , więc chyba się rekompensuje 
DZIĘKUJĘ ZA PAMIĘĆ. ..ciesze się , że na mnie czekacie😘😘😘 kocham was komentarze

Rozdział 21

Rose :

Dostałam telefon ze szpitala. Dymitr się obudził !!!! To była najlepsza informacja jaką dostałam tego dnia. Nie czekając na nic od razu pobiegła do szpitala. W biegła do sali w której leżał. Nie wiedziałam co mam powiedzieć gdy tylko zobaczyłam te jego piękne oczy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo mi ich brakowało. Nie mogłam przestać się na nie patrzeć. Od razu rzuciłam się na jego szyję. Zaczęłam mocno tulić, całować i dotykać tą jego piękną twarz. Chyba ciężko mu się oddychało, bo trochę się wiercił. Odsunęłam aby mógł nabrać powietrza.
- Kocham Cię, tak się cieszę, że do mnie wróciłeś. Myślałam, że to powoli koniec. Nie zostawiaj mnie już więcej. - zaczęłam płakać jak małe dziecko. Nie umiałam tego kontrolować. Zdałam sobie sprawę , że gdyby go teraz zabrakło to mój świat by odszedł razem z nim. - Juz wszystko będzie dobrze, pewnie nie długo wypuszczą cię do domu. 
- Nigdy cię nie zostawię Roza, Kocham Cię - nic więcej nie mówił, tylko mnie całował. Brakowało nam siebie. Byliśmy spragnieni dotyku i namiętności. Całował raz delikatnie, a raz trochę bardziej namiętnie. Leżałam obok niego na łóżku szpitalnym. Cały czas patrzyliśmy sobie prosto i zarazem bardzo głęboko w oczy. Niestety ktoś nam przerwał... Był to sam lekarz, miał dla Dymitra bardzo dobre wiadomości. Nie musi już dłużej siedzieć w szpitalu i może wyjść juz za 2 godziny. Treningi będzie miał ograniczone do 1 w tygodniu. Musi dużo odpoczywać. Tak się cieszyłam. Mój mąż wraca ze mną do domu. Znów jesteśmy razem. Kiedy doktor wyszedł, nie zostaliśmy długo sami. Do sali weszła Wiktoria z całą rodziną. Zrozumiałam, że będzie lepiej jak na ten moment od sunę się od ukochanego, aby innego ważne dla niego kobiety mogły się nim nacieszyć. To była ogromna radość. Nikt się nie spodziewał, że tak szybko się obudzi. Będzie musiał na siebie uważać, ale i tak już wszystko wracać do normy.

Dymitr :

Gdy tylko otworzyłem oczy nikogo nie było. Pusta sala. Po chwili przyszła do mnie pielęgniarka z lekarzem. Coś mówili, ale za bardzo nie słuchałem bo już myślałem o mojej ukochanej. Przerywając im, zapytałem się czy mogą do niej zadzwonić i poprosić ja aby tutaj przyszła. Szybko się zgodzili. Po nie całych 15 minutach do sali wbiegła moja żona. Nie mogłem się na nią napatrzeć. Mój skarb. Cały i zdrowy. Nie mówiąc nic rzuciła się na mnie i bardzo mocno przytulała. Później się całowaliśmy. Tego mi brakowało. Za tym też bardzo tęskniłem. Ona jest w tym świetna. Na więcej muszę poczekać, aż będę w domu. Jak ja ją kocham. Teraz mogę ją osobiście chronić.
 Nie mogłem się od niej oderwać. To ona się odsunęła, a zza jej pleców wyłoniła się cała moja rodziana. Kiedy Rose odeszła, wszyscy zaczęli mnie przytulać, całować po całej głowie( pomijały usta ). Bardzo się cieszyłem z tego, że ich mam. Kiedy emocje opadły, zaczęliśmy spokojnie rozmawiać. 
- Jestem taka szczęśliwa, że już się obudziłeś. Wsystcy się cieszymy. Bardzo nam ciebie brakowało.  Kocham cie bracie - powiedziała Wiktoria, miała już łzy w oczach.
- Synu, jak ty się w ogóle czujesz ? - zapytała Olena
- Juz dobrze, ale czasami kręci mi się w głowie. Lekarz mówi, że to normalne i za parę dni mi przejdzie. Nie mogę się doczekać wyjścia do domu. Bardzo sie stęskniłem za wami. Chciałbym wrócić tez do treningów, ale na razie mi nie wolno.
- Musisz uzbroić się w cierpliwość- powiedziałam Rose bardzo wesołym głosem.
- Dla ciebie wszystko kochanie. - w tym momencie wszystkie dziewczyny powiedziały równo ooo.  A mi zrobiło się trochę głupio, ale jednocześnie dość miło. Wiedziałem co czuje do mojego skarbu.
- Słuchajcie, myślę , że Dymitr musi już odpocząć więc lepiej będzie jak go zostawimy na jakiś czas same. Niech się trochę z drzemie. Na pewno dobrze mu to zrobi. - powiedziała Olena. Każda przyznała jej rację i po chwili wszystkie wyszły, ale została tylko moja żona.
- Będę już się zbierać skarbie. To był ciężki dzień. Chyba każde z nas jest dość mocno zmęczone. - pochyliła się i pocałowała mnie. Na początku bardzo namiętnie później stopniowo coraz to lżej. W końcu oderwaliśmy się. Odeszła i rzuciła mi bardzo kuszące spojrzenie. Wiedziała, że mnie dość mocno rozgrzało. Ach ... moja Roza.



Rose :

Gdy wyszłam tylko ze szpitala od raz mnie ktoś zaczepił. Był bardzo zdenerwowany i przestraszony. Nie wiedziałam co się stało, ale słyszałam masę krzyków... juz wiedziałam, że to był atak strzyg. Dlaczego akurat teraz ?! Dlaczego zaatakowały szkołę,  tak świetnie chroniony teten skoro jest na nim królowa. Właśnie Lissa, wiedziałam, że jest bezpieczna, wiec ruszyłam w stronę krzyków. Dotarłam na stołówkę, a tam zobaczyłam coś po czym nie będę mogła się pozbierać...





 Jak się podoba rozdział ? Przepraszam, że tak późno, ale w komentarzu pod rozdziałem 20 wytłumaczyłam dlaczego teraz dopiero. Dziękuję ze jesteście za chwile kolejny rozdział leci :* 

środa, 13 lipca 2016

Rozdział 20

Rose :

No ja nie mogę. Tak się przestraszyłam, że to coś z Dymitrem. To po prostu ktoś dzwonił z tele zakupów. Myślałam, że zejdę na zawał. Nie było to ani trochę śmieszne. Szybko się rozłączyłam. Bez żadnego zawahania.  Dokończyłam swoją cudowna ucztę. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Do mojego męża nie mogłam jeszcze wejść, bo nie dostałam od nich telefonu, że Dymitr już się obudził. Miałam czas dla siebie, ale i tak nie umiałam go wykorzystać w pełni. Poszłam do domu i włączyłam telewizor. Leciał akurat jakiś głupi serial, wiec nie mając nic do roboty obejrzałam cały odcinek. Gdy się skończył miałam wrażenie, że to mnie odmóżdżyło. Katastrofa... Później z nudów zaczęłam pięć różne ciasta... to chore, no, ale trudno. Musiałam zabić nudę. Udało mi się tylko jedno ciasto, reszta to zakalce. No nie wiem co mam ze sobą zrobić. Pójdę spać ...


Dymitr :

Nie myślcie sobie, że się obudziłem. Jesteśmy w mojej głowie. Chce się obudzić, ale nie mogę. Takie dziwne uczucie. Wszystko słyszę i czuję, ale nie mogę otworzyć oczu. Dawno nie było u mnie Rozy. Ciekawe co porabia. Mam nadzieję, że wszystko z nią w porządku. Ostatnio kiedy u mnie była, dużo do mnie mówiła. Miała taki aksamitny głos. Idealny. Opowiadała mi co się dzieje na terenie szkoły, o wszystkim co się u niej dzieje. Dużo osób mnie odwiedzało. Moja mama, Wiktoria, Lissa. Widzę , że martwią się o mnie. To cudowne z ich strony, ale ja chciałbym już wyjść. Inaczej zwariuję. Ciągle gadam do siebie. Nie mogę niczego powiedzieć do ludzi. Tak się nie da żyć. Jestem ciekawy kiedy to się stanie. Nie mogę się doczekać kiedy zobaczę moją ukochaną. Chciałbym się podzielić z wami pewną historią. To było jakieś pół roku temu. Biegałem sobie. Zwyczajny trening. Po pewnym czasie usłyszałem krzyki jakiejś kobiety. Nie wiedziałem co się dzieje, ale już byłem bardzo czujny. Cały czas szedłem w stronę głosu. Dotarłem w jakieś wysokie krzaki, a tam leżała kobieta, a na niej facet. Od razu rzuciłem się na faceta, bo wiedziałem co on jej zrobił. Nie mogłem na to patrzeć. Bylem wściekły. Chciałem go zabić. Bydlak. On się ciągle śmiał i mówił , że to dla niego była czysta przyjemność. Nie mogłem patrzeć na niego twarz, wiec zaatakowałem go bardzo ostro szybko i konkretnie. Złamałem mu nos. Oczywiście specjalnie. Nawet nie zdążył się zorientować co się wydarzyło. Zadzwoniłem po odpowiednie służby. Przyjechały i zabrały go. Do kobiety natomiast wezwałem lekarza i innych specjalistów. Była w okropnym stanie. Ubrań prawie wgl nie miała na sobie. Dużo krwi, zadrapań. Nie chciałem jej dotykać, bo wiem , że teraz kontakt z mężczyzną jest dla niej bardzo trudny. Na szczęście przyjechała kobieta doktor więc było u wiele łatwiej z nią porozmawiać. Mi podziękowali za uratowanie jej i złapanie tego gnoja. Juz teraz wiecie dlaczego przez ostatni czas nie chciałem rozstawać się z moją Rozą. Gdyby jej się coś takiego przytrafiło nie darował bym sobie tego. Poza tym istniała by obawa, że nie będzie chciała mnie znać, bo jestem facetem, a ona miała by do nich wielki uraz. Za wszelką cenę chce ja chronić. Być jej strażnikiem. Wiem, że nie powinienem tak myśleć, ale to ona jest dla mnie najważniejsza. Nie mogę tak myśleć, ale taka jest prawda. Kiedy Rose zapytała się mnie do kogo biegłem gdy wstrzelała do niej  Tasza. Skłamałem jej i powiedziałem, że nie wiem. Tak naprawdę biegłem do niej nie do Lissy, ale nie mogłem jej tego powiedzieć. Teraz wybaczcie, ale chcę położyć się spać. Miłego dnia...







Przepraszam, że tak długo nie wstawiam rozdziałów, ale jest duże zamieszanie u mnie w związku z wyjazdem na obóz. Będę wstawiać częściej rozdziały. Jeszcze raz przepraszam i dziękuję, że czekaCię na mnie ❤❤❤❤💋💋💋💋

czwartek, 7 lipca 2016

Rozdział 19

Rose :

Kiedy się ogarnęłam, chciałam iść szybko do szpitala. Ciężko mi to szło... miałam dziwne wrażenie, że jesteś bardzo zmęczona. Nie wiem jak, no przecież nie dawno wstałam. Dobra nie ważne. Doszłam do szpitala. Mój mąż leżał na sali po operacyjnej. Wyglądał tak słabo. Nic nie mogłam zrobić. Patrzyłam na niego  cierpiałam na sam jego widok. Mimo , że wiedziałam, że wszystko się udało to tak miałam w sobie jakiś nie pokój. Nie pozwolono mi do niego wejść. Niestety... siedziałam ram godzinę, po czym stwierdziłam, że warto by było spotkać się z Lissą i porozmawiać. Widziałam gdzie jest. Była dość przewidywalna w takich sprawach, a może to ja ją za dobrze znam. Udałam się do kaplicy. Pewnie siedzi na górze i przegląda te stare księgi. Nic nowego. Szpital był dość blisko kaplicy, więc bardzo szybko byłam na miejscu. Poszłam od razu na strych. Nie pomyliłam się. Przeglądałam stare księgi. Gdy się do mnie odwróciła, zobaczyłam, że płacze. Nie były to łzy nieszczęścia. To było coś w rodzaju wzruszenia. Stęskniła się za tym miejscem. Za całą akademią. Brakowało jej tego. Przy okazji przypominała sobie wszystkie historie związane z tą szkołą. Było tego sporo.
- Brakuje ci tej szkoły. Musisz to przyznać.- zaczęłam miękko. - Mi też jej brakowało dlatego wróciłam do niej jako trenerka. O wiele lepiej się czuję. Było w niej wiele smutnych jak i radosnych chwil.
- Tak wiem... tyle, że ja nie mam wyboru. Dobrze o tym wiemy. Nie zmienia to faktu, że jestem bardzo szczęśliwa na ten moment. Rozkleiłam się. To do mnie nie podobne, a jednak. Jak tam z Dymitrem?? Udała się operacja? Nie mogłam się z nikim skontaktować.
- Tak wszystko juz dobrze. Czekamy teraz aż się obudzi ze śpiączki. Nie można do niego wchodzić, byłam u niego ponad godzinę. Powiem Ci, że bardzo mnie zmęczyła ta stacja. Bardzo dużo stresu, treningi, rodzina Dymitra. Kolejna próba dla mnie. Myślę, że przeszłam tę próbę.  Zawsze trzeba walczyć do końca. Jak tam w ogóle twoje sprawy królewskie ??
- Masa zamieszania. Dużo się kłócą, wiesz jak to arystokracja. Nic z nimi nie da się zrobić. Są zepsuci do szpiku kości. Nie są się im nic powiedzieć. Chciałbym osiągać tylko swoje cele, a ja na to nie pozwalam to się denerwują.
- Tak trzymaj... nie dla psa kiełbasa.- obie nagle się zaczęłyśmy się śmiać. Nie mogłyśmy się uspokoić. Nawet nie wiem co nas aż tak bardzo rozbawiło.
- Dobra... Rose nie chce być wredna, ale chcę jeszcze pobyć tutaj sama. Nie gniew się na mnie
- Nie no co ty. Luz... sama też muszę coś załatwić. Papa.
- Odezwę się później. Papa
No i poszłam. Nie miałam co robić, wiec udałam się na jakiś deser. Musiałam się chyba najeść czegoś słodkiego. Brakowało mi cukru. Nie powinnam tego robić, bo musze być w dobrej formie, ale raz na jakiś czas chyba mi wolno. Udałam się do szkolnej cukierni mieli tam wyśmienite słodkości. Postanowiłam, że dzisiaj zaszaleje na koszt mojego ukochanego. Nie powinien się obrazić.
- Dzień dobry- powiedziałam jak przystało na kulturalną osobę.
- Dzień dobry, co milej pani podać? - zapytał się mnie starszy pan, chyba właściciel cukierni.
- Po proszę dwie eklerki, jeden deser lodowy o smaku truskawkowym, średni kawałek tortu bezowego. Do picia po proszę koktajl jogodowo-bananowy. To chyba tyle na razie.
- Chyba ktoś tu ma problemy miłosne skoro zatapia smutki w słodyczach. - nieświadomie się uśmiechnęłam. Widać, że bardzo miły człowiek.
- Ma pan rację. Ile płacę?
- Dla ślicznej pani dziś 50% taniej.
- Na prawdę pan nie musi, spokojnie.
- Razem wyszło 20$. Za chwilę kelnerka przyniesie pani całe zamówienie.  
- Dobrze, dziękuję.
Wybrałam sobie miejsce przy oknie. Bardzo miły lokal. Wzbudza sympatię. Jest tu przyjemnie, ciepło. Fajnie się kojarzy. Po nie całych 5 minutach dostałam swoje słodycze. Cieszyłam się jak małe dziecko. Może dlatego że dawno nie miałam niczego słodkiego w ustach. Zaczęłam wcinać. Na pierwszy ogień poszedł deser lodowy. Przecież nie mógł się rozpuścić. Był wyśmienity. Bardzo się nim delektowałam. Byłam w trakcie jedzenia eklerki kiedy zadzwonił mi mój telefon. Odebrałam, a to co w nim usłyszałam ... nie umiem tego opisać nawet ...








Przepraszam, że taki krótki... długo mnie nie było, ale to dlatego, że nie ma nie w domu i nie mam czasu niczego napisać. Proszę was o komentarze i dziękuję za cierpliwość 😘😘❤❤❤

niedziela, 3 lipca 2016

Informacja

Kolejny rozdział o zakręcone paczce już czeka na stronie  :
http://zakreconapaczka.blogspot.com
Gorąco zachęca do wejścia ❤❤❤
Kolejny rozdział o AV dzisiaj około godziny 23.00

sobota, 2 lipca 2016

Rozdział 18

Rose :

- Jego stan się pogorszył kiedy przyszłam do niego . Estzytskie dowiedziałam się od mamy, wiec od razu pobiegła do szpitala. Leży już na sali operacyjnej od jakiej dobrej godziny i nikt nie wychodzi i nie informuje o jego stanie. Bardzo się martwię. Nie wiem co robić.- powiedziała Wiki bardzo zdenerwowanym głosem.
- Spokojnie za chwilę się wszystkiego dowiem. Jeżeli jest na bloku operacyjnym to znaczy, że robią mu właśnie przeszczep. Wszystko będzie dobrze. On jest w na prawdę dobrych rękach.
- No dobrze. - nie mogła powstrzymać łez, wiec się do mnie przytuliła aby choć na chwilę je zakryć.
Sama zaczęłam się nie pokoić, ale wiedziałam, że musimy czekać. Po jakimś czasie przyszedł do nas lekarz. Jego wyraz twarzy nic nie mówił, dlatego od razu zapytałam.
- Panie doktorze, co z moim mężem? Bardzo się denerwuję.
- Panno Rose, operacja się ... udała. Teraz pacjent jest jeszcze w śpiączce, ale za jakieś 3-4godziny powinien się obudzić. Myślę, że jak wszytko pójdzie dobrze to za jakiś tydzień pani mąż będzie mógł wrócić do domu.
-Jaka to wielka ulga. Dziękuję panie doktorze, rozumiem, że teraz nie można do niego wejść.
- Niestety tak. Zapraszam jutro oby dwie panie w odwiedziny.
No... juz wszystko wiedziałyśmy. Gdy tylko wyszłyśmy z budynku, zorientowałam się, że mam trening. Zaproponowałam Wiktorii, aby udała się ze mną na trening. Od razu się zgodził nie trzeba jej było namawiać. Szybko poszłyśmy na salę. Byłam pod wielkim wrażeniem kiedy moja klasa stała gotowa w szeregu. To było coś cudownego.
-Dzień dobry moja klaso.
-Dzień dobry - powiedzieli wszyscy razem.
-To jest Wiktoria i przez jakiś czas będzie z nami trenować.
Oczy Wiktorii zrobiły się wielkie. Nie spodziewała się tego. Nic nie powiedziała, ale wiedziałam, że zajęciach będzie zadawać masę pytań. Szybko dołączyła do grupy. Zaczęliśmy ćwiczyć. Siostra Dymitra bardzo szybko odnalazła się w nowej grupie. Standardowo rozgrzewka. Później zaczęłam im pokazywać różne chwyty do samoobrony. To przecież jest podstawa. Dobrze, a nawet bardzo dobrze im szło. Po 2 godzinach wiedziałam, że są zmęczeni, ale już mają opanowane te ruchy. Teraz wystarczy je tylko dopracować do perfekcji i będzie pięknie. Po skończonych zajęciach cała klasa udała się na stołówkę, za to ja i Wiki przebrałyśmy się i poszłyśmy do mojej teściowej. Widziałam po minie Wiki, że jest bardzo szczęśliwa, ale i zmęczona. Dlatego postanowiłam, że się przejdziemy,a nie będziemy delikatnie biec tak jak ja to zazwyczaj robię. Gdy dotarłyśmy na miejsce Olena nas bardzo ciepło przywitała. Młoda już zaczęła opowiadać swojej mamie jak to było na treningu i że bardzo się cieszy z tego, że będzie się tu uczuć. Chwilę posiedziałam, wypiłam herbatę. Oczywiście musiała coś zjeść, bo przecież moja kochana teściowa nigdy nie wypuszcza mnie głodne z domu. Spojrzałam na zegarek. Było dość późno musiałam już wracać. Gdy wyszłam od dziewczyn nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Dziwne... pierwszy raz od dłuższego czasu nie miałam co robić. Nudy.. Stwierdziłam, że skoro mam czas wolny to może przeczytam jakąś książkę. Dawnego tego nie robiłam. Pamiętam jak za czasów szkolnych tego nie nawidziłam, a teraz bardzo to lubię robić.
Nareszcie mój pokój... postanowiłam, że przeczytam coś czego dawno już nie czytałam... może Harry Potter i insygnia śmierci. Tak to jest pomysł. Oderwe wie od tego wszystkiego na jakiś czas. Zrobiłam sobie gorąco herbatę oczywiście z cytryną, wzięłam pudełko ciasteczek maślanych ( pasują idealnie do herbaty ) i spory kawałek ciasta cytrynowego, który upiekła Olena. Książka już czekała na mnie. Leżała na wygodnym fotelu. Postawiłam te wszystkie smakołyki na małym stoliku, a sama wygodnie usiadłam do książki. W między czasie kiedy ją czytałam, piłam herbatę i zjadłam prawie wszystkie ciastka. Na deser zostawiłam sobie to pyszne ciasto. Bardzo długo się nim delektowałam. Było po prostu przepyszne. Czytałam ciągle książkę....
Po chwili jakimś dziwnym trafem obudziłam się w fotelu. Jak to możliwe skoro pamiętam, że czytałam książkę. Może byłam tak zmęczona, że organizm sam zadecydował, że muszę odpocząć. Powiem wam, że świetnie się spało.





I jak się podoba rozdział ??? Trochę taki za spokojny jak na mnie, ale myślę, że taki spokój się przyda. Proszę o komentarze ❤💋❤💋

piątek, 1 lipca 2016

Info ❤❤

Moi drodzy jak juz mówiłam, zaczęłam pisać drugiego bloga. Jeżeli macie czas i ochotę to zapraszam na niego. Już jest pierwszy rodział.  Gorąco zachęcam do zobaczenia jego.
Tutaj macie link do niego : http://zakreconapaczka.blogspot.com
Dziękuję wam za to, że jesteście. Jesteście super czytelnikami i fanami mojej historii
❤💋❤💋❤💋

Opowiadanie cz.3

Pewnie zapytacie się mnie, jak mi się żyje z Dymitrem? Nie oczekujecie słów takich jak : " życie z nim to bajka", " lepiej nie mogłam trafić", " to mój ideał ". Tak raczej nie jest. Nadal trwa u niego okres próbny. Dobrze mu idziecie, ale mamy czasami kłótnie. ZAZWYCZAJ wtedy on odpuszcza, aby mnie bardziej nie zdenerwować. Kocham go , to fakt, ale nie jest mi łatwo o wszystkim zapomnieć. Musicie mi uwierzyć, a przede wszystkim zrozumieć. O kurcze, która to godzina... musze lecieć na zajęcia. Kiedy otworzyłam drzwi, aby wyjść ukazał mi się w nich James. Stał z ogromnym bukietem róż i to nie byle jakich tylko moich ulubionych. Padł na kolana. W tym momencie czułam się jakby grała w jakims serialu brazylijskim. No mówię wam serio. Nie powiem kwiaty były boskie. Zaczęłam mówić.
- Po co tu przyszedłeś? ? Za mało mnie skrzywidziłeś, o co ci chodzi. Możesz mi wyjaśnić. - Może byłam zbyt brutalna, ale zabrałam mu te kwiaty z rąk i zniosłam je do wazonu. Nie moja wina, że mam do nich słabość.
-Chciałem cie przeprosić. Zachowałem się jak dupek, Ne wiem co we mnie wstąpiło. Jestem potworem, było mi z tobą tak dobrze i to zniszczyłem. Z powodu jakiejś głupiej słabości. Rose, wybacz mi. Kocham cię. Wróć do mnie błagam.
Chciałam mu odpowiedzieć, ale w tym momencie w drzwiach pojawił się Dymitr. Kurcze ten to zawsze pojawia się w takich sytuacjach. Akurat teraz nie był w ogóle potrzebny, ale chciałam zobaczyć jak na to wszytko zareaguje.  Nie myliłem się było bardzo ciekawie. Dymitra podniósł Jamesa za koszulę i zapytał się mnie czy wszystko w porządku.
-Tak wszystko gra, ale poczekaj chwilę, nie odstawiaj go jeszcze na ziemię. Musi coś zrozumieć. Teraz ty posłuchaj, jestem szczęśliwa z moim chłopakiem. Jak zdążyłeś zauważyć, od jakiegoś czasu broni mnie jakbym była czymś bez czego nie może żyć. Boje się, że kiedyś coś ci zrobi jak mi nie dasz świętego spokoju.
- Ale Rose, on ciebie zostawił na 2 lata. Nie chciał cię. To on jest tym złym.
Dymitr nie wytrzymał. Potrzasnął nim dość mocno i powiedział wściekły przez zaciśnięte zęby.
- Nie denerwuj mnie. Wiem, że to co zrobiłem wobec mojej kochanej Rozy było chamstwem, ale więcej tego nie zrobię i staram się odzyskać jej zaufanie, a ty ją zdradziłeś na jej oczach. Gdybym mógł już dawno byś leżał martwy. Będę ją bronił jak sam nie wiem czego. Za bardzo ja kocham i nigdy  nie pozwolę na to, aby stała jej się jakaś krzywda. - Po tych słowach puścił chłopaka i bardzo wymownym gestem wskazał mu drzwi. Po tym wszystkim co teraz widziałam, rzuciłam mu się na szyję i bardzo namiętnie pocałowałam. Oderwał się ode mnie bardzo głośno dysząc.
- Dziękuję, skarbie. Stoisz za mną murem. Kocham Cię za to. Teraz juz wiem, że nie popełniłam błędu dając ci druga szansę. Powinniśmy to jakoś uczcić, dlatego mam świetny pomysł. Za chwilę pójdziemy do twojego pokoju, zamknięmy się tam i będziemy czynić cuda. Zgoda? - Nie oczekiwałam od niego odpowiedzi słownej, wystarczyło, że pocałował mnie bardzo namiętnie i podniósł mnie, trzymając cały czas swoje ręce na moim pośladkach. To mnie bardo podnieciło. Musiałam od niego oderwać, ponieważ musiałam się przygotować na spotkanie sam na sam u niego. Wyszedł, a ja od razu zaczęłam się szykować. Ubrałam najbardziej seksowną bieliznę jaką tylko miałam i dość mocno zakrryeajace ubranie. Specjalnie po to by musiał się namęczyć przy rozbieraniu mnie. Trochę cierpliwość poćwiczy. Wyszłam dość szybko z pokoju i jak najprędzej pobiegłam do Dymitra. Otworzył mi w mgnieniu oka. Był cały ubrany. Widać też chciał, aby to wszystko trafo jak najdłużej. Nic nie mówiąc zamknęłam drzwi na klucz i od razu przywarlam do warg mojego ukochanego. Smakowały bosko. Po pewnym czasie już ich nie całowałam, lecz delikatnie podgryzałam tak aby go jeszcze bardziej podniecić. Złapać mnie za pośladki i zaniósł na swoje łóżko. Leżał na mnie, niestety jeszcze w ubraniu. Zdjęłam z niego jego koszulkę. Nie było to trudne. Zaczęłam całować jego nagi tors. Czułam jak lekko drżał. Nakręciłam go. On za to, nie zdjął mi bluzki tylko spodnie. Swoimi silnymi, acz teraz delikatnymi dłońmi gładził moje uda, raz po raz je całując. Zaczęłam powoli i głęboko  jęczeć tak, aby rozbudzić w nim wszystkie zmysły. Postanowiłam zagrać trochę ostrzej i jednym mocnym pociągnięciem ściągnęłam jego spodnie. Nie chciałam być pod nim lecz nad nim, więc przekręciłam się tak, że to teraz ja miałam kontrolę. Zaczęłam go całować po całym ciele, leżał w samych boserkach, taki przystojny, wysportowany i tylko mój. Nie czekał za długo, kiedy ja go całowałam po brzuchu on postanowił mi zdjąć bluzkę i stanik. Udało mu się to zrobić bez trudu. Nie taki miałam plan, ale cóż zrobił to tak cudownie, że nie zwróciłam, aż na to takiej uwagi. Nie wiem jakim cudem, ake znow bylam na dole. Teraz to mi bardzo pasowało. Delikatnie zaczął całować moje sutki. Masowa bardzo zmysłowo moje piersi. Nie mogłam powstrzymać swoich jęków. On i ja byliśmy już w samych majtkach. Nie przestawaliśmy się całować. On postanowił, że pierwszy zdejmie ze mnie ostatnia część mojej garderoby. Zrobił to bardzo delikatne aczkolwiek nie wrócił do mojej twarzy lecz zatrzymał się na wysokości moich bioder. Ciągle mnie tam pieścił. Moja rozkosz była nie do opisania. Był w tym najlepszy. Nie chciałam być gorsza, więc i ja ściągnęła, z niego majtki, ale w zupełnie inny sposób niż to on zrobił. Postanowiłam go rozgrzać do granic możliwości. Powoli i zmysłowo zjeżdżałam nimi coraz niżej. Co jakis czas się zatrzymywałam, aby chwilę się powić na nim. Znów zjeżdżałam na dół.  Ściągnęłam je. Wiedziałam, że tylko czeka na moment, w którym znów będę na nim, ale nie w nim i będę się poruszać na jego ciele. Kochał to. I tak też zrobiłam. Po chwili nie wytrzymał tego napięcia i wszedł we mnie. Zrobił to z nienacka, wiec mój jęk i wzdychanie było dość głośne. Zaczęło się. Prawdziwa rozkosz. Porusza się we mnie raz szybciej raz wolniej. Doprowadza mnie tym do szaleństwa. Ja też chciałam być na górze i się w nim poruszać. Szepnęłam mu do uszka jedno zdanie po rosyjsku(zostanie ono moją słodką tajemnicą)  i juz byłam na górze. Stwierdziłam, że skoro on był taki delikatny to ja będę bawić się trochę ostrzej. Wchodził we mnie coraz głębiej i coraz szybciej. Jego ręce ciągle były zajęte moimi piersiami. Uwielbiał je dotykać. Kiedy już skończyliśmy, nadal studiowaliśmy wasze ciała, ale już w ramach odpoczynku. Było nam bardzo gorąco.
- Roza jesteś boginią. - powiedział. Przyszło mu to z trudem, ponieważ ciągle dyszał i nie mógł oderwać swoich rąk od mojego biustu. Nagle zaczął go namiętnie całować, a sutki delikatnie podgryzać. Znowu czułam jak się roztabiam. Grał nie fair, bo wiedział, że to zawsze mnie rozpala. Dlatego postanowiłam, zejść na wysokość jego bioder i tak zaczął go całować. Szłam do góry. W między czasie udało mi się włożyć ręce pod jego pośladki. Zaczęłam je delikatnie ściskać,  nie przestawałam go całować coraz wyżej. Moje ręce zaciskały się coraz mocniej na jego pośladkach. Kiedy doszłam do jego ust. Pocałowałam je tak mocno, że sam Dymitr był zdziwiony z jaką siłą to robię. Po skończonych piesczotach, położyłam się nań jego torsie i nasłuchiwałam jego bicia serca.
- Kocham Cię Dymitr.
- Ja cię kocham bardziej. Jesteś moją tylko moja. Moja Roza. Wszystko był oddał za kolejny taki dzień.
- Ja też. Cieszę się, że znów jesteśmy razem.
Po chwili każde z nas spało jak małe dziecko. Na szczęście moje całe ciało było zaplątane z jego. Tak bardzo go kocham.








I jak kochani ??? Podoba się ostatnia część tego opowiadania? Proszę o komentarze, bardzo mi pomagają. Następne opowiadanie, to będzie wasz jakiś kolejny pomysł. Czekam na was w komentarzach ❤❤❤💋💋💋

Rozdział 17

Olena :

  Rose był bardzo zdenerwowana. Widziałam to w jej oczach. Starała się być twarda jak na strażnika przystało, ale coś jej nie wychodziło. W końcu chodziło o miłość jej życia, a mojego syna. Musiała przejść w końcu do rozmowy. Dobrze o tym wiedziała. - - Lekarze są dobrej myśli. Musi się wszystko udać. Nie ma innej możliwość. Nie może coś się nie udać. - powiedziała bardzo zdenerwowana.
-  Moje ty słońce, uspokój się.  My już nic tutaj nie zdziałamy. Wszystko w rękach lekarzy i Dymitra. To on walczy. Ja z rodziną będziemy się modlić o jego powrót do zdrowia. Trzeba teraz myśleć spokojnie. Przepraszam Cię, ale muszę iść do dzieci, bo śpią w aucie, muszę je wszystkie obudzić.
- Dobrze, ja też muszę już uciekać, bo mam parę spraw do załatwienia.
- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Szybko poszłam do auta. Dzieci jeszcze spały. Musiałam je obudzić.

Rose :

Nareszcie poczułam, że ktoś mnie rozumie. Rozmowa z mamą Dymitra dużo mi dała.  Podnieśli mnie trochę na duchu. Obawiam się tylko jednego... jak Wiktoria przyjmuje tą informacją. Nie wiem co mam zrobić.  Mam nadzieję, że przyjmie to na klatę. Twarda z niej babka. Moim zdaniem, zaboli ja ta informacja, ale  pozbiera się. 
Pójdę do Dymitra. Obiecałam mu, że wpadnę. Postanowiłam się szybko zebrać. 
Już po 15 minutach byłam w szpitalu. Weszłam przez główne drzwi i na moje szczęście w recepcji siedziała ta sama kobieta, której wcześniej pogroziłam. Spojrzała na mnie i nic nie musiała mówić. Rozumiałyśmy się bez słów. Od razu poszłam do swojego męża. 
- Cześć, jak się czujesz kochanie ?? 
- Mogło być lepiej Roza, powiem Ci, że był u mnie lekarz i powiedział, że będę musiał mieć przeszczep.  Nie rozumiem dlaczego. Miało być tylko jakieś leczenie, a nie przeszczep. Trochę się komplikuje, ale na spokojnie. Podobno dawca juz jest, w sensie organ juz czeka i za parę dni operacja. Powiem Ci szczerze Roza, że boje się tego. Tu chodzi o moje życie, a nie chce cię zostawić. Za bardzo Cię kocham.
- Rany ... ale się porobiło. Wszystko będzie dobrze, nie ma innej opcji. Na pewno się wszystko uda. Mam dla ciebie niespodziankę. - Zza pleców wyciągnęłam western, którego na pewno nie czytał, bo wydano go jakieś 2 miesiące temu.- kupiłam go w nowej księgarni, która otworzyli nie dawno na terenie szkoły. Mają tam mnóstwo książek.
Widziałam jak mój mąż się pięknie uśmiecha. Nie będzie mu się nudzić. Pewnie przeczyta w jeden dzień, ale co tam.
- Dziękuję, nie pomyślałem o tym, że dostanę od ciebie takąksiążkę. Jest mi bardzo miło. Zabije czas. I nie będę się patrzył cały dzień w ścianę. Kocham cię.
- Ja ciebie też.  Mówiłam, że będę się tobą opiekować i być przy tobie na dobre i na złe. Wiesz co, muszę lecieć, bo mam treningi za chwilę.  Na początku twoja grupa.
- Pozdrów ich ode mnie. Do zobaczenia.
- Dobrze, papa - podeszłam do niego i pocałowałam go delikatnie w czoło.
Wyszłam dość szybko ze szpitala, ale to dlatego, że spieszyłam się na zajęcia. Zależy mi na tych małolatach, ponieważ wiem jacy są zdolni. Nie ,ogarniam się zmarnować takie perły. Wstąpiłam do pokoju i wzięłam szybko swoją torbę z rzeczami na trening, napełniłam butelkę wodą i wszyłam. Na sali bardzo szybko się znalazłam. Powiem wam, że tego co zobaczyłam w życiu bym się nie spodziewała. Sala była ... pusta. Jak tacy wzorowi uczniowie, a zwłaszcza Matt, może się spóźnić. No trudno. Sama zaczęłam się rozgrzewać. Po jakiś 10 minutach dotarli do są moi nowi uczniowie. Zobaczyli co robię i dołączyli się.
- Zanim zaczniecie się rozgrzewać, 30 kółek wokół sali.
- Ale za co aż tyle - Powiedziała koleżanka Lily
- Za spóźnienie moi drodzy.
Posłusznie wykonali moje polecenie i później sami się rozciągali.
- Już pewnie wiecie, że będę was teraz trenować. Chce na samym początku zobaczyć wasze umiejętności. Pokażcie mi co umiecie najlepiej w pojedynku ze sobą na wzajem. Ale zanim zaczniecie dziewczyny powiedzcie mi jak macie na imię.
- Jestem Debi
- A ja Morgan
Krótko zwięźle i na temat. To Lubię. Zaczęli swoje pokazy, po tym jak sami dobrał się w pary. Pokazy nie trwały za długo, bo dostałam telefon.
-Rose Hathaway, słucham?
- Witam, z pani mężem nie jest najlepiej.
W tym momencie rzuciłam wszystko i pobiegła do szpitala. Dotarłam do jego sali, ale jego tam nie było. Zastałam tam natomiast zapłakaną Wiktorię.
- Wiki, co się stało ?! Dlaczego nie ma tu Dymitra?! Czy ty juz wszystko wiesz ?! Proszę cię powiedz coś. Chyba nie była w stanie nic powiedzieć, bo patrzyła się na mnie swoimi ślicznymi, acz zapłakanymi oczami. Po chwili otworzyła buzię i zaczęła mówić...






 Przepraszam, że tak mało wstawiam, ale bardzo źle się czuję.  Postaram się to nadrobić. Dziękuję, że na mnie czekacie. Wiem, że słaby rozdział. Proszę o komentarze jak zwykle ❤❤💋💋

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Rozdział 16

Rose :

- Mamo ... - nów zaczęłam mieć łzy w oczach. Musze się z tym uspokoić. - Dymitr ma raka wątroby. Proszę cię przyjedz do akademii z rodziną. Lissa postara się żebyście dostali wygodny transport. On nas teraz potrzebuje. 
- Jjaaaak to ?? - Olena zaczęła płakać -przecież to jest zdrowy strażnik. Jemu nic nie ma prawa być. Dymitr mój synek, mój kochany chłopiec. Już się pakujemy. Innym powiem jak będziemy na miejscu o tym co spotkało Dymitra. Rose, dziękuję za informację. 
- On z tego wyjdzie. Nie ma innej opcji. Będzie zdrowy zobaczysz. Spokojnie.
- Wierze ci Rose. Muszę już iść się pakować. Do zobaczenia.
- Do widzenia mamo. 
Ale to był dla nich cios. Przede wszystkim dla Oleny. Inni na razie nie wiedzą i może dobrze. Niech nie wpadają w panikę lub histerię. Pójdę o wszystkim powiedzieć Lissie. Za dużo czasu nie mam. Jutro Dymitr zaczyna leczenie. Chce być przy nim w tych trudnych chwilach. Szłam dość szybko i jak to zwykle bywa z moim szczęściem, wpadłam na kogoś. Była to Lily. 
- Strażniczko Rose, jak strażnik Bielikov się czuję. Co mu jest ?? Myślałam, że tylko zrobiło mu się słabo i tyle. A tu proszę nie przychodzi na zajęcia?? Wszycy w grupie się martwimy.
- Widzisz... strażnik Bielikov ma raka. Wykryto go trzy dni temu. Mamy nadzieję, że wyjdzie z tego. Od jutra zaczyna leczenie. 
Oczy Lily były całe we łzach. Wiem, że cała ich grupa związała się z moim mężem. 
- Co jak to ??? Dlaczego ?? To nie może być prawda. My go tak lubimy. Jest naszym mentorem. Zawsze nie pokonany. Teraz też nie może się dać. Musi walczyć. - rozpłakała się na dobre. Wiedziałam, że cierpi. Kto by nie cierpiał.  Uciekła. W sensie pobiegła chyba w stronę swojego pokoju, ale nie yla tego, aż tak pewna. Musi sobie poradzić. Jest twardą dziewczyną. Wierzę w nią. Sama teraz musze się skupić i iść do Lissy, a później pójść na spotkanie z rodziną mojego ukochanego. Zadzwoniłam do mojego taty. 
- Abe słucham
- Tato, musisz mi załatwić transport dla rodziny Dymitra. Na już. Proszę
- Córa, to nie jest takie proste
- Dla ciebie nie ma rzeczy nie możliwych. - takie teksty zawsze na niego działały. Podziałały i tym razem.
- Dobrze, załatwię to. Dla mojej córeczki wszystko co najlepsze.- o matko znowu zaczyna.
-Tak tato, dziękuję. Jesteś normalnie cudowny. Wiedziałam, że dasz radę mi to załatwić. Muszę już lecieć. Papa
-Do zobaczenia.
Kurcze, mam tyle spraw do załatwienia. Mam nadzieję, że zdążę.  Na pewno wszystko się ułoży. Jestem tego pewna. Dymitr wyzdrowieje i na reszcie będziemy żyć w spokoju. Bez zmartwień. Będziemy chodzić do naszej ulubionej pracy i cieszyć się życiem. Musimy ...


Dymitr :

Powiem wam, że nudno w tym szpitalu. Podobno Roza dala mamy popis w recepcji. Zawsze jak ona jest to nigdy nie jest nudno. Jakaś akcja gwarantowana. Rozrywka 24h na dobę. Kocham ją. To taki mój mały wariat. A raczej wariatka ☺😊. Choroba nam stanęła na drodze, ale ja ją pokonam. Bo jak nie ja to kto ?
Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Jak moja mam to przyjęła. Na pewno nie było jej łatwo.  Chciałbym, aby tu była i czekała razem ze mną.  Tak bardzo ją kocham. Skończyło czytać moje wszystkie książki i powiem szczerze nie mam co robić. Jestem dobrej myśli, mam nadzieję, że nie długo stąd wyjdę. Moja Roza musi to wszystko znosić. Jest dzielna. Nie mogę tak siedzieć bez czynnie. Muszę coś zrobić, bo oszaleje.
Za chwilę zacznę śpiewać, a lepiej żeby nikt tego nie słyszał, bo ogłuchnie. Wiem. Zadzwonię do wiki, jestem ciekawy jak zareaguje jak do niej zadzwonię.
Pierwszy sygnał,a ona nic .... drugi... trzeci.. czemu nie odbiera, przecież nastolatki nie rozstają się ze swoimi telefonami. Pilnują ich lepiej niż czegokolwiek innego. Ooo... hurra, odebrała.
- Cześć młoda, co tam u ciebie ??  -starałem się aby zabrzmiało jak najbardziej radośnie, aby niczego nie wyczuła w moim głosie.
- Cześć, wiesz co ?! Mama powiedziała, że będę się uczyć w Akademii. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Właśnie do ciebie jedziemy. Wszyscy są tacy radośni. Nie możemy się doczekać aż cię zobaczymy. Jak tam u ciebie ?? Podobno uczysz w Akademii. Super ...
- Czuję się super. Jak będziesz tutaj to daj mi znać. Teraz muszę już lecieć. Papa, kocham cię siostra.
- No cześć
Teraz już pozostało mi czekanie na rodzinę. Ciekawe co tam Rose porabia. Muszę się chyba przespać.

Olena :

Co??!! Jak to?! Pakowałam się szybko, myśląc dlaczego to spotkało akurat jego. Nie mogłam pokazać dzieciom, że płaczę, więc ciągle się uśmiechałam. Zajęłam się rozmową, ale nadal w głowie miałam Dymitra. Jechaliśmy juz samochodem do Akademii. Podróż samolotem była wyjątkowo przyjemna. Wiktoria spała tak samo jak Karolina. Nie wiem ile jeszcze czasu zostało, ale z każdym kilometrów coraz bardziej się denerwuje.  Uff... dojechaliśmy. Wysiadłam z wozu, nie chciałam obudzić dziewczyn. Czekała na mnie Rose. 
- Witaj mamo, lepiej abyśmy porozmawiały w moim pokoju.
Tak, więc poszłyśmy...






I jak rozdział?? Podoba się... nie wyrabiam się z pisaniem. Mam tyle pomysłów. Proszę o komentarze😘💋💋❤❤

niedziela, 26 czerwca 2016

Rozdział 15

Dymitr :

- Niestety, ale ma pan ... - tu się lekarz znowu zawahał- nowotwór wątroby. Jest on złośliwy. Proszę się aż tak nie martwić, wykryliśmy go dość wcześnie, wiec jest 80 % szans zna to, że pana wyleczymy. 
W tej sekundzie Roza zaczęła płakać, chyba jej się słabo zrobiło, bo upadła na moje łóżko . Ja sam byłem w wielkim szoku. Przecież nie piję, nie palę. Prowadzę zdrowy tryb życia, poza tym jestem dampirem, one prawie nigdy nie chorują. No cóż trzeba walczyć do samego końca.
- Jaka metodą będę leczony??- zapytałem ze stoickim spokojem. 
- Tego jeszcze nie wiemy, ale jutro pan się wszystkiego dowie. Teraz zostawię państwa, abyście mogli porozmawiać. Wyszedł.
- Roza spokojnie, wszystko się ułoży.-zacząłem powoli i spokojnie. - Lekarze przecież są dobrej myśli.
-Jak ty możesz tak mówić !!! Jesteś śmiertelnie chory. Co ty do mnie mówisz. Martwię się o ciebie. Możesz umrzeć, nie pozwolę na to. - krzyczała, nie byłem w stanie jej uspokoić. Ciągle płakała, nie wiedziałem co robić. - Ty musisz z tego wyjść, nie możesz odejść.
- Rose- powiedziałem ostrzej. - Uspokój się. Nigdzie nie odejdę. Przestań. Weź się w garść. Jesteś najlepszą strażniczką. Na spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Idź do domu kochanie i się połóż. Spokojnie. Będziesz musiała przejąć moja grupę na treningach. Mam nadzieję, że dasz sobie radę.
- Dobrze pójdę odpocząć, ale przyjdę wieczorem.

Rose :

Wyszłam ze szpitala, cała zapłakana. Dlaczego nas to spotkało... Dampiry nie chorują, mamy świetne zdrowie. Musiało paść na Dymitra. A może to jest próba dla nas ??  Nie wiem, jakoś nie mam teraz głowy do zastanawiania się nad tym. Sięgnęłam po telefon o zadzwoniłam do Lissy. Proszę odbierz
- Cześć Rose, co tam u ciebie ? - zapytała bardzo pogodnie 
- Dymitr jest poważnie chory. - znowu się rozpłakałam. - Ma raka. Lissa tak mi słabo. Nie wiem co mam robić. To dla mnie bardzo duży szok. 
- Postaram się przyjechać jak najszybciej. Powiedz czego ci potrzeba, a to przywiozę. 
- Po prostu przyjedź i bądź ze mną. Muszę teraz lecieć załatwić parę spraw. Będę czekać. Pa 
- Papa Rose, trzymaj się. Kocham Cię jak siostrę,  będę najszybciej jak się da.
Rozłączyłam się, bo nie chciałam aby słyszała jak płacze. Postanowiłam, że pójdę do siebie do pokoju. Niczego dzisiaj nie będę załatwiać, jestem zbyt zdenerwowana. Wolałabym, abym napadło mnie stado strzyg niż dostać taką wiadomość. No, ale cóż trzeba iść do przodu, Dymitr będzie walczył. Muszę się położyć jak nic. Uff... dotarłam. Marzyłam o kąpieli i łóżku. Chciałam chyba zapomnieć, albo przynajmniej udawać, że nic takiego się nie wydarzyło. Po chwili już leżałam w nim. Zasnęłam. Nie wiem ile spałam, ale obudziło mnie pukanie do drzwi. Powoli zwlekłam się z mojego ukochanego łoża, mówiąc, że już idę.  Otworzyłam mozolnie drzwi, a w nich stał Abe z Lissą. Bardzo się zdziwiłam. Co on tu robi?! 
- Co wy tu robicie? - zapytałam ospale.
- Przyjechaliśmy na twoją prośbę.- odpowiedział szybko mój ojczulek.
- Liss, ile spałam ?? 
- Prawie dwa, Dymitr się o ciebie niepokoi. Podobno nie odbierasz telefonu. Martwi się o ciebie. Powiem Ci, że już załatwiłam ci urlop na jakieś 2 tygodnie. Zajęcia masz odwołane tak samo jak grupa Dymitra. Byłam już u niego. Czuje się dobrze. On jutra zaczyna leczenie. Prosił abyś przyszła do niego jak odpoczniesz. My się tu wszystkim zajmiemy, a ty proszę cię idź do niego. Tylko się trochę ogarnij, przepraszam, że to mówię, ale wyglądasz jak siedem nieszczęść. - powiedziała spokojnie, ale z pewną nutą niecierpliwości w głosie.
- Dobrze - jakoś zrobiło mi się lepiej. Poprawiła mi humor swoją obecnością. - Już do niego idę. Trzymajcie się. 
Powiem tyle, biegłam do niego. Myślałam tylko o nim. Wbiegłam do szpitala jak oparzona. Nie wiedziałam gdzie leży, w końcu nie było mnie tu aż dwa dni. 
- Przepraszam, gdzie leży Dymitr Bielikov ??
- A kim pani dla niego jest ? - pani z recepcji spojrzała na mnie dziwnie.
- Jego żoną - powiedziałam z pewnością w głosie.
- Pani chyba żartuje. Jest pani za młoda. Jakoś nie wierzę pani. Pewnie wami jest jakieś 7 lat różnicy. - oj teraz to mnie ta pani zdenerwowała.
- Proszę sobie nawet tak nie żartować.  Nie jest mi do śmiechu. Za chwilę się zdenerwuje. Nazywam się Rose Hathaway - Bielikov. Radzę pani mnie wpuścić, bo może zrobić się nie przyjemnie. - powiedziałam ostro. Kobieta już widziała,  że nie żartuje. 
- Pokój nr 115, piętro 3 - szybko odpowiedziała, nie patrząc na mnie. 
- Dziękuję - uśmiechnęła się dość podle. 
Biegłam jak najszybciej do jego sali. Nie mogłam jej znaleźć. Stanęłam przy mapie szpitala i udało mi się znaleźć salę. Wbiegłam do niej, leżał spokojnie na łóżku czytając jakiś western. Skąd on w ogóle je miał ??? Nie wiem, ale zawsze je z nim widzę. 
- Cześć, Towarzyszu. Jak się czujesz ? Przepraszam, że nie przyszłam, ale te dni przespałam. Byłam bardzo zmęczona. Co ci lekarz powiedział? W ogóle musze iść do twojej klasy i powiedzieć co ci się stało. Podobno to Lily zadzwoniła po pomoc gdy byłeś na spacerze i ją spotkałeś. 
- Hej kochanie, ile pytań. Będę na nie odpowiedź po kolei. Czuje się dobrze, ale trochę się denerwuję przed jutro. Lekarz powiedział, że będą mnie na razie naświetlać z tego co zrozumiałem. Cieszę się, że wyjaśnia to wszystko mojej klasie, ale mam prośbę. Zadzwoń Roza do mojej rodziny. Warto, aby wiedzieli co się ze mną dzieje.
- Dobrze skarbie. A jak cie tu karmią, lepiej niż ty sam czy gorzej?
- Powiem ci , że katastrofy nie ma. Mogło byc lepiej, ale nie narzekam. Mało śpię, brakuje mi ruchu. 
- Zaczynam się obwiniać, że nie poszłam z tobą wtedy na ten spacer. Mogła bym ci wtedy jakoś pomóc. Ciężko mi z tą całą sytuacją. 
- Nie obwiniaj się. Posłuchaj mnie uważnie. Kocham cię i będę żyć dla ciebie. Będę walczył. Jak to szło w zdrowiu i chorobie. - wiedział jak mi poprawić humor. Tak go kocham- za parę dni będę mógł wyjść i siedzieć w domu. Będę musiał stawiać się na leczenie. 
- To cudownie. Skarbie muszę już lecieć skoro mam załatwić tyle spraw. Zajrzę do ciebie jutro i coś ci przyniosę. -Nachyliłam się do niego i namiętnie pocałowałam. Teraz to ja muskałam jego wargi. Poddał mi się bez reszty. Długi namiętny pocałunek sprawi , że nie chciałam go opuszczać, ale musiałam. 
Kiedy wyszłam ze szpitala, wybrałam numer do Oleny. Nie spodziewałam się, że to Wiktoria odbierze. 
- Cześć Rose, co tam u ciebie?? Jak tam?? Opowiadaj...
- Wiki, daj mi twoja mamę. Pogadamy później. 
- Ok... Mamo Rose dzwoni -zaczęła krzyczeć, aż ja to słyszałam w telefonie. 
- Witaj Rose
- Cześć mamo, nie mam za dobrej wiadomości... lepiej usiądź.







Kochani i jak wam się podobał rozdział... proszę o komentarze. Dziękuję za waszą obecność do tej pory 💋❤❤

piątek, 24 czerwca 2016

Rozdział 14

Rose :

W drzwiach stał Matt. Nie spodziewałam się tutaj jego. Pewnie chce porozmawiać. 
- Cześć, co cię tu sprowadza?  - zapytałam. 
- Chciałem z tobą porozmawiać. W sensie dokończyć tamta rozmowę.   Chyba potrzebuje się komuś wygadać. Jak nie masz czasu to mi powiedz, to sobie pójdę.
- Nie wygłupiaj się. Zapraszam do środka. Porozmawiamy na spokojnie. Chcesz coś może do picia?? 
- Tak, po proszę wodę. 
- Nie ma sprawy już przynoszę. Mój mąż powinien za chwilę wrócić, ale tym się nie przejmuj. Dobrze to opowiadaj...- poprosiłam.
- Chodzi o to, że przez trening uważają mnie, za lizusa i jakiegoś najlepszego gościa. Nie jest tak. Chodziłem na salę ćwiczyć tylko dla tego, że mnie wyzywali itd. Uważam, że jestem w porządku, więc nie rozumiem reakcji innych. Nie mam przyjaciół, ani nawet kolegów. Czuje się bardzo samotny i nie wiem co robić. Chciałbym mieć choć jednego kolegę. 
- Powiem Ci, że nie wiem jak to jest, bo zawsze miałam przyjaciela. Na pewno nie jest to fajne uczucie, być samotnym. Możemy  to od dzisiaj zmienić. Pomogę ci w tym. Pójdziesz ze mną do pewnej grupki uczniów, którzy na pewno Cię zaakceptują. Poczekamy tylko na Dymitra. 
Siedzieliśmy jeszcze jakieś 15 minut, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Opowiedział mi o swoim życiu. Oczywiście mniej więcej. Po tym czasie przyszedł Dymitr. 
- Cześć skarbie, posłuchaj ja musze wyjść na jakieś 2-3 godziny, nie pogniewasz się prawda?? - mówiąc to dawałam mu soczyste buziaka. 
- Tak, jasne. Możesz iść ja w tym czasie sobie odpocznę. 
No i wyszliśmy. Szłam dość szybkim tempem, ale Matt nie był gorszy. Utrzymywał je. Po jakiś 10 minutach byliśmy na miejscu. Byliśmy pod Akademikiem. Szłam na 3 piętro. Gdy doszłam do wybranego pokoju, zapukałam. Otworzyła mi Jill. 
- Cześć młoda. Mam do ciebie sprawę. Możemy pogadać?? 
- Roooseeee ????!! Co ty tutaj robisz? Dlaczego tu jesteś, a nie z Lissą na dworze? Czy coś się stało?  
- Nie, wszystko jest w porządku. Chciałam ci tylko przedstawić mojego nowego znajomego.  Matt to jest Jill. Jill to Matt. Nie ma za wielu znajomych, a fajny z niego chłopak, więc pomyślałam, że może ty i twoja paczka zakumplujecie się z nim. 
- Cześć, milo mi cię poznać. - Jill podała rękę Mattowi. 
- Mi też jest bardzo miło. Mam nadzieję, że będziemy fajnie się dogadywać. - powiedział z dużym uśmiechem na twarzy. 
- Dobra to ja was zostawiam samych. Wracam do Dymitra.
- Dymitr też tu jest ?!? - przerwała mi Jill.
- Tak i jest moim trenerem. - odpowiedział jej szybko chłopak. 
- Wow, ale super musisz mi opowiedzieć.
-Dobrze
Weszli do pokoju Jill zaraz po tym jak się ze mną pożegnali. Chyba zaczęli się dogadywać. To fajne uczucie gdy się wie , że mogłam komuś pomóc. Starałam się jak najszybciej wrócić do pokoju, aby móc spędzić trochę czasu z moim ukochanym. Na reszcie, dom. Gdy weszłam do mieszkania, nikogo nie było. Dziwne. Zamknęłam drzwi. Stałam się czujna. Nagle ktoś wyskoczył zza drzwi. Dostał ode mnie mocnego kopniaka. Po chwili zorientowałam się, że totylko Dymitr. Chciał mnie tylko delikatnie zaskoczyć, a ja go tak urządziłam. Biedaczek... 
- Przepraszam kochanie, nie chciałam zrobić tego tak mocno. Nie wiedziałam kto to. Zareagowałam instynktownie. Pójdę po jakiś lód. 
- Roza, spokojnie. Twoja reakcja była prawidłowa. To ja nie pomyślałem o tym, że tak postąpisz. Chciałem się tylko przytulić od tyłu. Nie wyszło, ale może dostane jakiegoś buziaka w formie wynagrodzenia za straty. 
- Nie ma sprawy Towarzyszu. Już się robi.- podeszłam do niego i namiętnie go pocałowałam. Oj długo się całowaliśmy. Niestety nie mogliśmy sobie pozwolić na nic więcej, ponieważ w każdej chwili mógł do nas zapukał jakiś uczeń. Trzeba być ostrożnym. Nigdy nic nie wiadomo.
- Już ci lepiej ?? - zapytałam słodko.
- Znacznie -odpowiedział
- Jestem zmęczon, ale bardzo polubiłam moja nowa klasę. Nie jest taka zła jak o niej mówią. Jest bardzo zgrana. Nie ma jak na razie z nimi problemów. Jeszcze ich nauczę walki. Zobaczysz
- Bardzo cieszę się, że tak mówisz. Oby to była prawda. Pamiętaj tylko, że początki mogą być trudne i nie możesz za dużo od nich wymagać. Jak są zdolni to wykorzystaj ich umiejętności.
- Wiem, wiem. Jestem na to przygotowana. Polubiłam tego chłopaka z twojej grupy. Jest samotny, ale mam nadzieję, że to się zmieni. Zaprowadziłam go do Jill. Chyba się dogadają.
- Powiem ci, że on jest świetny. Trochę przypomina mi mnie jak byłem młody. Tez ciągle trenowałem, ale miałem przyjaciół, a on ich nie ma i to jest straszne. Chcesz może pójść na mały spacer ??
-Bardzo chętnie, ale może innym razem, bo teraz jestem zmęczona i chcę się położyć. Pójdź sam.
- Dobrze. Śpij spokojnie. - no i wyszedł. Ja postanowiłam się położyć i zregenerować siły. Szybko mi przyszło zasnąć.

Dymitr :

Postanowiłem, że pójdę w stronę Akademików, przy okazji sprawdzę czy wszystko  
tam w porządku. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności spotkałem swoją uczennicę.
- Lily, co ty tutaj robisz?! Trochę nie za późna godzina jak na spacery dla uczennicy? 
- Tak, przepraszam, ale musiałam się przejść. Trochę dzisiaj się za dużo wydarzyło.
Nagle źle się poczułem. Gdy spojrzałem na Lily, to miałem wrażenie jakby było ich 50. Ktoś mnie przytrzymał. Widziałem tylko jak Lily wyciągała telefon i krzyczała coś. 
Obudziłem się chyba w szpitalu. Było dość biało, a na ręce miałem podpięte masę kabli. Tak to był szpital, bo w tym momencie wszedł do mojego pokoju lekarz, a za nim mój największy skarb. Roza. Jak ona musiała się o mnie bać. Nie czekając na to co powie lekarz, rzuciła się na moją szyję i mocno przytuliła. Nie chciałem jej wypuszczać z rąk, ale pan doktor się chyba nie cierpliwił. 
- Panie doktorze co mi się stało ??? Dlaczego zemdlałem? Nic nie rozumiem z tego...
- No właśnie, wie pan jak ja się martwiłam o męża. Myślałam, że za chwilę serce mi stanie i nie będę mogła nic powiedzieć. Bardzo się o niego bałam. - powiedziała z wielką troską w głosie. To jest kolejna rzecz, która tak bardzo w niej kocham. 
-Niestety nie ma dla państwa dobrych wieści... - odrzekł, ale wiedziałem, że nie dokończy płynnie tego zdania. - Nie wiem jak mam to państwu powiedzieć. Nie chce tego mówić prosto z mostu, ale chyba nie będzie innego wyjścia... 








Przepraszam, że taki krótki, ale myślę, że było w nim dużo emocji, więc zostawię was w tym napięciu. Moi drodzy... zakładam drugiego bloga. To będzie historia opowiadająca oogrupie przyjaciół (ich problemy, szkoła, miłość ) jutro będziecie mieli linka do niego. Gorąco zachęcam do jego odwiedzenia, a teraz proszę o masę komentarzy co to tego rozdziału. Dziękuję, kocham was ❤❤❤❤

środa, 22 czerwca 2016

Opowiadanie cz.2

Co on sobie myślał ?? Że się pojawi, a ja mu wybaczę??!! Mam Jamesa, on na prawdę się mną opiekuje. Kocham go,a on mnie. Jest świetnym uczniem i myślę, że zajdzeimy oboje daleko. Uwielbiamy razem ćwiczyć. Z moich myśli wyrwał mnie telefon. Ktoś do mnie dzwonił. Nie sprawdziłam kto to, tylko od razu odebrałam. To Dymitr...
- Hathaway, słucham ? - powiedziałam obojętnie
- Roza, to ja Dymitr. Proszę cię porozmawiajmy na spokojnie.
- Nie mamy o czym, przykro mi. Cześć
Rozłączyłam się. Nawet nie wiem dlaczego. Nie mogłam po prostu. Kocham go, ale to za bardzo boli.  Bardziej kocham Jamesa. No właśnie jeżeli o nim mowa to gdzie on jest. Mieliśmy iść na spacer. Ahh pewnie się spóźnione. Często to mu się to zdarza. Dopiero po jakiś 10 minutach. Ktoś zapukał do pokoju. Nie był to James. To jakiś strażnik. No ja w końcu też już prawie jestem strażnikiem.
- Rose mam dla ciebie bardzo złą wiadomość. James zniknął. W sensie porwali go nie z własnej woli. I to nie strzyhi tylko normalni ludzie.
W tej chwili nie mogłam nic powiedzieć to tak jakby ktoś mnie zabił. Jak to ?? To nie możliwe.
- Co ????jak to ???  - nie zdążyłam dokończyć a zza drzwi wyskoczył James.
-Mam cię, nabrałaś się.- nagle  stał się poważny, bo zobaczył moja minę. - Dzięki Luke, możesz już nas samych zostawić.  - poszedł .- przepraszam Rose, nie powinienem ci tego robić.
- Dobrze już w porządku, ale nigdy więcej tak nie rób. O mało co nie zeszłam na zawał.
- W takim rade w ramach przeprosin, zapraszam cię na pyszne lody. Nie wiem gdzie je znajdziemy, bo to w końcu akademia, ale myślę, że coś się uda wykombinować.
- Zgoda. - pocałowałam go w policzek. Szybko wyszliśmy z mojego pokoju.
Zapomniałam porozmawiać z Lissą. Kurcze ... mam nadzieję, że mi to wybaczy. Zadzwonię do niej wieczorem. No to czas teraz na przyjemności. Cudowny spacer. Dużo rozmawialiśmy. O wszystkim i o niczym. Powiem wam , że w ogóle się nim nie zmęczyłam. Odprowadzić mnie pod same drzwi.
- Dziękuję pani na cudowny spacer.
- Ja również dziękuję za miło spędzony czas.- w tej sekundzie mocno i głęboko mnie pocałował. Oparłam się o drzwi. Cudnie całował. Musieliśmy to robić cicho aby nikogo nie obudzić.  Długo się całowaliśmy, ale nic poza tym. Szkoda ... no na pewno przyjdzie czas na więcej.
Obudziłam się dość późno, bo około 23.00. Przynajmniej się wyspałam. Wyszłam z łóżka i poszłam do łazienki. Szybko się ogarnęłam i po 5 minutach byłam już w drodze do stołówki. Nie mogłam do niej spokojnie dojść. Dlaczego  ? Tego nikt nie wiedział. Ktoś zaczepił mnie i powiedział, że widział jak James całuje się z jakąś panną. Nie uwierzyła w to, ale od razu poszłam do niego. I tyle widziani moje śniadanie.
- James... - zapukałam, otworzyłam drzwi. Ku moim oczom ukazał się on z jakąś laską w jego łóżku. W tym momencie świat mi się zawalił. Ponad dwa lata razem. On mnie teraz zdradza. Nic nie powiedziałam tylko od razu wybiegłam. Jak on mógł mi to zrobić... myślałam, że jest cudowny. Znowu się pomyliłem co do facetów. Najpierw Dymitr, teraz James. Mam dość ich wszystkich. Zaczęłam płakać, pobiegła do swojego pokoju. W między czasie wbiegłam na kogoś nie chcący. No lepiej trafić nie mogłam. (Sarkazm ☺) Dymitr. Co on tu robi. Tego nie wiem, ale nie wyglądało to dobrze.
- Roza dlaczego ty płaczesz?- delikatnie zabrał włosy z mojej twarzy.
- nic się nie stało, po prostu mam zły dzień. Przepraszam, ale muszę już iść. - nie czekał za długo, podniósł moja głowę i pocałował. Odruchowo uderzyła go pięścią w twarz. Czułam się tak jak w tym pokoju musiała go uderzyć aby się uwolnić. Dokładnie takie samo uczucie. No trudno. Zasłużył sobie na to. - Nigdy więcej tego nie rób. Powiedziałam i od razu uciekłam z płaczem. Biegam jak najszybciej. Chciałam juz być w pokoju, pod moją ukochaną kołdrą z Lissą u boku. Nareszcie. Koniec podróży. Zamknęłam drzwi na klucz nikt nie mógł wejść. Starałam się uspokoić. Musiałam zebrać wszystkie myśli w jedną całość. Nic w nerwach. Minęło jakieś 20 minut, gdy ktoś zapukał. Otworzyłam w drzwi stał ... Mason.  Widać było, że chciał pogadać po prostu, ale gdy tylko zauważył, że płakałam od razu przeszedł do pytań. Gdy skończył je zadawać, opowiedziałam mu o wszystkim.  Nie mógł w to uwierzyć. - - Rose jak go zobaczę to obiecuję, że go zabije. Nie jest moim przyjacielem po tym co ci zrobił. A co do Dymitra... on nie chciał źle. Nie wiedział jak ma się zachować. Uległ emocjom. Kocha cię, chciał cię pocieszyć. Musisz z nimi porozmawiać, ale nie teraz. Musiszkoda się uspokoić.
Po paru minutach Mason musiał już iść, więc  zostałam sama, ale nie na długo. Kolejnym moim gościem była Lissa. Tak się cieszyłam, że przyszła do mnie. Bardzo mi jej brakowało. Wyczuła, że coś jest nie tak. Powiedziałam jej o wszystkim. Ona jedyna zawsze umie mnie pocieszyć w 100%.
- Normalnie zabijr ich, oby dwóch. Co oni się myślą?!?! - Lissa była wściekła, chodziła nerwowo po pokoju i krzyczała. Powiem szczerze uspokajało mnie to. Sama nie wiem dlaczego. Tak jest i tyle. Nie skończyła jeszcze mówić, gdy ktoś zapukał do drzwi. Nie chciałam ich otwierać, wiec Liss zrobiła to za mnie. Gdy tylko uchyliła drzwi do pokoju wpadnę zdyszany Dymitr. Szukał mnie wzrokiem. Upadł na kolana. Mówił coś po rosyjsku. Zrozumiałam tylko trzy słowa Kocham Cię, Roza , bardzo. Kazałam mu wstać. Lissą powiedziała, że nas zostawi samych, ale i tak Dymitr ma u niej dużego minusa. Gdy tylko wyszła Dymitr zaczął mówić po angielsku. Od razu lepiej.
- Błagam cię Roza, przebacz mi. Nie jestem ciebie wart, ale chcę abyś mi tylko wybaczyła. Kocham cię, wtedy chciałem Cię tylko pocieszyć. Przepraszam. Nie powinienem.
W tym momencie zrozumiałam, że to właśnie jest mój mężczyzna. Żaden inny. Na pewno te sytuacje będą mnie jeszcze boleć, ale ja go kocham i nic tego nie zmieni. Na razie nie wybaczyła mu. Zostawił mnie na 2 lata. Nie jestem aż tak miłosierna. Zawsze będzie można zacząć powoli od nowa. Nie wiem ci mi się stało, ale .... pocałowałam go. Tak po prostu,  była spragniona jego dotyku i s maku jego ust. Tęskniłam za nim. Bardzo. Odsuneliśmy się od siebie. Powiem szczerze, bardzo namiętnie się całowaliśmy.
- Kocham Cię Towarzyszu, ale to nie zmienia faktu, że na razie  jesteś na takim okresie próbnym. Nie zapomnę ci tego co mi zrobiłeś, ale za bardzo za tobą tęskniłam. Przytulił się do niego. Staliśmy przytuleni prawie 10 minut.  Nasz nowy rekord.










Przepraszam, że tak późno i taki krótki i taki okropny. Mam do was pytanie czy chcecie tego trzecia część czy coś zupełnie nowego ??? Proszę was o pomoc. Od jutra zaczynam do was pisać dziewczyny. Dziękuję, że na mnie czekacie. Proszę o komentarze

piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział 13

Rose : 

Nareszcie szkoła. Nigdy nie sądziłam, że będę się cieszyć do jej powrotu. Tylko, że teraz to ja będę uczyć. Nie mogę się doczekać pierwszych zajęć. Ciekawe jaka będzie moja nowa grupa. Mam nadzieje, ze będą zdyscyplinowani, jak nie to trzeba będzie ich tego nauczyć. Nareszcie przyjechaliśmy... z moich rozmyślań wyrwał mnie Dymitr. 
- Jesteśmy już na miejscu kochanie. - powiedział to takim tonem, którego nie umiałam rozpoznać. Był pół oficjalny, pół kochający... dziwny. 
- Dobrze... już nie mogę się doczekać. Chce juz zacząć, ale czuje, że jestem zmęczona po podróży. Pójdę się przywitać z dyrektorka i z Alberta. Długo ich nie widziałam, warto by było pokazać się.
- Masz rację-  w tym momencie   zaparkować samochód i wyłączył silnik. 
Wysiadłam. Od razu z moim mężem udaliśmy się w stronę pokoju Kirovej. Chciałam zobaczyć jej minę gdy nas zobaczy i to jesżyczę razem. Nie powiem trochę niepokojeniu było, ale to tylko dlatego, że nie widziałam jej długo. Wszystko będzie w porządku. Doszliśmy, zapukałam do gabinetu. Usłyszałam szybkie "wejść". Otworzyłam drzwi i wraz z moim ukochanym stanęliśmy przed panią dyrektor. 
- Dzień dobry- powiedziałam kulturalnie, aczkolwiek z lekkim przekąsem. 
- Rose !? Co ty tutaj robisz?! Czemu nie jesteś na dworze? -pytania leciały jak z torpedy. Jedno za drugim. Na żadne nie udało mi się odpowiedzieć. Otworzyłam usta dopiero gdy przestała mówić. 
- Chce uczyć młodzież. Podobno jestem żywą legendą. Myślę, że mieli by dużą motywację do nauki.- powiedziałam najbardziej oficjalnym tonem jakim tylko umiałam. 
- Zgoda, ale dostaniesz najcięższą grupę. Może ty ich ustawisz i zmobilizujesz. Natomiast ty Bielikov, będziesz uczył mała grupę najbardziej uzdolnionych.trzy dziewczyny i jeden chłopak. Mam nadzieję, że będą pod twoim okiem szkolić się na najlepszych. 
- Tak jest pani dyrektor.  - powiedział bardzo oficjalnym tonem. Zaczęły mi się przypominać czasu jak to ja byłam uczennicą. Poznałam wtedy mojego ukochanego. Cudne lata. 
- Kiedy możemy zacząć treningi - zapytałam z ciekawością. 
- Jutro od samego rana. - powiedziała. My chwilę później podziękowaliśmy za rozmowę i udaliśmy się w stronę naszego pokoju. Nie chciało mi się w to wierzyć. Spałam w jednym pomieszczeniu z moim cudem w akademii. Coś nie do uwierzenia. 
Weszliśmy do pokoju. Był skromnie urządzony, ale przytulny. Wiecie co mnie zdziwiło najbardziej... to że mieliśmy wspólne łóżko. Od samego początku myślałam, że będziemy mieć osobne miejsca do spania, a tu proszę taka niespodzianka. 
Przypomniałam sobie, że muszę zadzwonić do Lissy. Złapałam za telefon, ale nikt nie odebrał. No niestety. Spróbuję jutro. Szybko się rozpakowałam i poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Kiedy wyszłam z łazienki, mój ukochany leżał na łóżku i czytał jakiś western.
- Teraz twoja kolej Towarzyszu. - powiedziałam kuszącym głosem.
- Tak wiem, już idę, ale nie mogę się napatrzeć na to twoje boskie ciało.
Czułam jak się rumienię. Te jego teksty... nie mam do nich słów. Nagle poczułam się jakoś dziwnie zmęczona. To pewnie tak podróż mnie zmęczyła. Muszę iść spać, bo jutro pierwsze zajęcia.
- Dobranoc kochanie. - powiedziałam to gdy Dymitr właśnie wchodził do łazienki. Zasnęłam.


Dymitr :

Wyszedłem z łazienki i zabaczyłem jak Roza leży na łóżku. Spała i to dość głęboko. Przykryłem ją kołdrą. Sam stwierdziłem, że skoro mam zajęcia to musze się wyspać. Pogasiłem wszystko światła i tez poszedłem spać. 
Budzik... godzina 20.00... pora wstawać. Delikatnie pocałowałem mój skarb w czoło. Od razu się obudziła. Moja perełka, nie mogłem się na nią napatrzeć. 
- Dziś pierwszy dzień nauki, pora wstać kochanie. - uśmiechnąłem się. Widziałem, że nie będzie chciała wstać. Pomimo tego, że bardzo długo czekała na te zajęcia. 
- Daj mi jeszcze 5 minut. - powiedziała bardzo zaspanym głosem. - Nie chce mi się wstać. 
- Nie, skarbie musisz wstać. Jak sama tego nie zrobisz to siłą cię zdejmę z łóżka. 
Nie minęła chwila, a Rose juz stała na nogach. To zawsze działa. No cóż zostaną nam mało czasu. - Dzień dobry - mówiąc to pocałowałem ją w policzek.- Kawa czy herbata ? 
- Poproszę kawę, wiesz jaką Lubię. Pójdę się przyszykować. Nie długo zaczynam pierwszą lekcję.
Ah... sam nie mogę się doczekać moim pierwszych zajęć. Ciekawe jaka jest moja grupa. Mam nadzieję, że nie będzie z nimi problemów. Dobrze... kawa gotowa. Teraz sam muszę się szybko przygotować. Wiem ... ubiór się w to co ubrał się na pierwszy trening z moją żoną. Jest najwygodniejszy.
- Kochanie, ja już wychodzę, bo mam wcześniej zajęcia. Kawa czeka na ciebie. Jakby coś się działo to dzwoń.  Papa

Rose :

Dziwnie się poczułam, bo wyszedł bez buziaka, bez niczego. Czym ja się w ogóle martwię. Nie powinnam. Teraz dość często nasz dzień będzie tak wyglądał. No trudno ... ja tez juz muszę wychodzić szybko ubrałam się w dość ładny dres jak na mój gust, wypiłam kawę i wyszłam z mieszkania. (Oczywiście zamknęłam drzwi, żeby nie było, że ktoś mi się w łamie). O.. sięgnie mam jeszcze sporo czasu. W takim razie zajrzę do Dymitr jak sobie radzi z klasą. Kierowałam się w stronę jego sali do ćwiczeń. Kiedy dotarłam na miejsce, zastanawiałam się czy mam wejść po cichu, czy zrobić coś w moim stylu, czyli wielkie wejście smoka. Oczywiście, że wybrałam ta druga opcję. ☺☺ Otworzyłam drzwi nagle i z dość dużą siłą. Wszyscy się na mnie patrzyli jak ja kocham to uczucie. Nagle uczniowie zaczęli bić mi brawo. Trzy dziewczyny podbiegły do mnie i zaczęły pytać o wszystko. To było bardzo dziwne, ale i zarazem przyjemne.   Usłyszałam głos Dymitra. 
- Może dacie spokój strażnicce Hathaway. - w odpowiedzi na jego prośbę usłyszałam od jednej dziewczyny coś takiego : 
- Nie bądź Dymitr taki oficjalny, przecież wiemy, że to twoja żona. 
- Trochę inaczej się mówi do nauczyciela panno...  - powiedziałam dość silnym głosem. O dziwo nie krzyczałam, aż się sama zdziwiłam. Nie miała prawa mówić do niego na ty. Poza tym coś mi mówiło, że ona coś tam ... no wiecie, ale to jak zwykle głupie przeczucie. Spokojnie. Powinnam wyluzować.
- Dinky , Lily Dinky  . - odpowiedziała skruszonym głosem
- A więc tak... - zaczął Dymitr - to jest starzniczka Rose Hathaway, chyba wszyscy już ja znają.- Dymitr ciągle coś mówił, nie zwróciłam na to uwagi, bardziej zajęłam chłopakiem, który stał z tyłu całej grupy. Kątem oka zobaczyłam, że Dymitr nadal mówi, więc po cichu podeszłam do niego.
-  Dzień dobry, strażniczko.
Nie miał prawa mnie zauważyć, robiłam to bez szelestnie. Kirova miała rację to jest świetny uczeń. Czuwa nawet w takich sytuacjach. Świetna postawa.
- Cześć, powiem Ci, że myślałam, że nie widzisz mnie. Joe spodziewałam się twojej reakcji. Plus dla ciebie. Zaimponowałeś mi. Możesz mi mówić Rose. Zasłużyłeś sobie. Możesz mi powiedzieć, dlaczego stoisz tu sam ?
Miałam dziwne wrażenie, że otworzy się przede mną. I nie pomyliłam się tym razem.
Zobaczyłam tylko szybko na zegarek i zobaczyłam, która jest godzina. Miałam jeszcze  sporo czasu.
- Wczoraj wieczorem powiedzieli nam, że przyjechaliscie nas uczyć. Bardzo się ucieszyłem. Liczyłem na to, że to ty będziesz nas uczyć. Niestety tak się nie stało. Bardzo chciałem z tobą porozmawiać, bo czuję, że mogę ci się wygadać i mnie zrozumiesz. Może się przedstawię. Jestem  Matt Dragon. Nikt mnie w szkole nie lubi taka prawda. A to tylko dlatego, że wybrali mnie najlepszym uczniem. Nie rozumiem tego. Jak mi dokuczali to się broniłem i to dość pożądnie.  Nie robiłem nic innego tylko byłem w sali i mocno trenowałem. Nawet na niektóre lekcje nie chodziłem. Kocham to miejsce.
- Posłuchaj mnie, tu masz mój numer telefonu. Ja juz musze iść, ale musimy dokończyć tę rozmowę.
Słowa tego chłopaka mnie mocno zdziwiły. Kurde nie miałam już więcej czasu. Musiałam ich wszystkich pożegnać. Powiedziałam, że muszę iść na zajęcia do swojej grupy. Na szczęście nie miałam daleko do sali. Tak jak myślałam. Byłam pierwsza. Nic nowego. Dopiero po jakiś 5 minutach zaczęli przychodzić moim uczniowie. Nawet dzień dobry nie powiedzieli. Dobra pora zaczynać.
- Witam, jestem Rose Hathaway. Od dziś będę waszym nauczycielem.
W tej chwili wszyscy przestali rozmawiać. Ktoś w tłumie powiedział.
- To pani??? Podziwiam panią. Paaaannnii ... będzie nas uczyć. Wszyccy mówią, że jesteśmy najgorsi i nic z nas nie będzie.
Okazało się, że to jakaś młoda dziewczyna. Była śliczna. Miała chyba jakieś problemy, bo widziałam, że nie była zbyt szczęśliwa.
- Słuchajcie... nie znam was, ale już zaczynam w was wierzyć.  Myślę, że super będziemy się dogadywać. To może zaczniemy trening. Na początku 10 długości. Proszę , robimy. Wszyccy do końca treningu  Powiem tak ... jestem nie ziemski zaskoczona. Ta młodzież jest świetna. Potrzebowała tylko zrozumienia. Cały trening poszedł świetnie. Nie był trudny, bo musiałam zobaczyć co potrafią.
 Wracałam do domu. Postanowiłam sobie jeszcze pobiegać. Uwielbiałam biegać i słuchać piosenek. Akurat leciał mój ulubiony kawałek. O dziwo był po polsku. "Kolorowy wiatr" Edyta Górniak to tak pięknie się zaśpiewała. To jedyna piosenka, która rozumiem od początku do końca. Kocham ją. Dobiegłam. Dymitra jeszcze nie było w domu. Zrobiłam sobie coś do jedzenia. Jakie to fajne uczucie gdy jesteś w szkole, ale wiesz, że nie musisz iść na lekcje. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam, a tam ...









I jak się podoba? Przepraszam, że tak późno. Mam już wakacje. Rozdziały będą codziennie. Jak tam wasze ocen pochwalcie się ☺☺☺ proszę o dużo komentarzy. Uwielbiam je czytać.